Takie oto jest pierwsze przykazanie miłości:
prosić tylko o to, co uczciwe i czynić tylko to, co uczciwe.
Obudziło go stukanie dobiegające z pomieszczenia pod jego pokojem. Ze złością wymalowaną na twarzy przekręcił się na brzuch i schował blond głowę pod poduszkę. Kiedy nic to nie dało postanowił, że zejdzie z łóżka i pójdzie zobaczyć, co lub kto nie daje mu spać. Schodząc po schodach słyszał stłumione głosy rodziców dyskutujących zawzięcie o zapewne ważnej sprawie. Jego pojawienie się w kuchni spowodowało przerwanie rozmowy i nagłą zmianę tematu. Właśni rodzice mieli przed nim tajemnice, a jak na dziecko przystało powinien był zapytać, czy wszystko okey. Postanowił, że oleje to i podszedł do lodówki po butelkę mleka. Następnie wlał je do garnka i stanął z założonymi rękami przodem do rodziców.
-Wcześnie wstałeś.-jego mama przerwała dziwną ciszę panującą w domu. Wytarła ubrudzone mąką dłonie i zaczęła poszukiwać czegoś w szafce nad kuchenką.-Możesz mi to zdjąć?-zapytała syna i wskazała na opakowanie kakao. Skinął głową i podał matce rzecz, o którą prosiła, a następnie wyłączył gotujące się mleko i nalał do kubka, który kiedyś kupił swojej dziewczynie. Kupił, bo gdy nocowała, a chciała napić się kakao to nie miała w czym. W jego domu wszystko było wyliczone. Kilka sztućców, kubków i innych przyborów kuchennych było wyliczone dla rodziny. Dla gości takie rzeczy pochowane było po szafkach. Wszystkim w tym domu zarządzał ojciec skoczka. Jego matka miała do powiedzenia niewiele. A patrząc na to z innej perspektywy można było dostrzec, że młody Wellinger strasznie się do niego przydał.
-Na mnie czas.-ojciec chłopaka odstawił kubek po kawie do zlewu i na pożegnanie dał żonie całusa w skroń.-Potem dokończymy rozmowę.-zabrał ze stołu jakąś teczkę z dokumentami i wyszedł.
-Kiedy Sophie nas odwiedzi?
-Nie wiem.-dał matce krótką i mało wyczerpującą odpowiedź.
-Pokłóciliście się?
-Czemu niby? Wszystko między nami okey tylko ona ma mało czasu.. Wiesz studia.
-Na pewno?
-Mamo, co cię wzięło na zabawę w detektywa?-zirytowała go gra w jaką chciała bawić się jego matka.-Między nami jest okey. Rozumiesz? Okey.
-Zaprosisz ją dziś na obiad?
-Nie będzie mnie w domu, więc po co?
-Wiesz co synku? Idziesz w ślady ojca, ale nie płacz potem jak ona cię zostawi. Bo trafiłeś na super dziewczynę. Ma ambicje, plany, studiuje, a ty? Zachowujesz się jak dziecko, bo mówisz, ze jest dobrze, a nie jest...
-Nie wpieprzaj się w moje życie.-gwałtownie wstał od stołu i zostawił matkę samą w kuchni. Wściekły wrócił do swojego pokoju i kopnął z całej siły w stojący fotel. Jego matka zaś rozłożyła bezradnie ręce, bo zamiast chcieć pomocy jej syn odwraca się od tych, którzy na prawdę go kochają..
***
-Severin nie śmiej się, jak ciota tylko sam to podnieć.-krzyknął Marinus z drugiego końca siłowni.
-To nie jest dla takich mężczyzn, jak ja!-dumnie wypiął klatkę piersiową w przód i się po niej pomasował.-Au.-jęknął, gdy poczuł wbijające się palce Wellingera.-Siema młody!-przywitał się z nim poprzez strzelenie mu w łeb i pognał na bieżnię.
-A ten co dziś taki wesoły?-wskazał na starszego kolegę i rzucił butelkę wody na podłogę. Usiadł na krzesełku i zaczął dopasowywać do siebie ciężar hantli.
-Pewnie dziewczyna się w nocy spisała.-zdyszany Eisenbichler runął z hukiem na podłogę i przykrył twarz ręcznikiem.
-Przynajmniej moja, bo nie twoja.-krzyknął Severin.
-A skąd ty możesz wiedzieć, co?
-Borsuk brzydziłby się pójść z tobą do łóżka.
-Ty jakoś nie protestowałeś.
-Co?!-wrzasnął Kraus wraz z Wellingerem i spojrzeli na biednego Freunda, który nie wiedział gdzie podziać wzrok.
-No co się gapicie?-spytał w końcu koncentrując wzrok na kolegach.-Po imprezie w Wiśle trochę pomyliłem pokoje..-spuścił wzrok na podłogę, a chłopcy spojrzeli na leżącego kolegę.
-Pomylił pokoje, władował się do mojego łóżka, a rano jak tylko zobaczyłem jego mordę na poduszce obok to nie wiedziałem, co robić!
-Spaliście ze sobą?
-Nie.
-No jak nie?
-No, a tak?
-A nie?
-Ogarnijcie się już.-zarządził Andreas i na siłowni zapanowała cisza. Grobowa cisza, która na pewno nie oznacza nic dobrego.
***
Przywitałam się z Jaredem-chłopakiem z ochrony, który stał przed wejściem do siłowni i weszłam do środka. Wszędzie czuć było zapach spoconych mężczyzn. Grająca w tle muzyka nie zagłuszała obleśnych rozmów napakowanych kolesi siedzących na fotelach w korytarzu. Przechodząc obok nich czułam, ze wszyscy gapią się na mój tyłek. Nie rozumiałam takich facetów. Jeśli chcą znaleźć sobie dziewczynę to niech nie robią z siebie potworów przez ich "wyrzeźbione" do przesady ciało, a sukces gwarantowany. Odszukałam dobrze już znaną mi salę numer 4 i weszłam do środka. Kraus tracił siódme poty na bieżni. Freund za to leżał na podłodze i machał nogami, a Eisenbichler ćwiczył na rowerku. Już myślałam, ze moja rozmowa z Andreasem nie wypali, bo pomyślałam, że go nie ma, ale myliłam się. Zobaczyłam, jak po chwili wychodzi z magazynku z półnagą recepcjonistką i co chwila ją dotyka. Powinnam w takim momencie czuć zazdrość, prawda? Nie czułam nic prócz obrzydzenia do tego faceta. Wczoraj słodkie słówka, buziaki, a dziś podrywa inną.
-Cześć.-mój głos rozbrzmiał w pomieszczeniu i wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.
-Jak ty urosłaś! Niech cię wujek obejrzy!-jeśli ktoś potrafi mieć szerszy uśmiech niż ma to tylko Kraus. Ścisnął mnie tak mocno, że na moment oderwałam się od ziemi i straciłam dopływ tlenu.
-Po co przyszłaś?-warknął wstający Freund i odkręcił butelkę z wodą mineralną.
-Nie mogę przyjść do swojego chłopaka?
-Teraz tak nagle go kochasz? Brakuje ci kasy, czy masz chcicę?-uśmiechnął się perfidnie i puścił mi oczko. Severin od dawna mnie irytował, ale dziś przeszedł samego siebie. Nie czekając dłużej po prostu wymierzyłam mu siarczysty policzek.
-Nie myl mnie ze swoją blondyną.-mruknęłam w jego stronę.
-Co jest? Co tu robisz?-Andreas pojawił się przy moim boku. Szczerze to nie sądziłam, ze oleje piękną panią z siłowni dla mnie. Przecież ja od dawna jestem tylko rzeczą w jego oczach.
-Musimy pogadać.
-No to nie mogłaś wieczorem wpaść do mnie albo uprzedzić?
-A masz coś ważnego na głowie w przyszłym czasie?
-No nie.-podrapał się po karku.-Dobra mów.
-To koniec Andreas.-spojrzał na mnie, tak jak jego koledzy, a potem zrobił pytającą minę.-Koniec z nami..
-Co ty odwalasz? Jaki koniec? Pogrzało cię?!-wybuchł od razu nawet nie starając się być w miarę opanowanym człowiekiem.
-Nie chcę być traktowana przedmiotowo. Nie chcę się kłócić, potem przez to płakać i nie mam ochoty potem mówić, że jest okey. Bo nie jest okey i też to widzisz.
-Ćpałaś coś?-zaśmiał się i chciał mnie przytulić. Nie dałam się.
-Ciągle mnie wyzywasz, docinasz. Mam dość. Zachowujesz się, jak pieprzony frajer, w którym siedzi dziecko!-wbiłam palec w jego klatkę piersiową i spojrzałam mu w oczy.-Jesteś egoistą Wellinger.
-Powiedziała ta, co nie widzi tylko swoich potrzeb.-parsknął Freund.
-Zamknij się.-warknął Andreas.-Źle ci ze mną? Powiedz mi kurwa, czy tobie jest ze mną źle!-poczułam silny zacisk jego dłoni na ramionach i szarpnięcie. Zabolało.-Masz to, co chcesz. Zabieram cię na konkursy, dzięki mnie zwiedzasz świat, czego ci mało?
-Może zwykłej miłości, co?-szepnęłam patrząc po raz kolejny w jego błękitne oczy.-Jestem dla ciebie nikim, przyznaj to.
-Sophie..-tym razem powiedział to spokojnie i prawie ledwo słyszalnie.
-Nawet nie potrafisz zaprzeczyć. Pokaż ze masz jaja i to zrób.-powiedziałam dobitnie.-Pokaż no.-nie zrobił nic tylko stał i na mnie patrzył.-Jak zawsze..-pokiwałam głową.-Uciekasz od problemu zamiast go rozwiązać.
-Ja po prostu..
-Zapomnij o mnie.-zerwałam z dłoni bransoletkę, którą kupił mi na rocznicę naszego związku i wsadziłam ją w jego pięść.-Resztę przyślę ci pocztą, a moje rzeczy możesz wyrzucić.-odkręciłam się, by odejść od niego, ale cofnął mnie mocnym szarpnięciem nadgarstka.-Co...-tyle zdążyłam powiedzieć, a potem poczułam, że strasznie pali mnie policzek. Uderzył mnie. Uderzył mnie na oczach swoich kolegów. Chciało mi się wyć z bólu, oddać mu. Jednak nie zrobiłam tego. Trzymając dłoń na policzku spojrzałam na chłopaków zdziwionych całą sytuacją i sylwetkę Andreasa znikającego w magazynku. Pewnie poleciał do swojej pani recepcjonistki i zamierza pocieszyć się w jej ramionach. Opuszczając salę pomyślałam tylko jedno: on się doigrał uderzając mnie, a oni zobaczyli jaki naprawdę jest.
***
Mimo tego, że dziś zerwała z nim dziewczyna, a on dołożył jeszcze spoliczkowanie jej wcale się tym nie przejmował. Popołudnie spędził w klubie. Sam. Marinus i Markus wytłumaczyli się tym, ze ich dziewczyny prosiły o wcześniejszy powrót do domu, a Freund? Przyjaciel, który skoczyłby w ogień, by go obronić odszedł bez słowa. Pierwszy raz w życiu poczuł się tak samotny. Samotny, bo koledzy go zostawili. Dla niego liczyli się tylko oni, skoki, zabawa i podrywanie panienek. To udowodnił dziś rano, gdy flirtował z recepcjonistką, a Sophie to widziała.
-Wyglądasz na bardzo spiętego.-czyjś damski głos pojawił się nagle tuż przy jego uchu przy czym przygryzł jego płatek.-Chodź na górę.-odwrócił się na barowym krześle i zmierzył dokładnie wzrokiem dziewczynę stojącą przed nim. Wyglądała na około 21 lat. Starsza, a takie go kręciły. Z twarzy może nie taka, jaka powinna być, ale piersi odciągały jego wzrok. Dopił stojące na ladzie piwo i po chwili maszerował za rudowłosa dziewczyną na piętro.
Kręciło mu się w głowie, bo w klubie aż dusiło od dymu papierosowego i odoru alkoholowego. Wyszedł na chwilę na dwór, by odetchnąć, zapalić i przeanalizować co się przed kilkoma minutami stało. Uświadomił sobie, ze przespał się z dziewczyną lekkich obyczajów. Każdy porządny facet czułby się podle, ale Andreas nie. Dla niego to tylko zabawa. Zwykły seks z dziewczyną, której nigdy więcej nie spotka. Chyba, że odwiedzi ponownie ten klub i ponownie się z nią prześpi. Kiedy już miał wracać do środka, by zamówić jeszcze jedno piwo jego telefon się rozdzwonił. Na wyświetlaczu pojawiła się nazwa "Thomas", a tyle wystarczyło by chłopak natychmiast wytrzeźwiał.
*Czego chcesz?-młody Niemiec warknął do słuchawki i teatralnie przewrócił oczyma.
*Moja zapłata przyjacielu. Miało być dziś.
*Kurwa...-westchnął.-Jutro.
*Jutro może być po was obojgu.
*Thomas, proszę cie. Nie jestem dziś w stanie, by cokolwiek zdziałać. Zresztą suka rano ze mną zerwała, rozumiesz to? Zerwała za mną!
*Nie pierdol mi o twoim rozwalonym związku. Masz czas do jutra do 14. Inaczej biorę się za to sam.
*Ale..-przerwane połączenie nie dało mu już możliwości rozmowy z Thomasem. Wpakował się w gówno. W wielkie, śmierdzące i ciężkie do rozwikłania gówno. Tylko co teraz? Nic. Wrzucił telefon do kieszeni i wszedł do klubu zostawiając myśli na zewnątrz. Wellinger nic już nie może zrobić. Chyba, że jakimś cudem.. Nie, jednak nic już nie da się zrobić..
-Cześć.-mój głos rozbrzmiał w pomieszczeniu i wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.
-Jak ty urosłaś! Niech cię wujek obejrzy!-jeśli ktoś potrafi mieć szerszy uśmiech niż ma to tylko Kraus. Ścisnął mnie tak mocno, że na moment oderwałam się od ziemi i straciłam dopływ tlenu.
-Po co przyszłaś?-warknął wstający Freund i odkręcił butelkę z wodą mineralną.
-Nie mogę przyjść do swojego chłopaka?
-Teraz tak nagle go kochasz? Brakuje ci kasy, czy masz chcicę?-uśmiechnął się perfidnie i puścił mi oczko. Severin od dawna mnie irytował, ale dziś przeszedł samego siebie. Nie czekając dłużej po prostu wymierzyłam mu siarczysty policzek.
-Nie myl mnie ze swoją blondyną.-mruknęłam w jego stronę.
-Co jest? Co tu robisz?-Andreas pojawił się przy moim boku. Szczerze to nie sądziłam, ze oleje piękną panią z siłowni dla mnie. Przecież ja od dawna jestem tylko rzeczą w jego oczach.
-Musimy pogadać.
-No to nie mogłaś wieczorem wpaść do mnie albo uprzedzić?
-A masz coś ważnego na głowie w przyszłym czasie?
-No nie.-podrapał się po karku.-Dobra mów.
-To koniec Andreas.-spojrzał na mnie, tak jak jego koledzy, a potem zrobił pytającą minę.-Koniec z nami..
-Co ty odwalasz? Jaki koniec? Pogrzało cię?!-wybuchł od razu nawet nie starając się być w miarę opanowanym człowiekiem.
-Nie chcę być traktowana przedmiotowo. Nie chcę się kłócić, potem przez to płakać i nie mam ochoty potem mówić, że jest okey. Bo nie jest okey i też to widzisz.
-Ćpałaś coś?-zaśmiał się i chciał mnie przytulić. Nie dałam się.
-Ciągle mnie wyzywasz, docinasz. Mam dość. Zachowujesz się, jak pieprzony frajer, w którym siedzi dziecko!-wbiłam palec w jego klatkę piersiową i spojrzałam mu w oczy.-Jesteś egoistą Wellinger.
-Powiedziała ta, co nie widzi tylko swoich potrzeb.-parsknął Freund.
-Zamknij się.-warknął Andreas.-Źle ci ze mną? Powiedz mi kurwa, czy tobie jest ze mną źle!-poczułam silny zacisk jego dłoni na ramionach i szarpnięcie. Zabolało.-Masz to, co chcesz. Zabieram cię na konkursy, dzięki mnie zwiedzasz świat, czego ci mało?
-Może zwykłej miłości, co?-szepnęłam patrząc po raz kolejny w jego błękitne oczy.-Jestem dla ciebie nikim, przyznaj to.
-Sophie..-tym razem powiedział to spokojnie i prawie ledwo słyszalnie.
-Nawet nie potrafisz zaprzeczyć. Pokaż ze masz jaja i to zrób.-powiedziałam dobitnie.-Pokaż no.-nie zrobił nic tylko stał i na mnie patrzył.-Jak zawsze..-pokiwałam głową.-Uciekasz od problemu zamiast go rozwiązać.
-Ja po prostu..
-Zapomnij o mnie.-zerwałam z dłoni bransoletkę, którą kupił mi na rocznicę naszego związku i wsadziłam ją w jego pięść.-Resztę przyślę ci pocztą, a moje rzeczy możesz wyrzucić.-odkręciłam się, by odejść od niego, ale cofnął mnie mocnym szarpnięciem nadgarstka.-Co...-tyle zdążyłam powiedzieć, a potem poczułam, że strasznie pali mnie policzek. Uderzył mnie. Uderzył mnie na oczach swoich kolegów. Chciało mi się wyć z bólu, oddać mu. Jednak nie zrobiłam tego. Trzymając dłoń na policzku spojrzałam na chłopaków zdziwionych całą sytuacją i sylwetkę Andreasa znikającego w magazynku. Pewnie poleciał do swojej pani recepcjonistki i zamierza pocieszyć się w jej ramionach. Opuszczając salę pomyślałam tylko jedno: on się doigrał uderzając mnie, a oni zobaczyli jaki naprawdę jest.
***
Mimo tego, że dziś zerwała z nim dziewczyna, a on dołożył jeszcze spoliczkowanie jej wcale się tym nie przejmował. Popołudnie spędził w klubie. Sam. Marinus i Markus wytłumaczyli się tym, ze ich dziewczyny prosiły o wcześniejszy powrót do domu, a Freund? Przyjaciel, który skoczyłby w ogień, by go obronić odszedł bez słowa. Pierwszy raz w życiu poczuł się tak samotny. Samotny, bo koledzy go zostawili. Dla niego liczyli się tylko oni, skoki, zabawa i podrywanie panienek. To udowodnił dziś rano, gdy flirtował z recepcjonistką, a Sophie to widziała.
-Wyglądasz na bardzo spiętego.-czyjś damski głos pojawił się nagle tuż przy jego uchu przy czym przygryzł jego płatek.-Chodź na górę.-odwrócił się na barowym krześle i zmierzył dokładnie wzrokiem dziewczynę stojącą przed nim. Wyglądała na około 21 lat. Starsza, a takie go kręciły. Z twarzy może nie taka, jaka powinna być, ale piersi odciągały jego wzrok. Dopił stojące na ladzie piwo i po chwili maszerował za rudowłosa dziewczyną na piętro.
Kręciło mu się w głowie, bo w klubie aż dusiło od dymu papierosowego i odoru alkoholowego. Wyszedł na chwilę na dwór, by odetchnąć, zapalić i przeanalizować co się przed kilkoma minutami stało. Uświadomił sobie, ze przespał się z dziewczyną lekkich obyczajów. Każdy porządny facet czułby się podle, ale Andreas nie. Dla niego to tylko zabawa. Zwykły seks z dziewczyną, której nigdy więcej nie spotka. Chyba, że odwiedzi ponownie ten klub i ponownie się z nią prześpi. Kiedy już miał wracać do środka, by zamówić jeszcze jedno piwo jego telefon się rozdzwonił. Na wyświetlaczu pojawiła się nazwa "Thomas", a tyle wystarczyło by chłopak natychmiast wytrzeźwiał.
*Czego chcesz?-młody Niemiec warknął do słuchawki i teatralnie przewrócił oczyma.
*Moja zapłata przyjacielu. Miało być dziś.
*Kurwa...-westchnął.-Jutro.
*Jutro może być po was obojgu.
*Thomas, proszę cie. Nie jestem dziś w stanie, by cokolwiek zdziałać. Zresztą suka rano ze mną zerwała, rozumiesz to? Zerwała za mną!
*Nie pierdol mi o twoim rozwalonym związku. Masz czas do jutra do 14. Inaczej biorę się za to sam.
*Ale..-przerwane połączenie nie dało mu już możliwości rozmowy z Thomasem. Wpakował się w gówno. W wielkie, śmierdzące i ciężkie do rozwikłania gówno. Tylko co teraz? Nic. Wrzucił telefon do kieszeni i wszedł do klubu zostawiając myśli na zewnątrz. Wellinger nic już nie może zrobić. Chyba, że jakimś cudem.. Nie, jednak nic już nie da się zrobić..
Świetny rozdział. Podoba mi się bardzo twoje opowiadanie, a to też, dlatego że Andreas jest tu zupełnie inny niż w pozostałych opowiadaniach. Nie wiem czemu, ale ten mi bardziej pasuję. Jestem też ciekawa, o co chodzi z tym Thomasem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
http://Black-clouds-aw.blogspot.com/
Twoje opowiadanie jest świetne :-) Strasznie mnie ciekawi, co to za sprawa z Thomasem. Wyczuwam coś złego :-( czekam na następny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie :-* http://dziekujezakazdachwile.blogspot.com
Czemu aż tak bardzo niepokoi mnie ta sprawa z Thomasem! Co ten Wellinger nawyprawiał!? I jak on śmiał uderzyć Sophie?! Gnojek :P
OdpowiedzUsuńBrawa dla Sophie, że z nim zerwała :)
Pozdrawiam i weny ;*
Nie spodziewałam się, że Wellinger uderzy ją za kilka słów prawdy :o Kim jest Thomas? Strasznie zastanawia mnie kto to i co wspólnego ma z nim Andi. Weny ;)
OdpowiedzUsuńAndy wydaje się po prostu sobie nie radzić ze sławą. Mam takie wrażenie, że to ona go zepsuła. Rodzice, którzy mają przed nim tajemnice... myślę, że niekoniecznie. Po prostu mogli rozmawiać o nim. Wygląda również, że jego matka jest niezbyt szczęśliwa w związku. Cała rodzina wydaje się bardzo oschła, chociażby te wyliczone szczućce - to trochę przykre, że musi być idealnie, a nie po prostu rodzinnie. Nie panują również nad swoim synem. Zastanawia mnie, ile ona ma w Twoim opowiadaniu lat, bo jeśli nie wybiegasz w przyszłość, no to maks 18. To wciąż dzieciak, nastolatek, chociażby ton, z jakim odnosi się do matki, nie powinien zostać zignorowany.
OdpowiedzUsuńSev znowu mówi, co mówi... jeszcze trochę i stracę tę sympatię co do niego (w Twoim opowiadaniu, oczywiście), a Andreas... pokazuje, co pokazuje. Cieszę się, że chociaż raz nie zaprzeczał. Nie kłamał tej dziewczynie perfidnie w oczy, ten jeden raz nie potrafił skłamać. I pokazał prawdziwego siebie na oczach kolegów. Mam nadzieję, że zobaczą, że coś jest nie tak z ich kumplem. Tylko szczerze - bardziej mnie smuci jego postawa, niż wkurza. Bo widzę, że ten chłopak u Ciebie po prostu się pogubił. "Wpakował się w gówno. W wielkie, śmierdzące i ciężkie do rozwikłania gówno." Wydaje mi się, że to się nie odnosi tylko do tego, w co się wkopał u tego Thomasa. Chodzi o całe jego życie. Za wiele sobie pozwolił i prawdopodobnie czuł się jak wielki pan wszystkiego - młody, przystojny, sławny... Tylko dokąd go to doprowadzi?
Pozdrawiam Cię serdecznie
~Fri. (www.skok-do-niesmiertelnosci.blogspot.com)
Ojej... czemu tak krótko???
OdpowiedzUsuńNie, no żartuję... jeżeli chodzi o długość, to jest dobra, ale tak się zaczytałam, że mogłabym chyba jeszcze tak godzinami ;)
Genialny rozdział ;)
Ogólnie to bardzo fajnie przekazujesz, to co ci przyjdzie do głowy.
Bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie niedługo ;)
Czekam, czekam, czekam :*
Pozdrawiam :*
Ol-la
Wow wow wow *.* swietne :) Nie mam słów :) Informuj mnie o rozdizałach :) Jeśli tylko możesz i zapraszam do mnie http://opowiadanie-neymar-marika.blogspot.com/#_=_ :)
OdpowiedzUsuńLubie Andiego, ale w kazdym opowiadaniu jest tym dobrym i przyzwyczailam sie do takiej wersji.. ale ta chyba pasuje mi bardziej ;) wydaje mi sie, ze to slawa i koledz go zmienili i zastanawia mnie tajemniczy Thomas.. kto to?
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze nikt kto moglby tu namieszac ;/
Swietny rozdzial, czekam na next ;)
Pozdrawiam./Maja
Świetny rozdział. Tak szczerze, to mi też podoba się Twój Andreas, intryguje mnie jego zachowanie. Poza tym masz fajny, lekki styl pisania i to też sprawia, że lubię czytać Twoje dzieła. Miałam się w poprzednich rozdziałach wziąść w garść i skomentować, ale w końcu cała Bjoerghild nie skomentowała. Ogólnie bardzo podoba mi się ta historia i z niecierpiwością czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie na drugi rozdział http://aldri-gi-opp.blogspot.com
Buziaczki ;*