piątek, 16 stycznia 2015

Chapter 7.

W tym wieku wiele się nie rozumie, to fakt, 
za to czuje się głębiej, niżby się rozumiało.

Noc nie należała do tych najmilszych i najcieplejszych. Niebo pokryte było ciężkimi, ciemnymi chmurami, które na pewno przyniosą opady. Pomiędzy dwoma chmurami tkwił księżyc, który za wszelką cenę starał się przebić, by oświetlić ziemię swoim blaskiem, ale zwyczajnie nie miał siły. Severin wpatrywał się w oświetlony blok byłej dziewczyny swojego byłego przyjaciela. Skoczek sam nie wiedział dlaczego przyszedł właśnie tu. Po prostu dał się ponieść własnym nogom. Wgapiał się w okno, które wywodziło się z jej kuchni, jakby liczył, że zaraz zapali się w nim światło. Stał w jednym miejscu kilka dobrych minut, a jego myśli gryzły się ze sobą. Dziwne przeczucia, że coś jest nie tak nie dawały mu spokoju, a z drugiej strony zastanawiało go, dlaczego jakaś dziewczyna tak mu utkwiła w myślach.
Ostatni raz zerknął na okno i odszedł. Powoli, powoli, aż zniknął za zakrętem.
***
Andreas wyszedłszy spod prysznica, wziął ręcznik i zaczął dokładne wycieranie swojego ciała. Następnie założył dresowe spodnie oraz podkoszulek i opuścił łazienkę. Teraz zostało mu spakowanie się na wieczorny wyjazd na zgrupowanie. Cieszyło go to, że w Turcji chociaż trochę odpocznie i zapomni i nieudanym letnim sezonie. Swoimi myślami był zupełnie daleko od Sophie, która została przez niego wystawiona, jak kość dla psa. Skoczek nie miał nawet zamiaru myśleć o niej. Skupiał się tylko i wyłącznie na sobie. Kiedy w radiu puścili jego ulubiony kawałek, zaczął nucić jego melodię pod nosem i starannie układał rzeczy w walizce. 
-Mogę?-zza drzwi ujrzał twarz swojej ukochanej siostry i uśmiechnął się.
-Co tu robisz?-zamknął ją w mocnym braterskim uścisku, całując w czubek głowy.
-Słyszałam, że dziś wybywasz na zgrupowanie i przyszłam się pożegnać.-usiadła obok jego jeszcze nie do końca spakowanej walizki i założyła nogę na nogę.-Co u ciebie braciszku?
-Stara bieda.-uważnie przyglądał się wyciągniętej koszulce, po czym ponownie wrzucił ją do szafki.-A u ciebie? Jak tam z Tonim?
-U nas wszystko okey. Po jutrze jedziemy do jego rodziców, bo najwyższy czas poznać przyszłych teściów.-melodyjnie się zaśmiała.-A teraz na poważnie bracie.. Co się z wami stało?
-Z kim?
-Ty i Soph. Przecież do siebie pasowaliście.
-Widocznie nie, skoro już ze sobą nie jesteśmy.-mruknął, dopinając spakowaną walizkę.
-Nie chce ci prawić kazań, bo to twoje życie. Chciałam tylko wiedzieć, co się stało, bo zdziwiłam się, jak rodzice mi o tym powiedzieli.-powiedziała, patrząc na brata.-Poza tym byłam u niej. Nie otworzyła mi.
-Widocznie jest u swojego kochasia.
-Zdradziła cię?
-Nie pierwszy raz. Lista jej kochanków jest sporo większa.
Jak ty się nie wstydzisz pieprzyć takich głupot? Jedyna osoba, która w tym związku skakała w bok to tylko i wyłącznie ty, Wellinger! 
-Zamknij się.-strzelił się w głowę, by pozbyć się głosu, który znów do niego wrócił.-Przepraszam, gadam do siebie.-wytłumaczył, gdy zobaczył pytający wzrok siostry.
Nie otworzyła jej, no weźże się tym przejmij chłopie. Thomas, kapujesz? Thomas ją dopadł, a ty się spokojnie pakujesz na wczasy do Turcji!
-Zamknij się.-ponownie strzelił się w głowę, ale tak, by siostra tego nie spostrzegła. Nie chciał wyjść na gadającego do siebie palanta.
Nawet bez tego jesteś palantem.
-Czy ty się możesz odwalić?-mruknął pod nosem.
-Co ja ci robię?
-Nie ty.
-Więc kto? Nikogo innego tu nie widzę.-rozejrzała się.-Schizujesz braciszku, a to ciężka sprawa..
-Dzieciaki chodźcie.-z dołu dobiegł ich basowy głos ojca. Spojrzawszy po sobie, opuścili pokój z uśmiechami na twarzy. W jadalni czekała na niego druga z sióstr, którą również powitał mocnym uściskiem, a następnie całą rodziną zasiedli do stołu. Wokoło unosiła się miła, rodzinna atmosfera, której dawno w tym domu nie było. Może to dlatego Andreas zapomniał, że ludzkie uczucia istnieją? Może właśnie takich chwil w życiu mu było potrzeba-zwykłych, rodzinnych i spokojnych.

***
Widziałam zwyczajną ciemność, która cholernie mnie przerażała i paraliżowała. Nie wspomnę tu o związanych rękach i nogach, ale i zawiązanych oczach i zatkanych ustach. Dwa cholernie ważne pytania nasuwały mi się na myśl, jedno: co oni ze mną zrobią, a drugie: czemu Andreas zachował się, jak największa świnia na ziemi. Bałam się, że to moje ostatnie chwile życia. No bo co może zrobić ze mną dwóch albo trzech facetów? Jak na razie słyszałam tylko ich obleśne tematy rozmów i te głupie śmiechy. Naprawdę super, naprawdę.
-Laleczko, zaraz dojedziemy na miejsce.-ohydna męska dłoń przesuwała się po moim kolanie w górę. Zaczęłam się wiercić, by ta osoba przestała, ale skończyło się na tym, że porządnie uderzył mnie w udo i kontynuował.-Nie pozwalaj sobie, bo przestanę być miły.-ciężki głos przeszył moje ucho, na którym za chwilę ktoś złożył pocałunek.-Już nie mogę się doczekać, aż będziemy sami.-szepnął.
-Szefie, a co z nią potem zrobimy?
-Jak to co? W lesie jest jeszcze sporo miejsca na kolejny grób.-zaśmiali się. Przeszył mnie dreszcz.-Chyba, ze nasza mała kochana Sophie będzie grzeczną i użyteczną dziewczynką.-zostawił mokry ślad na moim policzku. Nie mogłam już tego wytrzymać. Byłam ciągle dotykana, całowana.. Najgorsze było słuchanie ich zboczonych rozmów, w których ja brałam główny udział. W tamtej chwili wolałabym żeby od razu mnie zabili, niż trzymali. Nie wiem, jak długo to wytrzymam. Po prostu tego nie wiem..

***
-Kraus.
-Jestem.-zasalutował Marinus i jak zwykle się wyszczerzył.
-Freund.
-Jestem.-mruknął, rysując niewidzialne kółka na hotelowych schodach.
-Eisenbichler.
-Jestem kapitanie.-wrzasnął tak głośno, że ludzie, którzy znajdywali się przed hotelem, patrzyli na całą grupkę.
-I Wellinger.-trener Schuster schował listę do kieszeni i założył czapkę.
-Jestem.-odezwał się najmłodszy członek kadry i wrócił do słuchania życiowej historii Freitaga.
-Do 18 macie czas wolny. Potem widzę was na kolacji, a następnie idziemy do sali konferencyjnej na zdjęcia dla Audi. Rozumiemy się?
-Tak jest.-wrzasnął po raz kolejny Markus.-Sorry.-szepnął, kiedy zobaczył, że koledzy karcą go wzrokiem. Skoczkowie, ciągnąc walizki, udali się do swoich pokoi, gdzie mieli się odświeżyć, odpocząć po locie i przebrać. Andi ucieszył się, gdy zobaczył, że do jego pokoju przydzielono Krausa. Obaj zawsze świetnie się dogadywali i tworzyli zgrany duet. Może nie było tego widać, ale darzyli się przyjaznym podejściem do siebie i potrafili się dogadać.
-Poszedłbym na panienki.-Kraus od razu runął na łóżko i założył ręce pod głowę.
-Uważa, bo Schuster nas puści.-młodszy z nich podszedł do okna i rozszczelnił je, bo dało się wyczuć, że ściany były niedawno odnawiane.
-Nie musi wiedzieć.-Marinus puścił oczko koledze.-O 12 w nocy nie będzie przecież chodził po pokojach i nas sprawdzał.-poruszał zabawnie brwiami, czym doprowadził do śmiechu Wellingera.
-W sumie to masz rację.-powiedział.-Zresztą możemy zabrać go ze sobą. Chciałbym zobaczyć, jak zarzuca bioderkami na parkiecie.-dodał i obaj wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.

-Przepraszam was bardzo, ale czy możecie się nie ruszać?-pani fotograf była już u kresu swojej wytrzymałości.-Czy może ich pan jakoś uspokoić?-zwróciła się o pomoc do trenera, który dopiero przyszedł z kolacji. Przez wypchane jabłkiem usta nie mógł nic powiedzieć, więc spojrzał na nią pytająco.-Tych trzech z tyłu rozwala mi całą sesję.-wskazała palcem na Wellingera, Krausa i Eisenbichlera.
-Chłopaki! Co to ma być?
-Sesja proszę trenera.-rzucił Kraus.
-Uważaj, żeby ci zęby nie wyschły.-Schuster zgasił swoim tekstem skoczka, któremu uśmiech zszedł z twarzy.-Albo staniecie jak ludzie, albo pieniądze za sesję oddam na akcję charytatywną.-zagroził. Młoda fotografka patrzyła na niego z podziwem, kiedy tylko skoczkowie ustawili się w odpowiednich pozycjach.-Niech pani tak nie patrzy. Miesiące harówki z tymi materialistami wiele uczą.-Schuster machnął ręką i spoglądając na chłopaków, usiadł na fotelu. Zapewne gdyby nie jego obecność na sali to sesja by się nie odbyła, ponieważ chłopaków ciągle coś śmieszyło. Po trzech godzinach robienia kilku zdjęć, chłopcy mogli spokojnie udać się do swoich pokoi. Wszyscy wybiegli na przód, jak banda dzikusów, natomiast Andreas zwolnił kroku, by pogadać z zamyślonym Severinem.
-Co jest grane?-zagadał, widząc, że kolega nie ma najmniejszego zamiaru tego zrobić.
-Nic, wszystko spoko.-mruknął.
-Co ty obrażony jakiś jesteś?
-Nie.
-No widzę przecież.-brnął dalej w ten temat.-Przecież mi możesz powiedzieć.-klepnął go przyjacielsko w plecy.
-Nie mogę.
-Uuu.-zawył.-Ładna jest?
-Kto?
-No ta dziewczyna, o której nie chcesz powiedzieć swojemu przyjacielowi.-zaśmiał się.
-Wiesz co Andreas? Tu nie chodzi o żadną dziewczynę, ani o kogokolwiek. Tu chodzi o to, że ja już nie mam przyjaciela i tak jest mi dobrze.-swoją odpowiedzią zbił uśmiech z twarzy młodszego kumpla i zniknął za drzwiami windy.
Moje gratulacje Andreas. Naprawdę jestem z ciebie taka dumna. 
Najpierw Soph, teraz Severin.. Kto będzie następny? Obstawiamy zakład? No błagam zgódź się. To jest takie ciekawe, że aż warte zakładu. 
-Zamknij się.-mruknął pod nosem, zmierzając w stronę holu.
Jak się czujesz będąc na etapie tracenia najbliższych?
Jak się czujesz jako skończony frajer?
Przyzwyczajaj się do samotności Wellinger...
-No zamknij się.-strzelił się w głowę, by zlikwidować cholernie męczący go głosik.
-Chodź.-usłyszał z tyłu głos Marinusa. Spojrzał na niego i resztę chłopaków, po czym całą grupką opuścili hotel i udali się do najbliższego klubu. Mimo wszystkich ładnych dziewczyn, które kręciły się koło niego, on nie mógł wyrzucić z głowy słów swojego dobrego duszka "przyzwyczajaj się do samotności". Starał się nie myśleć o tym, ale nie potrafił. Dlatego stwierdził, że musi zapić to czymś lepszym. Nie myśląc wiele, ruszył do baru, gdzie zamówił kolejkę porządnej whiskey, a potem następną, następną i następną ...


6 komentarzy:

  1. Świetny jest ten blog, kocham skoki narciarskie. A Ty piszesz w taki lekki sposób, bardzo fajnie czyta się to opowiadanie. Gratuluję ;) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Martwię się o Sophie.. kurcze, żeby oni jej nic nie zrobili no :( Andreas w Turcji sobie siedzi i po klubach lata, a ona biedna.. eh, szkoda gadać..
    Czekam na kolejny ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech ten Andreas rzuci to zgrupowanie i leci szukać Sophie! Gdybym go dorwała w swoje ręce to zmądrzałby od razu :D Świetny rozdział ;) /Maja.

    Ps. czekamy na Schlieriego i Stefana <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawia mnie, czy wtedy, kiedy Severin był pod domem Sophie, ona jeszcze tam była. Może mógł ją uratować przed tymi zbrodnialcami? Widać, że ma poczciwe serce, przejął się sprawą, która w gruncie rzeczy go nie dotyczy. Rozumiem, co on czuje, bo sama też się często przejmuję tym, co mnie w ogóle nie dotyczy. Współczuję mu też, bo wiem, jakie to jest męczące.
    Zła strona Andiego trzyma się go całkowicie, mimo że jego dobra część tak mocno krzyczy do niego z środka, jego ego i jego serce, ciągła wewnętrzna walka. Właśnie z tego powodu cały czas sądzę, że jest dla niego nadzieja, że w końcu jego serce przeważy, że będzie taki, jaki był, a nie taki, jaki usilnie próbuje się stać. Chce być nieczuły na krzywdę, do której sam doprowadza, ale nie do końca potrafi. A takie rozmowy z samym sobą... choćby nie wiem, jak to brzmiało, to takie coś prowadzi do schizofremii, zwłaszcza, kiedy mówi do siebie w formie "Ty". To, co robi, powoli załamuje go psychicznie.
    Wiem już, że dziewczyna została uprowadzona. Co z nią zrobią? Ucieknie, ktoś ją uratuje czy może Wellinger w końcu ogarnie życie? Wiemy, że nie zginie - inaczej wśród bohaterów nie pojawiłby się Schlierenzauer, prawda?
    Mamy sesję zdjęciową Niemców - kurcze, nawet nie wiesz, jak mi dziwnie się czyta o nich jako o materialistach po dzisiejszym, kiedy to właśnie oni zdecydowali się oddać całą nagrodę za dzisiejszy konkurs dla Nicka Fairalla. Severin zostawił Andreasa. Trochę żałuję, bo wydaje mi się, że on jako jedyny miał możliwość przemówienia temu chłopakowi do głowy. Wydaje mi się, że gdyby wszyscy wokół - świadomie lub nie - nie wspierali go w jego zachowaniu, może nie doszłoby do tragedii. Prawdopodobnie będzie musiało się coś stać, żeby Andreas zrozumiał, jak strasznie postępywał.
    Na koniec poza marudzeniem o niepoprawnie zapisanych dialogach chciałam Cię tylko poprosić o poprawę malutkiej literówki "-Stara biedna.-uważnie przyglądał się wyciągniętej koszulce, po czym ponownie wrzucił ją do szafki.-A u ciebie? Jak tam z Tonim?", "bieda" oczywiście oraz "Eisenbichler", nie "Eisebichler" przy wymienianiu skoczków.
    Pozdrawiam,
    Fri (www.skok-do-niesmiertelnosci.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, hej :*
    No to się dzieje. .. szkoda że zakończyła w takim momencie bo bardzo chciałabym się dowiedzieć co dalej z Sophie. .
    Dzisiaj tak bardzo krótko ale wybacz... jestem mega zmęczona po 10 godzinach stania pod skocznia ;*
    Pozdrowienia z Zakopanego
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, ze dawno nie komentowalam, ale czytalam. Musze ci powiedziec, ze opoeiadanie z rozdzialuna rozdzial robi sie coraz ciekawsze. Mam nadzieje, ze Andreas w koncu przejrzy na oczy i zrozumial, co zrobil. Ale wszystko wyjdzie, tak mysle, juz niedlugo. No too kochana weny Ci zycze jk czekam na nexta
    Pozdrawiam Bjørghild Romøren ;*

    OdpowiedzUsuń