wtorek, 13 stycznia 2015

Chapter 5.

Złap oddech w płuca i udowodnij, 
że jesteś lepszy od szarego przechodnia.

Siedział z podpartą dłonią głową i bazgrał jakieś azteckie wzorki po kartce papieru. Za wszelką cenę usiłował obmyślić jakiś dobry plan, który uratuje jego tyłek. Nie bał się o to, co może stać się jego byłej dziewczynie. Bał się tylko o to, że jak nie wystawi jej to ucierpi on sam, a tego nie chciał. Przecież potem wszystkie portale i gazety huczałyby tylko o problemach Andreasa Wellingera.
Ratuj to. Ratuj póki możesz i nie daj jej zrobić krzywdy.
Zależy ci na niej mały, parszywy debilu.
Rusz tyłek i leć do niej, póki nie jest za późno, a nie siedzisz i wysilasz mózg po nic.
Idź.
No już.
Wellinger przywołuję cię do porządku. Idź do niej. No idź!
-Zamknij się.-mruknął pod nosem, a kartkę, która była już cała zamazana, wyrzucił do kosza przy biurku. Oparł się wygodnie o fotel i założył nogi na biurko. Ciągle składał plany, a kiedy uznał je bez sensu to zaczynał od nowa.
-Andreas, zdejmij te nogi z biurka.-usłyszał głos swojej matki, która stała oparta o framugę drzwi i patrzyła na niego z litością w oczach.
-Nie patrz, jak ci to przeszkadza.-posłał jej słaby, ale przepełniony ironią uśmiech i odwrócił się przodem do okna.
-Synku, czy coś się dzieje?
-Wyjdź stąd.-warknął, gdy ta położyła dłoń na jego ramieniu.
-Andreas...
-Tam są drzwi.-zrzucił jej dłoń z ramienia i palcem wskazał biały prostokącik.
-Nie poznaję cię synu.-kobieta pokręciła głową i powoli ruszyła w kierunku drzwi.
-No kurcze niezmiernie mi przykro. Oh.-syknął i znów pogłębił się w myślach, gdy jego matka zniknęła za drzwiami.

***
Dzisiejszy wykład był cholernie nudny i długi. Za długi. Połowa studentów przysypiała na swoich miejscach, a druga połowa po prostu wyła z nudów myśląc o niebieskich migdałach. Siedziałam w drugim rzędzie i bazgroliłam po notatniku, jednym uchem słuchając profesora, a drugim wypuszczając to wszystko. Nie spostrzegłam nawet, gdy jego szanowna osoba, która ubrana była standardowo w biały sweterek i okulary, stanęła nade mną.
-Panienka chyba odpłynęła.-pochylił się w przód i zabrał mój notatnik, który przypominał brudnopis.-Jeśli się panience nudzi, to niech panienka wyjdzie i panienka nie robi tłoku.-powiedział tym swoim charakterystycznym cienkim głosikiem i oddał mój "brudnopis".
-Nie nudzę się.-zaprzeczyłam jego pełnym prawdy słowom.
-Więc o czym mówiłem przed chwilą?
-O...oj...kurde.-mruknęłam pod nosem.
-Lepiej niech panienka zabierze swoje rzeczy i pójdzie już do domu. Dziękuję panience za trzeźwe podejście do dzisiejszego tematu.-poprawił kołnierzyk wystający spod białego sweterka i kręcąc głową poszedł na swoje miejsce. Spakowałam do torby długopis oraz notatnik, pożegnałam się i cicho wyszłam. Cieszyłam się, że mogę iść do domu, bo cały dzisiejszy dzień był jakiś dziwny. Ciągle po głowie chodziła mi rozmowa z Severinem i urwany fragment jego wypowiedzi. Do tego myślałam sporo o Andreasie i jego życiu. Było mi go żal, ale ja już nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam albo i nie chciałam. Nie łączy nas już nic poza wspomnieniami i niech tak zostanie. Mamy swoje życie i musimy o nie dbać sami. Zmierzałam powoli do domu przez park, w którym kiedyś często bywałam z moim byłym chłopakiem. Oczywiście, że przypomniały mi się te fajne momenty, ale szybko wyrzuciłam je z głowy. Postanowiłam, że będę starać się o nim nie myśleć, a jak zacznę to mam przestać. Zresztą miałam dobry powód, by nie myśleć o przeszłości, bo miałam wrażenie, że jestem obserwowana. Co prawda w parku nie roiło się od tłumów i każdy mógł  na mnie patrzeć, ale to był taki inny wzrok. Taki, który przyprawiał mnie o mały strach i ciarki chodzące po plecach. Naciągnęłam na szyję beżowy szalik i uważnie rozglądając się na boki, zmierzałam w kierunku mojej ulicy.

***
Manuel wraz z Ronem z oddali obserwowali idącą dziewczynę i co chwila zdawali relacje swojemu szefowi, który w tym samym czasie siedział w aucie pod domem młodego skoczka i czekał, aż raczy do niego przyjść. Po chwili wybiegł z posesji, jeszcze zakładając na siebie kurtkę i wsiadł na miejsce pasażera czarnego BMW. Targały nim różne emocje. Strach, smutek, żal, złość, panika, szczęście. Wszystko mieszało się ze sobą i w wyniku tego chłopak stał się nieznośny, czym denerwował siedzącego obok mężczyznę.
-Mam nadzieję, że masz jakiś dobry plan, bo jak nie...
-Według mnie jest genialny. Ty to ocenisz.
-Jeszcze raz powiesz do mnie na "Ty" szczeniaku, a Twoja głowa będzie służyć za doniczkę do kwiatków.-szarpnął skoczka za kurtkę.-A teraz mów. Nie mam czasu na długie pogawędki z pożal się Boże skoczkami.
Andreas od razu przystąpił do opowiadania Thomasowi całego planu. Mężczyzna słuchał go uważnie i analizował w głowie słowa Niemca. Plan wyraźnie mu się podobał, ale nie byłby sobą, gdyby nie wtrącił swoich trzech groszy. Wellinger odetchnął w duchu z ulgi, bo to oznaczało, że jego problemy niedługo się skończą i będzie mógł spokojnie żyć. Tylko, czy każdy potrafiłby żyć z myślą, że osobie z którą wiele go łączyło, tak nagle może stać się coś złego za niewinność. Sophie była niczego nieświadoma, a on? On zapomniał, że w sobie coś takiego, jak serce, które bije i okazuje się je dla innych. Zmienił się w zimnego drania. Ale to jego sprawa. To on niszczy życie sobie i ludziom, którzy się o niego troszczą i chcą dobrze.

***
-Sophie!-przekręcanie klucza w zamku przerwał mi dobrze znajomy męski głos. Odkręciłam głowę i zobaczyłam Andreasa, który stał ze spuszczoną głową z czerwoną różą w ręku i delikatnie się uśmiechał.
Nie, Sophie, nie! Nie idź na to.
To tylko zagrywka Soph.
To Andreas Wellinger! Obudź się. 
Nie może zmienić się z dnia na dzień w skruszonego romantyka.
-Czego chcesz?
-Przyszedłem Cię przeprosić. Za wszystko.-runął przede mną na kolana i wystawił w przód trzymaną różę.-Trochę się pogubiłem i przez to byłem..byłem jaki byłem.-dodał.
-Wstań.-powiedziałam, lecz tego nie zrobił.-Wstawaj, nie rób mi tu cyrku.-wycedziłam przez zaciśnięte zęby i otworzyłam drzwi do mieszkania.-Jak musisz bawić się w zakochanego klauna to zrób to w mieszkaniu, a nie na klatce.-weszłam do pomieszczenia pierwsza, rozebrałam się i stanęłam przy drzwiach, w których jeszcze klęczał Wellinger.-Włazisz, czy nie? Przeciąg się robi.-ponagliłam chłopaka, a ten podniósł się i wszedł. Poszliśmy prosto do kuchni. Ja zabrałam się za robienie sobie ciepłej herbaty, a on opierał się o stół i kręcił różę w dłoniach.
-Sophie..
-Skąd taka nagła zmiana? Ufo oddało ci mózg, czy królowa śniegu odmroziła serce?
-Nie docinaj mi choć raz, proszę.-powiedział spokojnym tonem, co od dawna było u niego czymś zapomnianym.-Przyszedłem, by cię przeprosić, pogadać, jak ludzie na poziomie i wybaczyć sobie pewne rzeczy.
-Nie ściemniaj. Zbyt długo cię znam, by w to wierzyć. Jeśli przyszedłeś pożyczyć pieniądze na oddanie długo, to sorry, ale bankomat nie ma pieniędzy.-zastrzegłam zanim on cokolwiek zdążył powiedzieć.
-Skąd wiesz o długu?
-Czy to istotne? Wiem to wiem. Na tym świecie są jeszcze ludzie, którzy nie żyją utrzymując się na kłamstwie Andi.-poklepałam skoczka po ramieniu i z kubkiem ciepłej herbaty w dłoni, udałam się do dużego pokoju.
-Marinus, Markus, czy Severin?-zapytał, lecz poddał się, gdy nie odpowiadałam.-Sophie..-przysiadł obok.-Kocham cię i nie przestanę cię kochać...-spojrzał mi głęboko w oczy i muskał kciukiem moją dłoń.
Ocknij się idiotko. Ten frajer cię hipnotyzuje.
Dopiero się od niego uwolniłaś. Miejże łeb i go odkręć w drugą stronę!
-Andreas...
-Cii..-przyłożył kciuk do moich ust.-Nic nie mów. Zrób to.-znacznie przybliżał swoją twarz do mojej. Czułam, jak serce wali ze strachu, zdziwienia i tego całego szoku. Z jednej strony podobało mi się, że wraca mój stary Andreas. Lecz z drugiej.. miałam wątpliwości, czy w tak krótkim czasie można się tak szybko zmienić. Jego delikatne wargi złączyły się z moimi i delikatnie je całowały. Czułam się tak, jak podczas naszego pierwszego pocałunku. Tak niezwykle, cudownie. Po chwili oderwał się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy, przy czym założył za ucho kosmyk moich włosów.
-Jesteśmy dla siebie stworzeni mała.-szepnął i ponownie złączył nasze usta. Tym razem w odważniejszym pocałunku, który swoje konsekwencje miał na owej kanapie, na której siedzieliśmy.

***
Sophie leżała wtulona w niego, jak małe dziecko w ulubioną zabawkę. Miała zamknięte oczy, ale i tak można było wywnioskować, ze myśli o czymś przyjemnym, bo się uśmiechała. Andreas natomiast leżał w bezruchu i ślepo patrzył w sufit. W głowie huczało mu od głupiego głosiku, który od kilku dni nie dawał mu spokoju, ale starał się nie zwracać na niego uwagi. Cieszyło go tylko to, że część planu ma za sobą, a za niedługo przystąpi do drugiej części. Zapewne, gdy będzie po wszystkim chłopak pobiegnie do najbliższego klubu i opije swoją wolność. Wolność od nękającego go faceta i głupiej dziewczyny, która nadal siedzi w jego głowie.
-Co tak patrzysz w ten sufit?-jej melodyjny głos przerwał panującą ciszę. Zerknął na nią z ukosa, a ta spuściła wzrok i patrzyła na swoje palce.
-Uświadamiam sobie, że mam wielkiego farta mając w życiu taką osobę, jak ty.-dał jej szybkiego buziaka w policzek. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, a on ujął w swoje dłonie jej dłoń i zaczął składać na niej delikatne pocałunki.-Jesteś cudowna, wiesz? Nie wiem, jak mogłem być dla Ciebie takim chamem..-jego twarz teatralnie posmutniała.-Przepraszam, że cię raniłem...
Słodki Jezu, Wellinger nadajesz się na aktora.
-Przestań..
-Nie doceniałem, że mam taki skarb..-skradł jej buziaka i powoli wstał z łóżka.-Masz jakieś wino, czy muszę skoczyć do sklepu?
-Coś powinnam mieć.-powiedziała cicho i opadła na miękką poduszkę, która teraz pachniała nim.
-Zaraz wracam.-puścił jej oczko, a potem zniknął za zasuwanymi drzwiami. Na myśl nasuwało się dobre pytanie: co on do cholery wyprawia? Ratował sobie tyłek, czy związek? Oczywiście, że tyłek. Soph była w tej grze nagrodą główną i jej uczucia się tu nie liczyły. Andreas odnalazł w barku jakieś czerwone wino, a następnie je otworzył. Cicho podszedł do kurtki, by wyjąć z niej torebkę z białym proszkiem i zajął się szukaniem kieliszków.  Do jednego z nich nasypał sporą część białego proszku i nalał do niego wina, po czym wymieszał to i nalał wina do drugiego kieliszka.
Wylej to!
Wellinger, kretynie! 
Ratuj wasz związek, a nie tylko swoją dupę. Słyszysz mnie?!
Z perfidnym uśmieszkiem na twarzy wziął w ręce kieliszki i udał się z nimi do niczego niepodejrzewającej dziewczyny..


Hej, hej! ;)
Czy wy też nie możecie doczekać się czwartku i weekendu? 
PS. na blogu pojawiła się ankieta z pytaniem o bohatera następnego opowiadania. Głosujcie! ;)


9 komentarzy:

  1. (Btw tak na początku chciałam wtrącić, że piszę komentarz w trakcie czytania, więc komentuję pierwszy kawałek nie znając dalszej treści, dlatego mogę coś źle oceniać, ale po prostu tak mi łatwiej niczego nie pominąć, mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza)
    Wewnętrzna rozmowa Andreasa jest potwierdzeniem mojej tezy co do tego, że nie jest złym człowiekiem, tylko po prostu zagubionym. Żal mi go, że robi co robi. Podświadomie wiem, że będzie miał w przyszłości wyrzuty sumienia, bo jeśli go to nie zabije, to w końcu się odnajdzie. A wtedy... wtedy może być już za późno. Smutno mi też z powodu jego relacji z matką. Teraz tego nie docenia, ale kiedyś zrozumie, co było nie tak. Wciąż bawi się w dorosłego. Chociaż jego rodzice też są trochę sobie winni, powinni przywołać chłopaka do porządku, nawet jeśli ten jest już pełnoletni.
    Idzie również sie domyśleć, że uczucie obserwowania Sophie przez kogoś nie było przypadkowe, tylko co będzie dalej? Dwie linijki dalej już wiem, że to dwaj "pracownicy" jakiegoś szefa - tu również można uznać, że mowa o Thomasie. Żałuję, że Andreas w porę się nie opamiętał. Żałuję, że musiał doprowadzić do tego, co się stanie - a choć jeszcze nie wiem, co to będzie, to już teraz można podejrzewać, że będzie to bardzo złe dla Sophie.
    Sophie zaczyna się zachowywać jak idiotka. Ileż można dawać szans? No ileż można? Zero silnej woli, zero trwania w postanowieniach, po cholerę ona w ogóle wpuściła do domu tego chłopaka... Po prostu idiotka.
    Skończyłaś jak skończyłaś. Ociupinę wrednie w stosunku do czytelników. Zastanawia mnie, co zrobi. Wydaje mi się, że mamy 090% szans na to, że zrobi co planuje, a jakieś 9%, że nie pozwoli jej wypić. Jakiś 1% na to, że pomylą mu się kieliszki. Jestem ciekawa i czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam,
    ~Fri (www.skok-do-niesmiertelnosci.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurde, Andi!!! Co ty wyprawiasz???
    Ojej... czemu zakończyłaś w takim momencie? ;)
    Ogólnie to jestem mega ciekawa co będzie dalej...
    Zastanawiam się, czy Sophie rzeczywiście uwierzyła Andiemu, czy tylko udaje, czy coś...
    Mam nadzieję, że Welli się opanuje i pomyśli trochę o innych..
    Kurcze, aż boje się myśleć co może się stać w następnym rozdziale...

    No nic... czekam na następny
    Pozdrawiam :*
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcę już wiedzieć co się wydarzy, więc dodawaj szybko kolejny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się tu porobiło, jeju. Jeśli Sophie dała Andreasowi kolejną szansę to jest głupia! No po prostu jest głupia. Końcówka mnie zaintrygowała najbardziej, mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy.. Dodawaj szybko kolejny, bo umrę z ciekawości! :) pozdrawiam i weny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na kolejny, bo chcę wiedzieć co dalej :D
    Ten rozdział świetny, jak każdy. Tylko zastanawia mnie, czy Sophie będzie jeszcze z Andim..
    Pozdrawiam :> /Maja.

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie wierzę, jak on tak może się nią bawić. Egoista, ratujący swój tyłek.
    Szkoda i to bardzo mi Sophie, która niczego nie jest świadoma, ale może włączy się jej czerwone światełko, że musi go wyrzucić z mieszkania.
    Wystarczy mi czekać! :)
    Do następnego :)!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wellinger ty idioto! Jak można być takim chamem bez żadnych uczuć? I zwracać się tak do swojej rodzicielki!
    Swoją drogą dziwię się, że Sophie tak łatwo mu wybaczyła, ale najwidoczniej musi go bardzo kochać :)
    Pozdrawiam i weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Co za cham z tego Wellingera, nie wierzę! Że on może takie rzeczy robić Sophie. Noo nie, jakbym go dorwała to bym mu tą śliczną gębusie obiła ;c
    A tak poza tym to piękniiee! No i oczywiście czekam na kolejnyy ;* weeny ;3

    OdpowiedzUsuń