piątek, 23 stycznia 2015

Chapter 10.

Kiedyś prosiłem żebyś tylko mnie uchował,
 a dziś proszę Ciebie Boże, spraw, żebym wszystkiemu podołał.

Nieubłaganie szybko nadeszła niedziela. Czas leciał niby szybko, ale w pamięci nadal tkwił Thomas, jego koledzy i to, co się tam działo. Z drugiej strony to ten szybki upływ czasu zawdzięczam Anastasemu. Każdego dnia zabierał mnie w inne miejsce i opowiadał historie z nim związane. Zaimponowała mi jego duża wiedza i ta fascynacja widniejąca w jego szarych oczach. Można by rzec, że Anastas był typem bardzo wrażliwego i pełnego miłości człowieka, który nie został za to doceniony przez życie. Niestety od dwóch dni te spacery były krótsze. Mniej spędzonego czasu oznaczało  to, że byłam zdana na siebie. Innsbruck już nie był mi tak obcy, jednak nie czułam się dobrze sama. Nie po tym co przeszłam. Mężczyzna zdołał znaleźć zatrudnienie przy roznoszeniu ulotek. Opowiadał mi, że było bardzo trudno, lecz dał radę. Dziwi mnie, że wszyscy ludzie skazują człowieka bezdomnego na wszystko co najgorsze. Nie rozumiem, jak tak można. Przecież każdy z nas ma uczucia i łatwo go zranić. Za dzień roznoszenia po ulicy ulotek nie było kokosów, lecz starczało na kupno bułki i jakiegoś napoju. Byłam mu cholernie wdzięczna, bo nie musiał wydawać zarobionych pieniędzy także na jedzenie dla mnie, a jednak to robił. Dzisiejszego dnia również zostałam sama. Anastas odprowadził mnie do pobliskiego parku, a następnie poszedł w stronę rynku. Owy park był dość opustoszałym miejscem. Nie kręcili się tu ludzie, śpiew ptaków również był nikły, a drzewa zasłaniały sporą część. Park nie był duży, ale gdyby ktoś o niego zadbał to zacząłby cieszyć się popularnością. Stało tu kilka małych, brązowych ławeczek, fontanna, która raczej nie była już pierwszej młodości, kilka kubłów na śmieci i on. Nieduży, biały pomost. Usiadłam na nim po turecku i patykiem zaczęłam rysować kółeczka po wodzie. Na dodatek starałam się przypomnieć sobie coś z przeszłości. Chciałam, bo ta niewiedza była cholernym uczuciem. Głupio jest żyć z myślą, że ze swojego życia pamiętam tylko ten tydzień i czas, który spędziłam z Thomasem. Tak bardzo chcę wiedzieć skąd jestem, kim byłam i czy byłam szczęśliwa.. 
Moje przemyślenia przerwało dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Poczułam stado mrówek chodzących po plecach. Wstrzymałam oddech i zaczęłam się przysłuchiwać, czy ktoś tu jest, czy tylko sobie coś uroiłam. Bałam się. Bałam się, jak cholera, ale co ja mogłam zrobić, prócz siedzenia i trzęsienia się ze strachu? Mogłam uciekać, ale czy to nie byłoby głupie? Zaczęłam wariować, bo przerażała mnie samotność. Ta cholerna samotność na którą teraz jestem skazana..

*A*
-Ruchy, ruchy  Wellinger!-po raz kolejny został upomniany przez trenera Schustera. Kadra przebywała właśnie na treningu. Pierwszym treningu, który oficjalnie należał do tych ostatnich przed sezonem. Teraz czekał ich gorący okres. Treningi, przedsezonowe wywiady, sesje, mierzenie kombinezonów. Najgorszą udręką było to, że mają ciężko trenować, ale też w jakiś magiczny sposób zachować moc i siłę na konkursy w Klingenthal. Chłopcy przebywali na nowej, wyremontowanej hali, która po połowie dnia przypominała pobojowisko. Wszystko za sprawą Markusa, Stephana, Daniela i Marinusa, którzy skakali jak dzikie małpy po klatkach. Reszta spokojnie podciągała się na linach, skakała przez płotki i biegała, lecz Andreas nie miał na nic ochoty. Wszystko go nudziło. Nic mu się nie chciało. Był czymś, co tylko miało przypominać człowieka, a nie nim być. Nie było w nim życia, ani zapału do treningu, co nie uszło uwadze Wernera.
-Wellinger do mnie. Już!-głos Niemca rozniósł się po echem po całej hali i przykuł uwagę wszystkich tam zgromadzonych. Chłopak zszedł z liny, na której spokojnie sobie dyndał i udał się do poirytowanego trenera.
-No co?-położył się na podłodze i zakrył twarz koszulką.
Andi, Andi.. siłownia nie gryzie chłopaku...
-Co się dziś z tobą dzieje?-czerwona podkładka i kilka kartek wylądowało na ławce, na której potem sam usiadł.
-Nic się nie dzieje. Tak tylko.. trochę mi się dziś nic nie chce.
-Co, co, co? Jak to ci się nie chce?
-No normalnie. Nie mam dziś chęci i ochoty na ćwiczenie.-strzepał coś ze swojej koszulki, ale nikt nie miał pojęcia co i spojrzał na Wernera.
-Słuchaj mnie chłopaku.-zgromił go wzrokiem.-Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co ci się dzieje w życiu prywatnym, ale nie przenoś tego na karierę. W Turcji też byłeś dziwny, ale nie mówiłem nic, bo myślałem, że to chwilowe. Teraz radze ci się wziąć w garść i trenować, jak należy.-dodał.
-Niech mi trener da kilka dni wolnego.-zupełnie olał słowa Schustera. Uśmiechnął się tak, jak zawsze gdy o coś prosił, lecz trener został nieugięty.
-Wellinger do cholery jasnej!-znów wszyscy obrzucili wzrokiem skoczka i szkoleniowca. Dał mi znak, że mają się nie interesować i kontynuować swoje zajęcia.-Pokładam w tobie nadzieje. Jesteś moim faworytem, co do tego sezonu, a ty sobie robisz jaja i odpuszczasz.-wycedził.-Chcesz zrobić na złość sobie, czy mi?
-Nikomu, ale..
-Jeśli twoje nastawienie się nie zmieni to przepraszam bardzo, ale jeśli w Klingenthal ktoś zapyta gdzie jest Andreas Wellinger to odpowiem, że ogląda skoki ze swojego salonu, siedząc na fotelu przed telewizorem.-kolejny raz zmierzył go ostrym spojrzeniem.
-Nie może pan.
-Ja cię bardzo lubię Andreas, lecz nie chcę zawodzić kibiców i całej kadry twoimi loteryjnymi skokami przez zmiany humoru.
-To tylko chwilowe.-powiedział.-Mam dobrą dyspozycję, ale muszę się nastawić na sezon. Niech mnie pan zrozumie.
-Rozumiem Cię, bo wiem jak to jest.-skoczek na chwilę odetchnął z ulgą.-Ale problem leży w twojej głowie, a nie dyspozycji. Jeśli twój mózg nie zacznie wyrzucać zbędnych myśli na czas, kiedy musisz się skupić na skokach no to sorry, ale nie zajdziesz daleko z takim podejściem.-powiedział, po czym zgarnął podkładkę z papierami i wstał.-Teraz idź do szatni, przebierz się i masz wolne. Dziś już się tu nie przydasz. Aaaa, no i jutro widzimy się na skoczni. I masz być taki, jak zawsze, bo inaczej masz zagwarantowane, że sezon zimowy spędzisz na telewizorze.-posłał skoczkowi pełne żalu do niego spojrzenie i odszedł.-Eisenbichler i Wenig spokój!-krzyknął. Andreas szybko się podniósł i poszedł do szatni. Był wściekły na siebie za to, że nie może skupić się na tym, co jest dla niego najważniejsze. Ze złości cisnął przepoconą koszulką w stronę okna i usiadł na ławce, po czym zakrył twarz dłońmi.
Czyżby w karierze też się nie układało? No popatrz jaka ironia losu. Dobrze ci tak. Może wreszcie zrozumiesz, że życie odpłaca ci się tym samym, czym ty odpłacałeś się innym.
-Zamknij się.-uderzył się w tył głowy i założył świeżą koszulkę, którą wyjął z torby. Przebrawszy się, wyszedł z budynku hali i odpalił papierosa. Tego potrzebował. Niby zwykły dym, a tak wiele znaczy. Słowa trenera uderzyły w jego nienaganną ambicję i ożywiły mózg. Nagle wszystko przestało być ważne, a w głowie pojawiła się myśl, co by tu zrobić żeby skoki były na wysoką skalę. Nie chciał zostać w domu. Co to to nie. Nie on. On jest Andreas Wellinger i zrobi wszystko, by jego nazwisko zapadło w pamięć wszystkim kibicom. On jest Andreas Wellinger i właśnie zmierza do pubu, by napić się w spokoju piwa, a od jutra skupić się w pełni na zbliżającym się sezonie.
***
Usiadłam pomiędzy dwoma drzewami i trzęsłam się ze strachu. Wrażenie, że ktoś tu jest było prawdziwe, bo widziałam jakąś postać zbliżającą się z daleka. Bałam się. Cholernie.. Kątem oka zerkałam w tamtą stronę, a ta osoba była bliżej. Coraz bliżej, a ja coraz bardziej odchodziłam od zmysłów.
-Cześć.-męski głos przeszył głuchą ciszę, a do moich nozdrzy wdarł się zapach ładnych i chyba drogich perfum.-Przestraszyłem cię?-spytał, patrząc na to, że siedzę przerażona, a twarz mówi sama za siebie.-Hej, nie musisz się mnie bać. Nie jestem jakimś zboczeńcem.-ukucnął zbyt blisko, dlatego się odsunęłam.-Jestem Gregor.-posłał w moją stronę przyjazny uśmiech.
-Sophie.-powiedziałam cicho.
-Mogę się dosiąść?-wskazał na miejsce obok mnie. Skinęłam głową na znak zgody. Usiadł, a przestrzeń między nami została wypełniona przez aparat marki Nikon.-Przepraszam.-spojrzał ukradkiem.-Nigdy nie zdarza mi się bawić w paparazzi, a ty tak pięknie wyglądałaś na tle tego jeziorka, że chciałem to sfotografować.-przepraszająco się uśmiechnął.-Jeśli chcesz zobaczyć to proszę.-podał mi aparat. Patrzyłam na niego, jak na ostatniego kretyna. Przestraszył mnie, jak cholera, a teraz zamierza pokazywać mi swoje zdjęcia? No dobra, zdjęcia na których byłam ja.
-Ładne.-skwitowałam oglądając któreś z kolei zdjęcie.-Jesteś zawodowcem?-zaśmiał się.
-Ja? No coś ty. Amatorsko tylko się w to bawię.-schował aparat do pokrowca i spojrzał na odbijające się w wodzie zachodzące słońce.
-Powinieneś zapłacić mi za to, że mój wizerunek jest wykorzystany na twoich zdjęciach.-przerwałam ciszę.
-Podobno za piękno trzeba sporo zapłacić, a ja aż tyle pieniędzy nie mam...-zrobił smutną minę, a ja cicho się zaśmiałam.
-Fakt, ale za piękno tego miejsca nie musisz płacić. Masz zapłacić tylko mi.
-To miejsce nie równa się z tobą.-spojrzał mi w oczy. Były takie.. takie hipnotyzujące. Ich kolor był głęboko, a sposób w jaki na mnie patrzył był dziwny, ale podobał mi się. W tamtej chwili zdążyłam dokładnie zlustrować jego twarz. Miał ładny kształt ust, nie miał monobrw, a fryzura doskonale podkreślała jego oczy. Teatralnie kaszlnęłam, by przerwać ten niezręczny moment.-Widzę cię tu pierwszy raz.
Dobra zmiana tematu, przystojniaku.
-Ja ciebie również.
-Chyba musisz być nowa w mieście, bo ja tu przebywam niemal codziennie. Zawsze po treningu tu przychodzę albo w każdej wolnej chwili, gdy nie mam ochoty na słuchanie kumpli.
-Lubisz to miejsce.-stwierdziłam wpatrując się w pływające kaczki.
-Nawet bardzo, ale przeszkadzają mi kręcący się tu bezdomni. Przychodzą tu i liczą, że spotkają jakiegoś frajera, który da im pieniądze.-zaśmiał się. A ja? Ja też byłam bezdomna. Też nie miałam pieniędzy, ale nie przychodziłam tu po to. Słowa chłopaka uraziły mnie i stąd pojawiło się ukłucie w sercu. Poczułam się nic nie warta.
-Jesteś chamski Gregor.-wyraźnie zdziwiły go moje słowa. Małe zakłopotanie wkradło się na jego twarz.
Mega słodką, seksowną, cudowną twarz!-Zamknij się.-skarciłam się w myślach.-Oceniasz ludzi, którzy są bezdomni, a nie wiesz jacy tak naprawdę są.
-Uwierz, że wiem. Połowa to pijacy, których rodziny wyrzuciły na bruk, a reszta to zwyczajni nieudacznicy.
-A mnie do jakieś grupy zaliczysz?
-Co?
-Pijakiem nie jestem i chyba nie byłam, nieudacznikiem.. też w sumie nie. Więc kim? Jestem bezdomna, siedzę tu, a jakoś nie żebrzę. Rozmawiasz ze mną dobrych kilka minut i nie powiedziałam ci żadnego tekstu, że potrzebuję kasy na chleb, czy cokolwiek.
-Gdybym wiedział..
-Gdybyś wiedział, że jestem jak ci ludzie, których tu spotykasz to byś się nie odzywał? Przykro mi, że takie masz zdanie o takich osobach. Ale cieszę się, ze ty do nich nie należysz, bo nie zdajesz sobie sprawy, jak cholernie jest trudno żyć, gdy ktoś wyrzuca cię na ulicy, nic nie pamiętasz, a potem żyjesz, jak typowy człowiek bez domu i jesteś zielony w takim układzie.-niemal wykrzyczałam mu to w twarz, a następnie wstałam.-Patrz, ja nie mam całych spodni tak, jak ty. Nie mam ciepłej bluzy, jak ty. Nie mam takiego aparatu, ale wiesz co mam Gregor? Mam serce dla ludzi. I nie oceniam ich po pozorach..-siedział z otwartymi ustami i wsłuchiwał się w mój monolog. Nie wiem czemu na niego naskoczyłam, nie miałam prawa. Ale z drugiej strony to obraził mnie i tych biednych ludzi. A tego mu nie daruję. Odwróciłam się na jednej nodze i zaczęłam iść w kierunku dobrze znanego mi rynku, na którym powinien być jeszcze Anastas. Spojrzałam w tył i zobaczyłam, że nadal tam siedzi i patrzy w moją stronę. Dziwny jest ten świat, jak to powiadają moi przyjaciele z noclegowni.


7 komentarzy:

  1. Jezuuu. No.to się zaczyna.Teraz to ja noe wytrzymam do kolejnego rozdziału.Pojawił się Gregor. Osz... Nic do niego nie mam,bo nie moge powiedzieć,że go lubię czy że go nie lubię, ale niektóre opowiadania z nim są wręcz cudowne i czuje że to właśnie będzie jedno z takich opowiadań.
    Sophie... Bardzo dobrze,że mu to wygarnęła, no ale w sumie z drugiej strony chłopak nie miał pojęcia...
    Andreas... No cóż. Na jego temat jak na razie nie mam nic do powiedzenia.
    Byłabym.wdzięczna jakbyś informowała mnie o kolejnych rozdziałach na zawszeinazawszewellinger.blogspot.com :) Pozdrawiam.Weny i nie mogę się doczekać kolejnego noooo....

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaapowiada się ciekawie. Wygarnęła mu i to porządnie. W sumie także bym tak zrobiła, bo oni też są ludźmi, tylko los nie był dla nich tak łaskawy. Coś
    Czuję, że to się tak nie skończy na jednym spotkaniu, będzie jej poszukiwał. Mam taką nadzieję :-)
    Czekam na następny!
    Całuję i weny życzę :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, hej :*
    No właśnie na to czekałam!
    Gregor... <3
    Chociaż przyznam, że nie spodziewałam się go w tym rozdziale...
    Już miałam pisać coś typu "Weliinger, weź się w końcu ogarnij i rusz się", ale pojawienie się Schlieriego wszystko tutaj zmieniłam...
    Podejrzewam, że ta rozmowa jeszcze nie miała konkretnego zakończenia, więc czekam na rozwój zdarzeń i na następny rozdział :*

    No ale jeszcze, jeżeli chodzi o ten list, to naprawdę mnie tym zaskoczyłaś. Severin i Sophie rodzeństwem? Ciekawe...
    Ale jest jeszcze jedna rzecz, a mianowicie osobiście nie lubię, kiedy w opowiadaniach ktoś traci pamięć. Nie chodzi mi oczywiście, że jest w tym coś złego, ale ja osobiście bardzo przeżywam takie sytuacje i jest mi strasznie szkoda bohaterów, że są bezsilni i nie są w stanie nic zrobić...
    No i ciekawa jestem jeszcze jak Sophie zareaguje na to, że Gregor to też skoczek oraz jak zachowa się Andi oraz cała kadra niemiecka, kiedy dowiedzą się co dzieje się z Sophie...
    Czekam niecierpliwie :*

    Pozdrawiam :*
    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie się spotkali :) Tak przeczuwałam jak czytałam poprzedni, że w następnym pojawi się Schlierenzauer :D Chociaż swoim chamskim zachowaniem mnie nieco zaskoczył...
    Wellinger, serce ci mięknie? Coś podobnego ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny!
    Buziole ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. ALE CUDO *•*
    W sumie dobrze ,że nie zaczęło się tak "idealnie" z Gregorem tak jak jest to zwykle.
    I bardzo dobrze. Masz za to ogroooooomnego plusa.
    Dobrze zrobiła ,że wygarnęła Gregorowi ja też bym tak zrobiła na jej miejscu!
    I bardzo mądrze i dobitnie mu to powiedziała.
    Czapki z głów i wielkie owacje.
    A Andreas hmm...coś się z nim dzieje.
    I chyba zaczyna do niego docierać co się dzieje wokół.
    Szkoda mi Sophie ,bo jest młoda ,ładna a już w młodym wieku tyle przechodzi.
    Na prawdę mi jej szkoda.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny.
    P.S.Zapraszam do siebie na 7 rozdział http://sztuka-zapominania.blogspot.com/2015/01/7-przystanek-zakopane-wspomnienie.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, w koncu Gregor! Czekałam na niego, ale nie sądziłam ze ich pierwsza rozmowa będzie polegała na małej spinie :)
    Czuje, że to nie bedzie ostatnia rozmowa tej pary, i dobrze xD
    Cudeńko, naprawdę :)
    A co do Andreasa to już go nie rozumiem.. dlatego zastanawia mnie co dalej się wydarzy w jego życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sophie dość szybko oswaja się ze wszystkim (moim zdaniem jest to dość dziwne, ale jeśli według Ciebie tak właśnie ona reaguje na przeżyte sytuacje to w porządku, ja się nie wtrącam). Dobrze, że znalazła kogoś, kto choć trochę pomógł jej się uporać z jej tragedią. Zastanawia mnie, czemu nie pójdzie na policję? Oni na pewno by jej pomogli w odnalezieniu siebie, bo rozumiem, że np nie chciałaby zgłosić gwałtu w obawie przed Thomasem. Może po prostu nie pomyślała; a szkoda, bo czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze. Trochę mnie zastanawia osoba obserwująca ją w parku - bo to jest już tak stały motyw, że jak komuś wydaje się, że jest oberwowany, to musi być obserwowany, nie ma innej możliwości. W tym fragmencie przyczepię się do jednego zdania: "Stało tu kilka małych, brązowych ławeczek, fontanna, która raczej nie była już pierwszej młodości, kilka kubłów na śmieci i on. Nieduży, biały pomost." Nie wiem, jak inni, ale dla mnie brzmi to po prostu śmiesznie. Wiem, pewnie to "on" miało wbudzić jakąś tajemniczość, ale wyszło dziwnie. Określenie "on" nie bardzo pasuje do pomostu, prawda?
    Mamy powrót Andreasa, który cały czas zżerany przez wyrzuty sumienia nie może się ogarnąć. Nic dziwnego. Chłopak sobie nie radzi ze sobą, a kiedy potrzebuje maksymalnej koncentracji, nie potrafi z siebie wykrzesać sił, aby zignorować swoje problemy. Wydaje mi się, że podświadomie trochę może sobie myśleć o tym, że nie może teraz być wszystko super, kiedy nie wiadomo, co z jego byłą dziewczyną. Nie może się po prostu pogodzić z tym, co zrobił, co również nie jest dziwne. Trochę mnie zirytowała akcja z papierosem. Nie wydaje mi się, żeby ktoś, kto chce się pobudzić i wzrosnąć ze sportową formą, paliłby papierosy. Po prostu sportowcy mają absolutny zakaz papierosów, kiedy chcą osiągać pożądne wyniki. A jeśli wytłumaczymy to, że to raz mu się zdarzyło, to nei przyniosłoby mu to ulgi - prędzej zaczął by się dusić tym dymem, niż przyniósłby mu ulgę. Jestem w tym przypadku na nie.
    Mamy Gregora. Rozumiem reakcję Sophie na jego opinię o bezdomnych. W końcu jeden z nich jej pomógł i sama również była bezdomna. Ciekawe, jak dalej się to wszystko potoczy. Pewnie nastepnego dnia Gregor znajdzie ją w parku i przeprosi... Odnosząc się tylko jeszcze do myśli dziewczyny o tym, jaki to super przystojny jest Gregor i rozmarzenie - leży tutaj psychika postaci, zdecydowanie. Po prostu nie potrafię tego przyjąć do wiadomości, że ona się tak super trzyma po tym gwałcie i już rozmarza się o jakimś ledwo poznanym chłopaku. Tu powinna pojawić się nieufność, strach, może nawet panika, ale na pewno nie takie reakcje.
    Co do malutkich błędów: "Dał mi znak, że mają się nie interesować i kontynuować swoje zajęcia." - literówka, chyba powinno być "im".
    Pozdrawiam,
    ~Frigusek

    OdpowiedzUsuń