poniedziałek, 26 stycznia 2015

Chapter 12.

Szukaj mnie
Cierpliwie dzień po dniu
Staraj się podążać moim śladem
Szukaj mnie 

*A*
Poranny spacer po domowym ogrodzie dał mu chwilę wytchnienia i odpoczynku przed dzisiejszym treningiem na skoczni. Nie chciał zawieść ani siebie, ani trenera, który powoli tracił do niego cierpliwość. Andreas za nic w świecie nie mógł dopuścić do tego, by przegapić sezon zimowy. Skoki były najważniejsze i nic, ani nikt się nie liczył.
To dlatego oddałeś Sophie w ręce Thomasa? To dlatego zrobiłeś sobie z niej służącą? To dlatego zapomniałeś, że istnieje coś co nazywa się uczuciami?
-Zamknij się.-mruknął pod nosem, zarzucił torbę na ramię i opuścił swój pokój. Udał się na dół, gdzie czekało na niego rodzinne śniadanie i rodzice, którzy o dziwo nie kłócili się od tygodnia. Torbę zostawił przed drzwiami prowadzącymi na zewnątrz, a sam wszedł do kuchni i zajął wolne miejsce przy stole. Ojciec jak zwykle pogrążony był w czytaniu najświeższych wiadomości, a matka krzątała się po pomieszczeniu.
-Możesz odłożyć gazetę?-stanęła z koszykiem chleba w ręku i zwróciła się do męża.
-Mogę.-powiedział i zgiął prasę, a następnie wrzucił ją pod stolik.-Smacznego.-dodał i zabrał się za smarowanie masłem chleba. Andreas siedział zapatrzony w pusty talerz i myślał o tym co go dziś czeka. Chciał dobrze wypaść na treningu, bo zależy mu na tym sezonie. Bał się tylko tego, że jego podświadomość się odezwie i rozproszy go swoimi gadkami.
Jestem jedynym czego się obawiasz, jak mi miło.
"Znowu ty?" pomyślał i dyskretnie uderzył się w tył głowy.
Przestań tak robić, bo w końcu odpadnie ci ten łeb. Andreas Wellinger bez głowy, ale by była sensacja!
"Dasz mi spokój?"
Lubię cię dręczyć, więc chyba nie, ups.
"Daj mi spokój choć dziś"
Nie widzę takiej potrzeby. Przecież uwielbiasz, jak dołuję cię swoimi gadkami. Jak poruszam tematy, których się boisz. Jak zawsze mam rację, a ty nie chcesz tego przyznać. Gdybym posiadała joysticka i mogła tobą sterować to byłbyś chodzącym ideałem.
 "Wolę być taki jaki jestem. Dzięki za troskę"
Wolisz być chamskim i zakochanym w sobie chłopczykiem? Naprawdę cię to kręci? 
"To co mnie kręci akurat nie jest twoją sprawą."
Twoje sprawy są moimi sprawami, dziwne że jeszcze tego nie ogarnąłeś. Sophie była twoja, a interesuje mnie do tej pory, widzisz?
"Nie mieszaj jej w to"
Pamiętasz te dni, kiedy jadłeś śniadanie w jej towarzystwie i jak wam było razem dobrze? Robiła nieziemskie naleśniki, prawda?
-Andreas czemu nie jesz?-głos ojca przerwał jego dyskusję z samym sobą. Zerknął na niego, napił się herbaty i odstawił kubek na swoje miejsce.
-Nie jestem głodny.-rzekł.
-Powinieneś coś zjeść przed treningiem.
-Ale wolę zjeść po treningu, a przed napić się wody, czy herbaty.
-To może ja ci jogurt przyniosę?-zaproponowała matka.
-Kobieto czy ty się słyszysz? Chcesz dorosłego faceta jogurtami karmić?-ojciec skoczka spiorunował ją wzorkiem. Kobieta wróciła do jedzenia swojej kanapki, a Andreas znów zatracił się w myślach.
-Podwieźć cię?
Sophie...
-Co?  
Sophie...
-Pytałem czy cię podwieźć na trening, bo mam po drodze.
-Skoro tak to możesz.-wstał od stołu i odstawił kubek do zmywarki, a czysty talerz i sztućce do szafki.-Za ile jedziesz?-zwrócił się do ojca.
-Na razie czekam aż twoja matka ruszy tyłek i przyniesie mi krawat.-wycedził w stronę pani Wellinger. Spojrzała na niego ze strachem w oczach, zostawiła jedzenie i wyszła z kuchni.-Kobiety trzeba trzymać krótko synu. Ucz się tego.-zaśmiał się.
Sophie...
"Co się tej Sophii uczepiłeś?"
To ty się jej uczepiłeś. Ja jestem tylko małą podświadomością i mówię tylko to o czym ty pomyślisz... Gdybyś o niej nie myślał to siedziałabym cicho przyjacielu.
"Nigdy nie siedzisz cicho."
A ty nigdy nie przestałeś, nie przestajesz i nie przestaniesz o niej myśleć. Sophie...
-....jak ja się w tym pokażę kobieto?!-ryk ojca rozniósł się po całym parterze w domu i tym samym ponownie oderwał go od samotnej konwersacji.
-Przepraszam.-powiedziała cicho.-Weź ten.-podała czarny krawat, który zawisł na jego szyi, a tamtym zamachnął się na kobietę. Jak Andreas miał nie być egoistą, damskim bokserem i wszystkim co najgorsze, gdy na własnych oczach widział ojca, który zamachuje się nad jego matką krawatem? Normalny syn stanąłby w obronie matki. W konieczności przemówiłby ojcu do rozsądku, ale nie on. Bo to nie była jego sprawa. Bo tu nie chodziło o niego. Bo dla niego ważne były jego prywatne sprawy i dlatego wolał wyjść z kuchni, i zostawić płaczącą matkę, która trzymała się za policzek, a w drugiej ręce ściskała czerwony krawat we wzorki.

*G*
Siedział w towarzystwie rozweselonych kolegów i chcąc nie chcąc słuchał ich rozmów, które były na poziomie -10. Nie miał ochoty na towarzystwo, ani na piwo. Po prostu chciał zaszyć się w swoim mieszkaniu i wyjść dopiero jutro, gdy będzie trzeba zbierać się na trening. Najchętniej już położyłby się do łóżka i zasnął, lecz nawet gdyby to zrobił to jego myśli nie dałyby mu spać. Nienawidził ich. Nienawidził tego, że wracały w najmniej odpowiednim momencie i dręczyły go do upadłego. 
-Co o tym sądzisz Schlieri?-gdyby nie szturchanie w bok przez Stefana to nadal siedziałby i ślepo patrzył w podłogę.
-Stary on cię nawet nie słuchał.-rzucił Kofler.
-Zakochał się.-zażartował Michael i oberwał za to w głowę od Schlierenzauera.
-Po prostu się zamyśliłem.-wytłumaczył się.
-Wysoka, seksowna i z dobrym bagażnikiem?-zapytał podekscytowany Stefan.
-Ty nie włożyłbyś nawet w niedobry bagażnik.-powiedział Gregor.-A więc o czym był temat?
-Jutro mamy wolne, więc może wyskoczymy na jakąś imprezę? Reszta jest na tak.
-Zgódź się Schlieri.-Fettner zrobił maślane oczka w stronę kolegi.
-Ha, gaaaaay!-ryknął Kraft. Cała sala skierowała spojrzenia na ich grupkę, a oni przepraszająco się uśmiechali.
-Naprawdę kupię taśmę i będę z nią chodził wszędzie, jak będziesz obok.-zagroził Manuel.
-Brak polotu, że czepiasz się taśmy?
-Polot jest...
-Ale gołębicy brak.-dokończył Michi, a koledzy pytająco na niego popatrzyli.-No co? 
-Jesteś idiotą.-odezwali się chórem.
-A więc polot jest tylko mam takie branie, że nie wiem którą wybrać.-powiedział dumnie.
-Polecam te z dobrym bagażnikiem.
-Ja lecę na dobry zderzak, a nie bagażnik Stefciu.
Chłopaki zawzięcie zaczęli dyskutować o tym, co kręci ich bardziej, czy bagażnik, czy zderzak. Gregorowi nie chciało się tego słuchać dlatego powiedział, że musi wyjść się przewietrzyć i zostawił kolegów. Był zmęczony dzisiejszym dniem. Do tego zaczął myśleć o poznanej dziewczynie i całkiem odechciewało mu się funkcjonować. Chciał ją znaleźć i przeprosić, lecz nawet nie zaczynał jej szukać.
-Dzieje się coś?-przy jego boku pojawił się rozweselony Kraft.
-Nie.-skłamał i wsadził dłonie w kieszenie jeansów.
-Przecież mi możesz powiedzieć. Wyrosłem z plotkowania, jak tamci.-wskazał kciukiem na szybę przez którą widać było ich stolik i się zaśmiał.-Możesz mi nie wierzyć, ale chyba się zmieniam. Mężnieje.-Gregor parsknął śmiechem.-Ranisz.
-Cieszy mnie, że... zmężniałeś.-starał się tłumić śmiech.-Ale nie skorzystam.
-Na pewno?
-Kurde Kraft co z tobą?
-Nic. Po prostu nie ma z nami Morgensterna, a ktoś tu musi być dorosłym.-obaj się zaśmiali. Kraft otworzył drzwi i wszedł do środka, a Gregor miał taki sam zamiar, lecz zobaczył nieopodal łudząco podobną dziewczynę do Sophie.-Stary idziesz?-ponaglił go Stefan. Zignorował pytanie młodszego kolegi i zaczął zmierzać w tamtą stronę. Gdyby nie tabuny pędzących aut to już dawno byłby po drugiej stronie ulicy. Kiedy w końcu udało mu się przejść i ponownie spojrzeć na ławkę gdzie ją zobaczył... jej już nie było.
-Przepraszam panią!-zaczepił przypadkową kobietę.-Nie wie pani dokąd poszła taka niska brunetka ubrana w podarte ciuchy? Siedziała tu.-wskazał na ławkę i w ogóle machał rękoma, a kobieta uśmiechała się na ten widok.
-Ukochana?-zaprzeczył.-Przykro mi, ale nie widziałam jej.-odpowiedziała.-Powodzenia w poszukiwaniach.-dodała i wsiadła do autobusu, który chwilę temu się zatrzymał. Gregor pytał jeszcze wielu osób o bezdomną brunetkę, ale nikt nie był w stanie mu pomóc. Był zły na siebie. Na nich. Na nią. I choć nic mu nie zrobiła to wkurzało go to, że weszła mu do głowy, a wyrzuty sumienia nie dają mu żyć.
-Chce pan ulotkę?-usłyszał za sobą męski głos. Odwrócił się i zobaczył mężczyznę z plikiem ulotek, który ubrany był w podarte i pobrudzone ubrania.
-Długo pan tu stoi?-wziął jedną z ulotek i spojrzał na niego.
-Może ze dwie godziny, a co?
-Widział pan taką szczupłą brunetkę, która była ubrana w podarte jeansy i ciemną bluzę?
-Wie pan, wiele dziewczyn się tu kręci. Nawet jakbym chciał to nie mogę panu pomóc.-mężczyzna odwrócił się by rozdać ulotki przechodzącym ludziom. Zapanowała cisza między nimi. On nie miał pytań. Tamten nic nie mówił. Westchnął i wyciągnął z kieszeni portfel.
-Ile panu za to płacą?
-Niewiele.-odpowiedział. Skoczek otworzył portfel, przeliczył pieniądze i wyciągnął kilka banknotów, które dał biednemu mężczyźnie.-Niech pan rzuci te ulotki w cholerę i nie marznie.-uśmiechnął się.
-Nie mogę tego przyjąć.-chciał wepchnąć pieniądze do bluzy skoczka, lecz ten na to nie pozwolił.
-Panu się bardziej przydadzą.-posłał mu ciepły uśmiech i odszedł.

***
W dłoniach trzymałam kubek z ciepłą kawą i siedziałam otulona kocem. Anastas właśnie smarował dżemem bułkę i ukradkiem na mnie spoglądał, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Usiadł na przeciwko mnie i przyrzucił się drugim kocem, po czym poczęstował mnie jedną kanapką.
-Ile dziś zarobiłeś, że pozwalasz sobie na takie rarytasy?-zapytałam w końcu, bo zastanawiało mnie to odkąd wrócił i miał pełną siatkę zakupów.
-Jakiś miły chłopak podszedł dziś do mnie, trochę pogadaliśmy, a potem dał mi pieniądze i sobie poszedł.-odpowiedział.
-Lepszej historyjki się nie dało wymyślić? A może ty na sklep napadłeś?-zaśmialiśmy się.
-Bełkotał coś, ze szuka dziewczyny... Opis przypasował mi do ciebie.-westchnął.-Mogłem powiedzieć, że to ty to chociaż teraz byłabyś na randce.-dodał i zabrał się za pałaszowanie kanapki. Chłopak szukający dziewczyny, który daje mu pieniądze.. W głowie zrodziła się pewna myśl, ale czy nie była mylna? Przecież taka osoba, jak on nie zawracał by sobie głowy szukaniem mnie. Na pewno nie po tym, jak powiedziałam mu kilka słów od siebie.
-Jak wyglądał?-to pytanie wyszło z moich ust niepostrzeżenie.
-Przypominał mi Schlierenzauera, ale cholera go wie czy to on.
-Jak wygląda Schlierenzauer?
-Normalnie, jak każdy facet. Takie brązowe włosy, gęba nawet nawet.
-A imię?
-Gregor.-odpowiedział i zatopił usta w kubku gorącej kawy.
No to miło się zapowiada.

 

8 komentarzy:

  1. No więc. Ja też czekałam i się doczekałam :D U mnie jest juz 7 o ile nie czytałaś xD Przepraszam Cię ale mam koniec semestru i takie tam pierdoły więc na razie nie mam czasu xD
    No więc wracając do tematu to rozdział jest przeeeeboski. Gregor szukający dziewczyny (że Sophie, nie myśl sobie xD) taki słodki. Haha. I to jak dał pieniądze temu bezdomnemu. To dobrze że tak postąpił. Kraft zmężniał hahahahhaa ludzie trzymajcie mnie. Stefanek nie wydorośleje xD Zachowania Andreasa nawet nie będę komentować.No bo jak można nie stanąć w obronie matki?! Nieważne... Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze piszę to komentując Twój nowy rozdział : cudo, boski i w ogóle.
    Aj Kraft, dorosłym mu się zechciało być haha :-)
    Gregor szuka Sophie, widać, że wpadła mu w oko.;-)
    Andreas, szkoda chłopaka, ale zasłużył na psychiatryk :-)
    Czekam na następny rozdział i wenyy życzę kochana :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Stefcio i jego 'mężnieje' wygrali ten rozdział <3
    To było takie słodkie jak Gregor dał Anastasowi pieniądze :)
    A zachowanie Wellingera zostawię bez komentarza!
    Pozdrawiam i weny kochana! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. No to ten rozdział mnie troszke zaskoczył. Gregor dający pieniądze Anastusowi ( nie wiem jak to się odmienia. OMG co się ze mną dzieje ). Szukał również Sophi. To takie urocze. Andi zaczyna mnie troszke irytować nie wiem czemu. Powinno się go zaprowadzić do psychiatry na obserwacje czy coś. Czekam na następny. Pisz go szybko. Życzę weny.
    Pozdrawiam Aldona :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że Stefan dorasta itd, ale... ale niech przestanie bo wolę go w normalnej wersji :D Kurcze jak Andreas mógł nie stanąć w obronie matki? Jak można się tak zachować? Oh Boże!
    A co do Grega to miło, że dał pieniądze Anastasowi :) chyba dzięki Sophie zmienił swój pogląd na bezdomnych, brawo :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, hej :*
    No więc obiecałam, że dzisiaj napiszę trochę więcej...
    No więc tak na początek zaczynając od Andiego i tych jego spraw...
    Tata Wellinger na prawdę mnie irytuje... Nie rozumiem jak można się tak zachować... No i dochodzi tutaj do tego Wellinger Junior, który kategorycznie zachowuje się, kiedy nie zwraca uwagi na to jak jego ojciec traktuje matkę...
    Nie wiem dlaczego, ale w przeciwieństwie do Andiego, bo co raz bardziej traci na mojej sympatii (chociaż za każdym razem zastanawiam się czy da się bardziej... :/) to lubię ten jego podświadomy głosik. Mam nadzieję, że w końcu coś mu przemówi do tej jego pustej głowy.
    No to teraz kolej na Gregora...Zwykle ukazywany jest jako tak rozpieszczone dziecko, które za dużo ma, a tutaj zobaczył inne oblicze Schlieriego, które jednak bardzo mi się spodobało... Taki dorosły Gregor, który nie myśli tylko o sobie.
    No i Sophie... Ciekawa jestem co pomyślała, kiedy usłyszała imię "Gregor"... Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, bo w tym nie wiele o niej było.
    Ale tak podsumowując, Gregor i Sophie na +, a Wellinger ma umnie wielki -.

    Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny rozdział :*
    Ol-la

    PS. Swoją drogą, Anastas... bardzo ciekawe imię :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem ciekawa, co będzie dalej! Chciałabym bardzo, aby ten głosik Andreasa w końcu uświadomił mu, że kocha Sophie, musi o nią walczyć. Trudno jest mi wierzyć w takie zachowanie Andreasa ( nawet, jeśli jest to opowiadanie)...Szybciutko kolejny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć kochanie, chciałam Cię poinformować, że zostałaś nominowana do Libster award na moich dwóch blogach :)
    http://salty-tears-am.blogspot.com/
    http://Black-clouds-aw.blogspot.com/
    Wspaniły blog. Liczę, że odpowiesz na moje pytania :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń