wtorek, 20 stycznia 2015

Chapter 9.

Nikt nie obiecywał,
że życie będzie łatwe

Nie mam zielonego pojęcia ile czasu byłam u Thomasa i jego miłych kolegów. Nie pamiętałam niczego, co było przed tym, jak się tu znalazłam. Od pewnego czasu w moich myślach pojawiała się czarna dziura, która za nic w świecie nie chciała niczego przypomnieć.  Teraz byłam w aucie. Siedziałam związana pośrodku dwóch łysych goryli. Pojęcia nie miałam co teraz ze mną zrobią. Czy wywiozą mnie do lasu, a tam ze mną skończą, czy po prostu puszczą mnie na wolność. Cieszyłabym się, gdyby sprawdziła się ta druga opcja, lecz z innej strony byłoby mi trudno. No bo jak dać sobie radę, kiedy nic nie pamiętam? Jedyne co, to pobyt u Thomasa. Tego obrzydliwego, napalonego zboczeńca. Byłam cała w sinikach, bo to co działo się przez ten czas było czymś strasznym. Na okrągło bicie, popychanie, wyzywanie i zmuszanie do seksu. To było najgorsze i naprawdę wolałabym być ciągle bita, niż pozbawiana honoru poprzez seks na zawołanie.
-Jak tam kochana?-zapytał siedzący po prawo pies Thomasa i położył mi dłoń na kolanie. Nie miałam zamiaru nawiązywać z nim rozmowy, więc zobaczywszy to, złapał mnie za podbródek.-Koleżanka dziś mało rozmowna.-parsknął.
-Nie zamierzam rozmawiać z łysym i grubym przygłupem.
-Jak ty na mnie powiedziałaś?!-na jego twarzy pojawiło się coś na znak irytacji. Jego dłoń była gotowa na uderzenie mnie, a mi było obojętne, czy to zrobi. Ból zniknął już jakiś czas temu, bo potem przywykłam.
-Manuel daruj sobie.-powiedział siedzący na fotelu pasażera Thomas.-Zaraz się jej pozbędziemy.-rzekł, a następnie wspólnie wybuchli śmiechem.
-Szefie, a za ile jakiś postój zrobimy?-odezwał się ten, co siedział po lewo.-Mam problemy pęcherzowe.
-Nie mój problem.
-Szefie no.-jęknął.
-Jak masz mi jęczeć, bo chce ci się sikać to wysiadaj. Ale potem zapieprzasz piechotą.-kierowca na te słowa zahamował, a gorylowi nagle się odechciało.
Droga ciągnęła się niesamowicie długo. Ale myślałam tylko o tym, że niedługo skończy się mój koszmar z nimi wszystkimi. Że będę wolna. To tylko siedziało w mojej głowie i było dla mnie ważne. 
-Szefie długo?-odezwał się Manuel.
-Jeszcze chwila.-mruknął pod nosem, ale nie oderwał go ode ekranu telefonu.
-A tak na oko?
-Na oko to chłop w szpitalu umarł. Siedź spokojnie, bo zaraz wysiądziesz.-uciszył go i wrócił do spokojnego grzebania w swoim samsungu. Jechaliśmy jeszcze sporo czasu. Dopiero pod wieczór auto się zatrzymało. Thomas i kierowca wysiedli i gdzieś poszli, a ja zostałam z tymi dwoma bałwanami, którzy byli półprzytomni. Cholerna niewiedza o tym, co będzie się ze mną działo, mnie zżerała niczym rdza żelazo. Najgorsze uczucie to chyba takie, gdy nie wiem kim byłeś kiedyś i co będzie dalej z twoim życiem... Serce mi omal stanęło, gdy koledzy wysiedli, a potem jeden z nich mnie wyciągnął.
-Spisałaś się słońce.-Thomas pogładził swoją ohydną dłonią mój policzek.-Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Więc żegnaj mała suko.-wycedził przez zaciśnięte zęby, a następnie uderzył mnie z taką siłą, że poleciałam do tyłu. Na chwilę mnie zamroczyło, lecz odzyskałam pełną świadomość, gdy pisk opon rozbiegł się po całej okolicy. Wspominałam już o najgorszym uczuciu? Tak? To przepraszam, ale nastąpiła pomyłka. Najgorsze uczucie jest wtedy, gdy nie wiesz gdzie jesteś, kim jesteś, jaki byłeś, kim będziesz i co będzie dalej. Bo dalej może być już tylko gorzej...

***
Zgrupowanie w Turcji wreszcie dobiegło końca, a na niemiecką kadrę czekała inauguracja sezonu, który rozpocznie się za  miesiąc i masa przygotowań do niego. Trener Schuster dał chłopakom kilka dni wolnych, bo sam potrzebował odpoczynku, ale to było zdecydowanie za mało czasu. Choć dla Andreasa było go za dużo. Coraz częściej przestawał wychodzić z domu, a jego myśli wracały do przeszłości. Do przeszłości, w której górowała Sophie i ich związek. Czy tęsknił?  To bardzo trudno powiedzieć, bo od pewnego czasu Andreas wyrażał tylko te negatywne emocje i słowo "kocham" było dla niego obce. Kilkakrotnie, gdy leżał w łóżku, starał się do niej dodzwonić. Nie przemyślał tylko tego, że Thomas wyrzuci jej kartę. Nie był taki głupi i dobrze wiedział, że jeśli Wellingerowi zachce się jej szukać to policja zacznie od namierzania numeru. Często wracał do snu, który przyśnił mu się podczas drugiej nocy, gdy byli w Turcji. Zastanawiał się, czy sen się spełnił, czy nie.
Teraz się panu na wyrzuty sumienia wzięło. Powiedz ty mi Wellinger, czemu ty masz taki wolny zapłon? Czy zawsze musi się coś stać, by ci potem to skoczkowe serducho ruszyło?
-Oh, zamknij się w końcu.-zakrył głowę poduszką, by tylko pozbyć się swojego "ja".
Staram się zrozumieć twoje dziwne życie. Pakujesz się w kłopoty, ranisz ludzi, tracisz ich, bawisz się nimi, a nagle potem wraca do ciebie ten dobry Andreas. Co ty kurwa odwalasz? Kim ty jesteś? Bo zachowujesz się, jak prima donna, a jesteś zwykłym Andreasem Wellingerem. Tak. Takim jednym, małym, głupim palantem, który nie potrafi trzymać życia w swoich rękach i zawsze coś spieprzy.
-Fajnie, dzięki za morał, cześć.-mruknął pod nosem i włożywszy słuchawki na uszy, zaszył się w swoim świecie.

Kolejną noc z rzędu mógł zaliczyć do nieprzespanych. Wpłynęło to na jego samopoczucie i wiecznie nienaganny wygląd, którego nie polepszył nawet zimny prysznic. Andreas założywszy szarą, dresową bluzę oraz słuchawki, wyszedł z domu, by w spokoju pobiegać. Samotne bieganie zawsze się sprawdzało, gdy chciał pobyć sam, by zebrać myśli i odciąć się od problemów. Chłopak tak, jak zwykle wyznaczył sobie tę samą trasę, czyli przez las, który kończył się, a za kilka metrów dalej był dom jego starego przyjaciela z czasów liceum. Po zakończeniu szkoły i jeden, i drugi zapomnieli o sobie, a ich kontakt się urwał. Skoczek jednak zawsze przypominał sobie stare czasy, kiedy tylko przebiegał obok jego posesji. Po dobrym kilometrze po prostu zawrócił. Zamiast biec do końca, dziś zawrócił w połowie. Pobiegł w przeciwną stronę, a w uszach słyszał piosenkę "Goodbye my lover".
Pamiętasz, jak to ona ci ją pokazała?
Pamiętasz, jak kiedyś słuchaliście tego na okrągło, gdy miała doła, a ty starałeś się ją pocieszyć?
Tego się nie zapomina Andi.. Musisz to pamiętać.
Niech coś w końcu do ciebie trafi człowieku..
Po jego policzku spłynęła mała kropelka, którą starł szybkim ruchem ręki. Pierwszy raz od dawna uronił jedną, jedyną łzę, bo jego dobry duszek chyba trafił w jego serce. Serce, które od dawna zapełnione było tylko miłością do siebie. Zatrzymał się dopiero przed dobrze znanym miejscem. Przed blokiem numer 13... A potem usiadł pod ścianą, gdzie nikt go nie mógł zobaczyć i na spokojnie dał swoim łzom wypłynąć na wierzch..

***
Mężczyzna zszedł ze strychu ze średniej wielkości pudełkiem, które od jakiegoś czasu kurzyło się na strychu. Jeszcze cztery lata temu był ciekaw, co w nim jest, ale potem mu przeszło. Było mu to obojętne. Zdmuchnąwszy kurz z wieka opakowanie, usiadł na beżowym fotelu i nabrał do ust powietrza. Podniósł pokrywę i pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to zdjęcia dzieci. Do tego jeszcze dwa resoraki, które dobrze znał, mały miś i dwa pożółkłe listy. Najpierw zaczął od oglądania zdjęć, na których w większości był on. Aż cieplej zrobiło mu się na sercu, kiedy przypomniał sobie czasy dzieciństwa. Następne zdjęcia przedstawiały małą dziewczynkę, która z pomocą jego matki, siedziała na dywanie z grzechotką i ubrana była w bielutką sukieneczkę. I właśnie wtedy otworzył jeden z listów, w którym była kopia aktu urodzenia jego i owej dziewczynki.
-Sophie Freund..-przeczytawszy dane osobowe dziewczynki, aż serce zabiło mu mocniej.-1995..-pokręcił głową patrząc na zdjęcia. Widział nikłe podobieństwo, gdy przystawił swoje zdjęcie do zdjęcia małej dziewczynki, ale nie przypuszczałby, że to jego malutka siostrzyczka. Dlatego po chwili sięgnął po drugą kopertę, w której był list napisany przez jego ojca.

"Kochany synku..
Napisanie tego listu jest o wiele trudniejsze, niż powiedzenie ci tego prosto w oczy. Z matką wiele razy zamierzaliśmy to zrobić, ale brakowało nam odwagi. Baliśmy się odrzucenia z twojej strony, a także tego, że możemy stracić i ciebie. Severin synku, gdy miałeś 6 lat.. pamiętasz, że matka zaszła w ciąże, a ty skakałeś, jak mała żaba ze szczęścia, że będziesz miał rodzeństwo? Potem, kiedy miałeś 7 i pół roku.. wtedy z matką przekazaliśmy ci, że twoja siostra została uprowadzona.. Synu my ją zwyczajnie w świecie oddaliśmy.. Straciłem pracę, matka nie mogła szukać żadnej roboty, bo zajmowała się domem, brakowało nam pieniędzy. Dorastałeś i czekało nas coraz więcej wydatków. Sophie była dla nas ciężarem, ale kochaliśmy ją. To właśnie z tej miłości postanowiliśmy ją oddać,by miała godne życie.  Oddaliśmy ją do adopcji w ręce państwa Fischer. Oni mieli warunki, by zapewnić jej dobrobyt. Na początku utrzymywaliśmy z nimi kontakt, lecz z czasem on się urwał. Jednak pomimo tego nigdy o niej nie zapomnieliśmy. Zapomnieliśmy tylko o jednym-o wyjawieniu prawdy tobie. Przykro mi, że dowiadujesz się o tym z listu.. Mam nadzieję, że gdy znajdziesz tę skrzynkę i przeczytasz ten list to wszystko zrozumiesz. 
A potem.. potem odnajdziesz Sophie..

                                                  Ojciec.."

-O cholera..-spojrzawszy na leżące zdjęcia, kręcił głową. Analizował każde słowo, które zostało napisane przez jego ojca.-Jezu..-rzucił kartkę na stolik, a potem przymknął oczy. Powoli zaczął rozumieć o co chodzi.. Zrozumiał wszystko. Zrozumiał, że oddana przed laty siostra, tak naprawdę była blisko. Bardzo blisko..

***
Noc nadeszła nieubłaganie szybko. Bałam się, bo nie miałam gdzie się podziać. Nawet nie znałam okolicy, nic. Siedziałam na parkowej ławce i patrzyłam na przechodzących ludzi, którzy pośpiesznie wracali z zakupów, wychodzili z dzieciakami albo spacerowali, zakochani w sobie po uszy. Oparłam brodę o kolana, bo tak było mi cieplej i przymknęłam oczy. W głowie miałam tą samą czarną dziurę. Chciało mi się płakać, bo byłam bezsilna.. nie znałam siebie, swojej przeszłości, swojego starego życia. Tylko Thomas.. Jego obrzydliwa twarz zapadła mi w pamięć.
-Takie dziewczyny powinny już siedzieć w domu. O tej porze roi się tu od bandytów.-obok usiadł jakiś starszy pan. Nie wyglądał na strasznego. Miał pobrudzoną twarz i stare, brudne już ubranie.-Przepraszam, chyba cię wystraszyłem.-uśmiechnął się, pokazując przy tym, że nie ma dwóch przednich zębów.
-Troszkę.-odpowiedziałam.-Może mi pan powiedzieć, gdzie jestem?-to pytanie nasunęło mi się od razu na myśl.
-Innsbruck moja droga. Mój stary, piękny Innsbruck.-westchnął, a w jego oczach dało się zauważyć nutkę smutku. Byłam w Austrii?
-Innsbruck?
-Tak. Jesteś zdziwiona?
-Nie..-westchnęłam.
-Powinnaś wracać do domu. Jest późno.
-Nie mam domu.-powiedziałam niemal szeptem.
-Jak to?
-Nie mam pojęcia skąd się tu wzięłam. Nawet nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek tu byłam...-w oczach stanęły mi łzy na myśl o moim losie. Mężczyzna chyba to zauważył, bo uścisnął mi dłoń, by dodać otuchy.
-Jestem  Anastas.-przedstawił się.
-Sophie.-chyba Sophie..tak bynajmniej zwracał się do mnie Thomas i jego koledzy.
-Ładne imię.. Moja żona się tak nazywała. Eh, piękna kobieta z niej była..
-Umarła?
-Wyjechała, a mnie zostawiła z dwójką dzieci. Syn wyrósł na biznesmena, robi karierę w Norwegii, a o starym ojcu zapomniał. Natomiast córka.. szkoda gadać. Kradzieże, sprawy sądowe. Siedzi w areszcie już czwarty rok za napad z bronią w ręku i zabójstwo.-powiedział.-Dzieci mi się nie udały. Żona tak samo, a życie to już w ogóle.
-To smutne..
-Ale prawdziwe. Nigdy nie wiesz, co cię czeka w tym fałszywym świecie. Nigdy.-powtórzył.-Chodź ze mną. Nie będziesz tu marzła.-wstał, nałożył na głowę czapkę, która była już trochę podziurawiona i czekał na mnie.
-Gdzie?
-Luksusowy hotel to nie jest, ale jest w miarę ciepło i da się wyspać.-tyle powiedział i ruszyliśmy przed siebie. Wiem, że nie powinno się tak ufać ludziom z ulicy, ale ten mężczyzna wydawał się taki miły. Zupełnie niegroźny, a mi zrobiło się szkoda, gdy opowiedział o swoim życiu.
-To tutaj.-wskazał na drzwi pobliskiej noclegowni dla bezdomnych. Pociągnął mnie za rękę i weszliśmy. Zobaczyłam tam tych wszystkich ludzi, którzy nie mieli swojego dachu nad głową. Którzy w oczach mieli wymalowany ból, a inni po prostu obojętność na to, co się z nimi dzieje. To było smutne. Z kilkoma osobami znalazłam wspólny język. Może to dziwne, ale czułam się wśród nich dobrze. I choć byli dziwni, bo tak z takimi osobami bywa, to mieli naprawdę wielkie i ciepłe serce. Przekonałam się o tym, bo przyjęli mnie, jak swoją i mi współczuli. Takim ludziom to tylko Oscary rozdawać..




6 komentarzy:

  1. No więc nowy rozdział...Jak.się jaram xD
    No co Andreas? Lód się roztopił i okazało się że jednak masz serce?
    Tak bardzo szkoda mi tej.dziewczyny. Nie wie gdzie jest, nic nie pamięta... Tylko ten bezdomny który okazał się świetną osobą ;)
    Jestem.ciekawa jak dalej potoczą się losy owej dwójki.
    Powiem coś szczerze: Na początku nie miałam chęci czytać tego bo przedstawiłaś Niemców w takim złym świetle, ale po kilku rozdziałach zmieniłam nastawienie do tego bloga.
    Jesteś istnym geniuszem.Kocham to opowiadanie i obiecuję że kiedyś tam w przyszłości zarządam TWOJEJ książki z TWOIM autografem jako pierwsza.
    Pozdrawiam, weeeny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Co oni robili Sophie?! Jak śmiali! Wellinger i do czego doprowadziłeś?!
    Normalnie płakać mi się zachciało jak czytałam końcówkę rozdziału...
    Czyżby pan Schlierenzauer pojawił się za moment ;)
    A zapomniałabym! Freund jest bratem Sophie?! Się porobiło...
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojeju Andreasowi serduszko mieknię... W dobrym czasie się opamiętał, może jeszcze zacznie jej szukać? Ten chłopak na prawde jest dziwny. Szkoda mi Sophie, ale przynajmniej spotkała jakiegoś miłego Pana, który jej pomógł.
    Czekam na następny i weny życzę :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej.
    Ale miły ten pan. Takich ludzi jak oni to ze świecą szukać.
    A Andreasowi chyba serduszko zmiękło. Chyba trochę za późno...
    Hmm...a co do sprawy ,że Sophie jest siostrą Severina zaskoczyła mnie i to bardzo. Na prawdę mi go szkoda.
    Ale się cieszę ,bo nie długo Gregor pozna Sophie. Poznają się prawda? Ona jest w Innsbrucku. A Gregor przecież...Powiedz ,że się poznają nie długo! Błagam!
    Pozdrawiam i czekam (nie)cierpliwie na kolejny.
    P.S. Zapraszam do mnie na 6 rozdział http://sztuka-zapominania.blogspot.com/2015/01/6wojna-schulz-vs-wellinger-wspomnienie.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Sophie jest siostrą Severina? Wow zaskoczyłaś mnie totalnie!
    A Andreas? Brawo dla niego, że serduszko mu nagle zmiękło. Ahhh, irytował mnie swoim chamskim zachowaniem, ale tym że nagle się robi uczuciowy wkurza mnie jeszcze bardziej ;___;
    No i..... SOPHIE POZNA NIEDŁUGO GREGORA! Powiedz, że to prawda... Bo to prawda :D
    Czekam na next :D
    Pozdrawiam./Maja

    OdpowiedzUsuń
  6. Odrobinę udało Ci się wczuć w rolę maltretowanej i gwałconej kobiety, ale tylko odrobinę. Zachowanie Sophie moim zdaniem nie było zbyt realistyczne. W sumie się nie znam, ale tak na mój rozum to dziewczyna powinna być bardziej załamana czy cokolwiek. Poza tym z tego, co się orientuję, ból przestaniesz odczuwać jedynie wtedy, kiedy stracisz przytomność - a i to nie zawsze. Przywyknąć też nie bardzo się da - i również biorę pod uwagę to, że bohaterka co chwilę była mu poddawana. Natomiast chyba utrata pamięci jest dość realistyczna. Po poddaniu takiej traumie wydaje mi się, że to jest możliwe i za to masz u mnie wielkiego plusa.
    Co do samej treści - czyli wiemy, jakim cudem to przeżyła. Po prostu nieroztropni przestępcy, którzy myślą, że jedno uderzenie od razu zabije (chyba, że nie chcieli jej zabić?). Teraz chyba pozostaje czekać na jakąś pomoc.
    Andreas - mówiłam, że on nie jest taki całkowicie zepsuty? Mówiłam? Jak by to sadystycznie nie zabrzmiało, to cieszę się, że nie daje już sobie rady z sobą. Wyrzuty sumienia są zbyt silne. Nie można kogoś tak po prostu skazać na śmierć i żyć dalej.
    Mamy punkt zwrotny. Severin bratem Sophie? Coś ciekawego. Pierwsze moje myśli po przeczytaniu tego fragmentu to zastanawianie się, czy to on zauważy nieobecność dziewczyny? W końcu ktoś musi się zorientować, co się stało. Kto jak nie Severin, który zapewne będzie chciał sie bezzwłocznie ze swoją odnalezioną po latach siostrą.
    Znów fragment z Sophie, więc znów się do niej odniosę. Tutaj mamy kolejny przykład nierealności wydarzeń - dziewczyna wyrzucona w lesie od kilku(nastu?) dni miała być katowana i gwałcona, sama doszła do miasta? Coś mi się tutaj nie zgadza.
    Pozdrawiam,
    ~Frigusek

    OdpowiedzUsuń