czwartek, 15 stycznia 2015

Chapter 6.

Nie ma być łatwo.
Ma być trudno, ciężko i momentami cholernie źle.

Rozsunął drzwi, po czym z szerokim uśmiechem na twarzy podszedł do siedzącej po turecku dziewczyny. Uśmiechnęła się, gdy podał jej kieliszek czerwonego wina i przysiadł obok. Uważnie na nią spojrzał, gdy ta przystawiła kieliszek do ust, ale po sekundzie go odsunęła. Skoczek upił łyk swojego wina i spojrzał głęboko w jej ciemne oczy, które były wypełnione pustką i obojętnością wobec niego. Dziewczyna wstała od razu, kiedy ten chciał złożyć pocałunek na jej przedramieniu i usiadła na fotelu, a kieliszek odstawiła na niski stoliczek.
-Porozmawiamy, jak ludzie?-zagadnęła po chwili tym samym rozrywając gęstą atmosferę, jaka zapanowała. Chłopak zerknął na nią pytającym wzrokiem, czym dał jej prawo do kontynuowania.-Wiem, że jesteś komuś winny pieniądze i wiem też, że ten ktoś się ciebie uczepił. Możesz powiedzieć, o co chodzi?
-Skąd o tym wiesz?-niemalże warknął na biedną Sophie, która podkuliła nogi i zaplotła je rękoma.-Severin, Marinus, czy Markus? Który ci powiedział?-z wielką pogardą wypowiedział imiona swoich kolegów z kadry oraz przyjaciół spoza niej.
-To nie ważne. Chcę wiedzieć, czy to prawda.-nastała chwila ciszy pomiędzy nimi.-Andreas, czy to poważne?
-Nie, kurwa. Pożyczenie pieniędzy to błahostka, jak babka z piasku!-uderzył pięścią w oparcie łóżka z taką siłą, że dziewczyna aż drygnęła za strachu.-Nie wpieprzaj się w moje sprawy.-wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Chyba muszę się w nie wpieprzać, bo widzę, że ty sobie nie radzisz z własnym życiem.
-Z tego, co pamiętam to zerwałaś ze mną i nie mamy już ze sobą nic wspólnego.
-To po co przyszedłeś dziś z tym badylem i zacząłeś bredzić te wszystkie czułe słówka, co? Prawie się nabrałam, wiesz?
-Chwila desperacji. Nie bierz tego do siebie.-rzucił tym tonem, który zawsze ją irytował. Ubrał na siebie swoją białą koszulkę i podnosząc się z łóżka utrzymywał z nią kontakt wzrokowy.
-Jesteś egoistycznym dupkiem..
-Kiedyś tego dupka kochałaś, skarbie.-posłał w jej stronę niewidzialnego całusa i perfidnie się uśmiechnął.
-Powiem ci coś, okey?-skinął głową na znak zgody. Ta podeszła do niego i nie minęła krótka chwila, gdy poczuł jak z głowy spływa mu stróżką wylane wino.-Chyba zapomniałeś dosunąć drzwi, jak wychodziłeś.-tym razem to Soph wysłała niewidzialnego całusa i odstawiła kieliszek na komodę.-Jak chcesz zgrywać macho i robić z dziewczynami, co chcesz po jakichś prochach.. to chociaż rób to dyskretnie, skarbie.-parsknęła śmiechem. W oczach młodego skoczka pojawiły się iskierki nienawiści, jaką dusił w sobie. Nigdy nie znosił, gdy ktoś zrobił sobie z niego pośmiewisko. Tym bardziej denerwowało go to, że śmiała się z niego jego stara "własność". Nie myśląc dłużej, skoczek złapał ją za nadgarstki i przyparł mocno do ściany.
-Ktoś pozwolił ci się śmiać?-syknął, patrząc jej w oczy.-No co się krzywisz? Czyżby cię bolało?-chłopak zaśmiał się widząc, jak dziewczyna jest bliska płaczu. Zaciskał dłonie na jej drobnych nadgarstkach, niczym zaciskająca się lina na szyi wisielca.
-Au..
-Hm.. fakt, powinienem był uważać na to, co robię. Ale tak, czy tak i tak jesteś, będziesz i byłaś suką.-pocałował ją szybko w usta, po czym puścił ją i po prostu sobie wyszedł. Kiedy wyszedł z jej bloku od razu dopadł go jeden ze służących Thomasa. Andreas nie zwracał uwagi na łysego kolesia. Spokojnie zapalił sobie papierosa i oparł się o ścianę budynku.
-Bierzcie ją sobie.-wypuścił dym z ust i powoli się oddalił..

***
Siedziałam oparta o zimną ścianę z rozmasowywałam swoje nadgarstki. Wokoło widniał czerwony ślad po zaciśniętych dłoniach Wellingera. Z trudem je dotykałam, bo ból był nie do zniesienia. Ten dupek postradał chyba wszystkie rozumy. To, że zwyzywał mnie od suk i kolejny raz się mną zabawił jakoś strawiłam, ale to, że dosypał mi jakiegoś świństwa do kieliszka.. Nie spodziewałbym się tego po nim. Nigdy. Jakim trzeba być człowiekiem, by chcieć za wszelką cenę pozbyć się drugiej osoby? Nie zrobiłam mu nic strasznego. Zawsze byłam na każde jego zawołanie, a on? Chciał odpłacić mi się za to wszystko poprzez dosypanie mi czegoś do wina. Czy tak zachowuje się normalna osoba? Bo według mnie to do normalności mu już sporo brakuje..
Z bólem wymalowanym na twarzy podniosłam się, by pójść otworzyć drzwi, do których ktoś się strasznie dobijał. Jeśli to Andreas to przysięgam, że nie ręczę za siebie. A jeśli za drzwiami stoi Severin to jemu też oberwie się za swojego życzliwego przyjaciela. Niestety pomyliłam się i to bardzo, bo zamiast nich ujrzałam po drugiej stronie jakiegoś mężczyznę. Na oko wyglądał na 30 lat, ubrany był w drogi, ciemny płaszcz, na którym przewieszony był szalik oraz ciemne spodnie i świecące buty.
-Witam.-uśmiechnął się szeroko, po czym wszedł bez zaproszenia do środka i swobodnie rozglądał się po mieszkaniu.
-Ej, ej. Może kultury trochę, co?-zamknęłam drzwi za dziwnym facetem. Odwrócił się i zmierzył mnie wzrokiem.-Czego pan chce?
-Ty jesteś Sophie, tak?
-Zależy kto pyta.
-Jestem dobrym przyjacielem twojego byłego chłopaka.-tajemniczo się uśmiechnął.-Wiesz..-usiadł na krześle, zakładając nogę na nogę.-Ten twój chłoptaś wisi mi kupę szmalu, ale darowałem mu dług.
-Nie jest moim chłoptasiem, to po pierwsze. A po drugie po co pan tu przyszedł?
-Spokojnie, słoneczko. Złość szkodzi piękności.-powiedział.-Dostanę może szklankę wody?
-Nie.
-Pyskata jesteś.-puścił oczko.-Lubię takie.
-Ale takie nie lubią pana. Mógłby pan już wyjść?-mężczyzna zarzucił szalik do tyłu i wstał. Moje serce dziwnie przyśpieszyło, a on był coraz bliżej. Byłam, jak w pułapce, bo znalazłam się między ścianą, a szafką. 
-Jesteś moją nagrodą główną.-szepnął mi wprost do ucha. Mężczyzna położył dłoń na moim policzku. Jego trupio niebieskie oczy, które przeszywały mnie na wskroś, świeciły niczym zapalona świeczka. Swoim spojrzeniem przyprawiał mnie o dreszcze. Sprawił, że straciłam siły na odepchnięcie go. Czułam, jak jego druga ręką dobiera się do mojego dekoltu. Jak potem zaczyna dotykać moich piersi przez cienki materiał koszulki. Po chwili jego usta znalazły się na moich. To było tak bardzo obleśne, ale nie miałam szans, by go odepchnąć, by to przerwać. Robił, co chciał, nie przerwałabym tego.. Ściągnął ze mnie koszulkę i wtedy poczułam ukłucie w plecy. Zaraz po tym straciłam świadomość i ostatki racjonalnego myślenia..

***
Odpowiedz mi na jedno, głupie pytanie: czy ty do diabła jesteś z siebie dumny?! Zachowujesz się, jak rozkapryszona gwiazdka Hollywood, a jesteś zwykłym skoczkiem, który przez głupotę straci wszystko. Weź ty spójrz w lustro, kogo ty tam widzisz? Patrząc na ciebie, odpowiem szczerze, że nie widzę już nikogo. Jesteś zerem, kretynem, frajerem, dupkiem. 'Bierzcie ją sobie', czyś ty na łeb upadł? Wiesz, co ta banda łysych goryli może jej zrobić? Wiesz, co sam Thomas może z nią zrobić? Wróć tam. No zależy ci na niej. Wróć póki możesz i jej pomóż. Ona cię potrzebuje głąbie.
Kochasz ją...
Andreas walnął się kolejny raz po głowie, by wygonić z niej ten mały i denerwujący głosik. Odkąd wrócił do domu, myślał tylko o tym, że to koniec problemów. Wreszcie Thomas da mu spokój, a Soph przestanie zgrywać jego matkę chrzestną i zniknie z jego życia. Dziwne jest to, w jaki sposób teraz o niej myślał. Kiedyś była jego księżniczką, po za którą nie widział świata. Później stała się jego własnością, a teraz? Kim była dla niego teraz? Nie była mu obojętna, ale właśnie to wyrażał swoim zachowaniem.
-Synu, chcesz piwo?-miejsce na kanapie obok niego ugięło się pod ciężarem jego ojca.-O czym tak myślisz?-podał mu otworzoną już butelkę z piwem.
-Myślę o Soph.
-Matka coś wspominała, że się rozstaliście. Brawo synu. W końcu zmądrzałeś.-w geście pochwalnym poklepał go po ramieniu, po czym upił dość sporą część zawartości swojej butelki.-Nie myśl o niej. Nigdy nie była warta takiego kogoś, jak ty. Podła szmata..-westchnął spoglądając na zamyślonego syna.
-Nie znałeś jej.
-A ty ją znałeś? Zwykła sierota, która widziała w tobie sponsora.
-Może i masz rację..-powiedział po dłuższym przemyśleniu ojcowskich słów.
-Daj sobie spokój, bo obaj wiemy, że możesz mieć każdą.-obaj naraz się zaśmiali.-Nie dołuj się już tylko włącz telewizor, zaraz mecz.
-Kto gra?
-Bayern synku, Bayern.-pokiwał z politowaniem głową i wlepił wzrok we włączający się telewizor.
Andreas niezbyt skupiał się na transmisji meczu swojej ulubionej drużyny. Bardziej myślał o swoim życiu i miał w głowie słowa ojca "stać cię na każdą". Teraz był wolnym człowiekiem.. Dlatego, gdy tylko skończyła się pierwsza połowa meczu, a Bayern prowadził 2:0, on zerwał się na równe nogi i wybiegł z domu. Napisał krótkiego sms do kolegów, gdzie mają się spotkać na piwie i ruszył przed siebie.

***
W klubie aż roiło się od dziewczyn lekkich obyczajów. Na rurach tańczyły te z "dolnej półki", natomiast na i przy stoliku Andreasa i reszty chłopaków kręciły się te z tej "górnej półki". Chłopak teraz czuł, że żyje. Pił piwo z najlepszymi kumplami, dookoła roiło się od seksownych dziewczyn, a irytujący głos wreszcie opuścił jego głowę.
-No to za wolność kolegi.-powiedziała jedna z tańczących dziewczyn, dała Andreasowi buziaka w policzek i przechyliła kieliszek z przezroczystą cieczą.
-W końcu stary, w końcu.-rzekł Markus, któremu przed chwilą na kolana władowała się piękna, długonoga brunetka.
-Zatańczysz?-szepnęła do jego ucha. Brunet skinął głową i szybko odeszli od stolika, ale wcale nie podążając na parkiet tylko w stronę pokoi. Przy stolik został dobrze bawiący się Markus, zamyślony Freund i podniecony Andreas, któremu już dobrze huczało w głowie. On też za wiele nie myśląc, oddalił się od kolegów z nowo poznaną blondynką. Najpierw na parkiet, a potem na prywatne zapoznanie.
-Stary, wyluzuj się!-młodszy kolega uderzył Freunda w ramię.-Siedzisz spięty, jak plandeka na żuku.-zarechotał i dopił swojego drinka.
-Idziesz do domu?-Severin puścił pytanie Krausa mimo uszu.
-Pogięło cię? Impreza się rozkręca stary!
-No to ja spadam.
-No co ci jest? Po letnim sezonie wyglądasz i zachowujesz się jak rencista.-ponownie zarechotał ze swojego "udanego" żartu. Freundowi wcale do śmiechu nie było. Nie miał ochoty patrzeć, jak Andreas marnuje sobie życie. Fakt, kiedyś uważał jego zachowanie za coś fajnego, normalnego, ale teraz? Po tym, co zobaczył na siłowni i czego dowiedział się od jego byłej dziewczyny, zupełnie stracił do przyjaciela szacunek. I czy w ogóle on może nazwać go jeszcze swoim przyjacielem? Przecież od dłuższego czasu ich relacje wyglądają, jak pogoda w Harrachowie, gdy odbywały Mistrzostwa w lotach.
-Powiedz chłopakom, że się źle czułem. Nara.-przybił z młodszym kolegą "żółwika" i opuścił klub. Miał zamiar iść do domu, ale jego nogi poniosły go w zupełnie innym kierunku.


****
Hej, hej! 
Co do rozdziału-masakra.
Co do dzisiejszych kwalifikacji-Maciek Bogiem <3
Co do dzisiejszego konkursu-szkoda, że nie wszyscy Polacy się zakwalifikowali, ale cieszę się, że Krafter wygrał i przejmie od Michiego koszulkę lidera ♥
Co do was-w komentarzach pod poprzednim rozdziałem wszyscy krytykowaliście Soph, że już wybaczyła Andiemu. Postanowiłam was trochę zaskoczyć i pokazać, że wcale tego nie zrobiła.
Życzę miłego czytania i do napisania! ;)

9 komentarzy:

  1. Ha, mądra Sophie! Już się bałam, że wypije tego drinka, a potem...
    Kiedy pojawi się Gregor? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matematyka poczeka, muszę skomentować :-)
      Jaki egoista. Nie znoszę takich ludzi, jak on tak mógł!
      Dobrze, że Sophie nie wypiła tego wina, brawa dla niej. Freund musi ją ratować, może zdąży.
      Czekam na następny :-)

      Usuń
  2. Czy tą osobą w mieszkaniu Sophie był Freund? Bo mam dziwne przeczucie, że tak :)
    Powtórzę to chyba już z setny raz. Wellinger to straszny cham! Stracił w moich oczach :P
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, wow, wow, wow. Boże jak ten Andreas mnie denerwuje! No za uczy bym go ciągnęła za to. Mam nadzieję, ze Sophie nic się nie stanie. Czekam na kolejny, pozdrawiam :3 /Maja

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej :*
    Dzisiaj będzie trochę krótko bo jestem w drodze do Zakopanego.
    Rozdział bardzo fajny i przede wszystkim cieszę się że Sophia zauważyła ten cały "incydent".
    Więcej napisze pod kolejnym rozdziałem jak będę już w domu ;)

    Pozdrawiam :*
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawa dla Sophie, że tego nie wypiła. Fajny rozdział ;)
    Czekam na Stefana i Gregora! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawo , że Sophie tego nie wypiła. A tak swoją drogą to wiedziałam , że tego nie wypije.
    A Wellinger ten zasrany egoista! Wrrrr!!! Freund zdąży. Na pewno zdąży. Musi zdążyć!
    Mam ochotę pieprznąć go w ten jego pusty łep!
    Biedna Sophie....
    Pozdrawiam i czekam na kolejny.
    GosiaczeK ^^

    P.S. Zapraszam do siebie na 5 rozdział http://sztuka-zapominania.blogspot.com/2015/01/5niespodziankaberlin.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudownie piszesz *_* kiedy następny???

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez krótką chwilę czułam ulgę (tak, nie napiła się!). To była naprawdę krótka chwila. Potem zaczął się we mnie zbierać niepokój co do ich rozmowy - Andi szybko przerzucił się na tę część osobowości, która w nim przeważa. Zaczęły lecieć bardzo nieprzyjemne słowa z obu stron - szkoda, że tylko z jednej były one uzasadnione. Domyślam się, że chłopak mówiąc "bierzcie ją sobie" zrobił jej prawdopodobnie największą krzywdę, jaką mógł. Naprawdę, kiedy czytałam jego wewnętrzną walkę z poprzedniego rozdziału miałam krótką nadzieję na to, że się opamięta. Jasne, było to niemalże niemożliwe - zwłaszcza, kiedy pod domem czekała ta cała banda. Mimo to... miałam króciutką nadzieję na to, że Andreas sam wypije piwo, którego sobie naważył. Niestety - szybko ta nadzieja została rozwiana.
    Tak więc się zaczęło... pewnie dziewczynie już nie odpuszczą. Czekam na dalszy rozwój sytuacji, więc czytam kolejne fragmenty.
    "Dobre ja" Andreasa wciąż daje o sobie znać, najgorsze jest to, że jest skutecznie zagłuszane - jak nie przez niego, to przez kogoś innego. Ojciec pokazuje swoją całkowitą bezmyślność. Typowy samiec, któy uznaje kobietę za zabawkę. Nie rozumiem, jak można tak jeździć po ludziach, których nawet się nie zna. Całkowicie tego nie rozumiem. Wspiera swojego syna (i równocześnie go krzywdzi) w jego strasznym zachowaniu. Podbudowuje jego ego jeszcze bardziej, mimo że ono już jest nabrzmiałe.
    Chciałam już marudzić, że zachowanie całej ekipy wydaje się dość nierzeczywiste, kiedy Freund (ten, w którego wiary nie traciłam od samego początku) w końcu pokazał, że jednak jest chociaż jeden normalny. Ciekawa jestem, dokąd te nogi go powiodły, jednak tego dowiem się dopiero za kilka godzin, bo następny rozdział przeczytam dopiero po drużynówce w Zakopanem :)
    Pozdrawiam,
    ~Fri. (www.skok-do-niesmiertelnosci.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń