What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
*G*
Dzisiejszy dzień był najgorszym z najgorszych dni. Od rana bolała go głowa, na treningu szło mu fatalnie, ciągle musiał znosić uwagi Kuttina, a na sam koniec dostał od niego ochrzan. Jak na jeden dzień to było za dużo. Miał ochotę rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać na kilka dni, by zebrać myśli, siły i nastawić się na jakieś racjonalne myślenie. Teraz myślał, ale wyłącznie o Sandrze i o swoich problemach prywatnych oraz zawodowych. To wszystko przekładało się na to, że jego forma spadała, a skoki nie zachwycały. Taki Gregor Schlierenzauer nie może pokazać się na inauguracji sezonu zimowego w Klingenthal, lecz co zrobić, gdy on nie myśli o tym pozytywnie? Gdy myślami jest przy Sandrze albo Bóg wie gdzie. Odkąd jej nie ma to nikt nie potrafi z nim normalnie porozmawiać. Próbowała matka, ojciec, brat, siostra, przyjaciele, a nawet sam trener tylko, że to nic nie dało. On nadal był taki sam. Może w jego życiu potrzeba kogoś kogo pokocha tak samo, jak blondynkę.. Może chce znaleźć kogoś kto rozpali w nim iskierkę i stanie się tym samym Schlierenzauerem jakim był..
-Schlieri, a ty co tak dumasz? Nie było tak źle.-młodszy od niego Michael poklepał go po plecach i rozpoczął ubieranie koszulki.
-Było tragicznie.-Austriak zasunął torbę i usiadł.
-Każdy ma lepsze i gorsze dni.-odezwał się Manuel.
-Powiedział ten, co zawsze ma gorsze dni.-wytknął Stefan i za to dostał butem od Manuela.-O stary, wietrzenie obuwia nie gryzie.-wykrzywił się i kopnął w stronę kolegi czarnego buta marki Adidas.
-Tobie mycie też nie zaszkodzi.-odgryzł mu się, gdy zauważył na jego ręce czarny zarys.-Jak nie masz wody to zapraszam do siebie. Raz na rok otwieram pomoc dla Kraftów.-wszyscy się zaśmiali, a wspomniany kolega przewrócił oczyma i założył bluzę z kapturem.
-Ej chłopaki!-krzyknął nagle Kofler. W szatni zapanowała cisza i wszyscy zwrócili wzrok na kolegę.-Mam pomysła.-poruszał brwiami, jak Kevin, gdy dowiedział się, że został sam w domu.-Idziemy na panienki!-ryknął.
-W twoim przypadku to emerytki.-dogryzł Schlierenzauer.
-Patrzcie, patrzcie.-Kraft zmysłowo podrapał się po brodzie.-Schlieri nie ma humoru, gdy mówimy o panienkach.. Stary masz gorączkę?!-wrzasnął i podbiegł do szatyna, by sprawdzić stan jego czoła.-Nie no, zimne jest.-mruknął.
-Krafter no! Zwaliłeś mi fryzurę.-odezwał się naburmuszony i zaczął poprawiać włosy.
-No już jest okey, nie mizdrz się tak, bo pomyślę żeś baba.-dodał Michael.
-Ty się tam lepiej tą swoją zajmij, a nie mną.-odpowiedział.
-Ta moja jeszcze się nie urodziła.
-No cóż.-westchnął Kraft.
-Może ona po prostu nie chce się narodzić.-powiedział Fettner i cała grupa zaczęła się śmiać.
To był moment, gdy Gregor na chwilę wyluzował i oddał się kolegom. Zaczął z nimi rozmawiać, jak dawniej, jak wtedy, gdy nie był sam. Żartował, docinał im. Czasami bywało tak, że stary Gregor wracał, lecz nie na długo. A to szkoda, bo taki Schlieri był tysiące razy lepszy niż ten, którego posiadamy teraz.
-Gdzie jest moja skarpetka?-odezwał się zdezorientowany Kraft.
-Jaki miała kolor?-zapytał Manuel.
-Taka... no wiesz...
-Taka... no nie wiem...
-Taka trochę różowa.-jego zawstydzenie sięgnęło zenitu i spalił buraka, bo głupio czuł się mówiąc, że miał różowe skarpetki.
-W co była ubrana?-kontynuował Manuel.
-Jak skarpeta może być ubrana?-wtrącił Diethart.
-Zamknij się, jak detektyw Fettner przeprowadza śledztwo, okey?-spiorunował go wzrokiem.-Więc?
-Więc była różowa, a na niej był świński ryjek.-
-Czy była pijana?
-Fettner skończ oglądać filmy o Sherlocku.-powiedział Michi.-Tobie to szkodzi i robisz z siebie idiotę
-Ja przynajmniej robię, a nie mam to od urodzenia Misiu nasz kochany.
-Ha ha ha.
-Nie Manuel. Nie była pijana. Naćpana też nie, a zgwałcona tym bardziej.
-A więc Stefanie..-zaczął.-Czy owa skarpetka miała jakieś znaki szczególne? Zadawała się z jakimś podejrzanym towarzystwem?
-Tak. Obszyta była czarną nicią, a zadawała się tylko z innymi skarpetkami w mojej komodzie.
-Hm.. to dość poważna sprawa.-rzekł.
-Kurde Fettner, miałeś pomóc mi ją znaleźć, a nie bawić się w idiotę.
-To skoro miałem ci pomóc to ci pomogę.-nastała chwila ciszy.-Ja na twoim miejscu to spojrzałbym na prawą stopę, bo masz na niej dwie skarpetki kretynie.-powiedział. W całej szatni rozległ się śmiech chłopaków i jęk Stefana, który wyszedł na głupka.
-Oj Stefciu. Tobie to zamiast pudełka słodyczy od Mannera to dobre okularki by się przydały.-powiedział Kofler, po czym zarzucił torbę na plecy i stanął przy drzwiach.-Czyją dupę podwieźć?
-Moją!-krzyknęli na raz Kraft, Hayboeck i Fettner.
-Po piątaku od każdego i drzwi szeroko otwarte.-wyszczerzył się, jak pies na kości, a i tak został olany przez kolegów. Wszyscy powoli opuszczali szatnię, a on siedział w tym samym miejscu co wcześniej i jakoś nie mógł zabrać tyłka i pojechać do domu. Chciał posiedzieć w spokoju, pomyśleć. Było mu bez różnicy gdzie to robi, bo i tak od dawna był skazany na samotność i miał święty spokój.
-A ty na szczęście czekasz?-odezwał się Stefan i podszedł do szafki, przy której wcześniej się przebierał. Wyjął z niej ładowarkę do telefonu i usiadł obok kolegi.-Co jest Schlieri?
-Nic, jakoś tak nic mi się nie chce.-odpowiedział.
-Trening ci może nie wyszedł, ale to nie powód do załamki.-pocieszył go.-Mi tyle razy nie wychodzi i żyję, więc ty tez musisz wyluzować i się tym pobawić.-klepnął go przyjacielsko w plecy i wstał.
-Tu nie chodzi o treningi.-powiedział cicho.-Tu chodzi o wszystko młody..
-Sandra?-skinął głową.-Ja tam się na związkach nie znam. Mój najdłuższy był z Eleonorą, ale się skończył, gdy matka kazała mi ją sprzedać. Może to zły przykład, ale ja też załamałem się po jej stracie. Brakowało mi tego jej głosu, tego jak mnie drapała gdy wziąłem ją na ręce..-westchnął.-Tylko, że po czasie zrozumiałem, że tak ma być. Los taki jest: okrutny i daje nam w dupę.-chciał zabrzmieć poważnie, lecz ostatnie słowa rozbudziły jego zboczone "ja" i zaczął się śmiać.
-Eleonora była świnką morską.-zauważył Greg.
-To nie zmienia faktu, że była kobietą i łączyła nas głęboka więź. Normalnie jak Kanał Sueski!
-Taksa ci zaraz odjedzie ty Kanale Sueski.
-No to tego.. miło było, ale się skończyło. Uszanowanko panu.-dygnął, jak prawdziwy dżentelmen, choć w jego przypadku to bardziej przypominało "za dużo o pięć kieliszków" i wybiegł. On również wstał i opuścił szatnię. W ciszy i spokoju udał się do swojego nowego BMW i powoli odjechał spod parkingu.
*A*
Obudził się około 9. Po otworzeniu jednego oka stwierdził, że coś jest nie tak. Po chwili otworzył drugie i podniósł się do pozycji siedzącej. Nie był w swoim pokoju. Był w zupełnie obcym dla siebie miejscu, ale to miejsce było dość przytulne. Beżowe ściany doskonale komponowały się z białym fotelem i kremowymi meblami. Zasłony nie były ani za długie, ani za krótkie. Na półkach stało dużo kobiecych kosmetyków oraz innych tym podobnych rzeczy. Andreas po wyjściu ze szpitala wcale nie poszedł do domu. Poszedł do jednego ze swoich ulubionych klubów, gdzie kiedyś często bywał z kolegami. Teraz musiał iść tam sam, bo nagle wszyscy znaleźli sobie zajęcia. Zapijał swój sukces na treningu i to, że nie zaprzepaścił rozpoczęcia sezonu. Widocznie opił to tak dobrze, że dziś obudził się w łóżku nieznajomej dziewczyny, która teraz spała obok niego. Chłopak przejechał dłonią po jasnych włosach i spowrotem ułożył się na poduszce. Pamiętał, że szedł z jakąś dziewczyną, że uprawiali seks, ale dziwnym trafem nie pamiętał, że mieli iść do niej.
-Już się obudziłeś?-usłyszał dziewczęcy głos tuż nad uchem. Spojrzał na brunetkę i wytrzeszczył oczy.
Co Wellinger? Czyżbyś zobaczył w niej swoją Sophie? Jak mi przykro.
-Eee....-wydusił.-Tak.-potrząsnął głową, by obraz byłej dziewczyny zniknął.-Jak się spało?-uśmiechnął się do dziewczyny.
-Z takim przystojniakiem to bardzo dobrze.-powiedziała i przytuliła się do chłopaka. Objął ją i zaczął gładzić kciukiem jej nagie ramię.
-Masz tu tatuaż?-wskazał na masowane ramię i spojrzał na nią.
-Dopiero zauważyłeś?-zdziwiła się.
-W nocy nie było okazji.-wymruczał, a ona podniosła głową i cmoknęła go w usta.-Ładny.-dodał.
-Mam jeszcze jeden.-powiedziała.-Ale tamten chyba widziałeś.-szepnęła uwodzicielsko wprost do jego ucha i zaczęła całować jego szyję. Robiła na niej malinki, kręciła językiem kółka. Andreas przymknął oczy z przyjemności, jaką dawała mu dziewczyna i łagodnie się uśmiechał.-Chyba, że muszę odświeżyć ci pamięć.-przerwała całowanie jego szyi i przeniosła usta na kilkucentymetrową odległość od jego miękkich warg.
-Chyba musisz.-zaśmiał się i szybko przekręcił ich tak, że teraz to on leżał na górze i on całował jej szyję.
Oj Andreas, Andreas. Pamiętasz czasy, gdy tak samo robiłeś Sophie? Pamiętasz jej czekoladowy balsam, który zostawiał posmak w twoich ustach za każdym razem, gdy całowałeś jej ciało? A pamiętasz ten moment, kiedy powiedziałeś, że kochasz ją bezgranicznie i nigdy nie dasz jej skrzywdzić? To było zaraz po waszym pierwszym stosunku Andi.
Skoczek na moment przerwał całowanie szyi i obojczyków dziewczyny. Musiał to zrobić, bo przez jego pieprzoną podświadomość znów zaczął o niej myśleć. Po raz drugi zobaczył Sophie na miejscu tej dziewczyny. Przypomniał sobie, jak to wyglądało w ich wykonaniu. Powróciły wszystkie uczucia jakie wtedy mu towarzyszyły. Przypomniał mu się nawet smak czekoladowego balsamu.
-Coś się stało?-dziewczyna objęła go w pasie od tyłu i cmoknęła w kark.
-Nie, nic.-skłamał.
-To chodź do łóżka i skończymy to co zaczęliśmy.-wymruczała.
-Wiesz co, głowa mnie boli. Ja już lepiej pójdę do domu.-chwycił niebieską bluzę, która leżała na oparciu fotela i chciał ją nałożyć, ale dziewczyna stanowczo mu to utrudniała.
-Znam dobre sposoby na ból głowy.-zarzuciła ręce na jego szyję i spojrzała w tęczówki.-A ciebie główka nie boli, bo nie widać tego po tobie. Co, jak co, ale znam się na ludziach kochany.-nie czekając na jego odpowiedź, ani jakikolwiek ruch zaczęła go całować. Namiętnie, szybko, tak jak on to lubił. Dlatego olewając dręczącą go podświadomość po prostu oddał się w ręce brunetki i oboje wylądowali na satynowej pościeli dziewczyny, a potem przenieśli się w krainę rozkoszy, szczęścia i spełnienia.
*G*
Zaparkował auto kilka metrów od swojego ukochanego parku, po czym zamknął je i ruszył na dobrze znany mu mostek. Potrzebował dłuższej chwili wytchnienia, więc dlatego wybrał to miejsce. Nawet padający deszcz nie pokrzyżował mu planów. Powoli zbliżał się do wybranego miejsca i wtedy zobaczył siedzącą dziewczynę. Nie widział jej od ponad tygodnia. W sumie to nawet nie starał się jej jakoś znaleźć. Odpuścił sobie wszystko, poczynając od niej, a kończąc na skokach. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, gdy był niecałe dwa metry od niej. Delikatnie się uśmiechnęła i przesunęła w bok, by chłopak miał więcej miejsca. Mostek był mokry, lecz nie przeszkadzało mu to. Usiadł obok niej i po prostu zaczął wpatrywać się w jezioro, na którym pojawiały się ślady spadających kropel.
-Nie milcz tak. Bezsilność zabija cię od środka.-usłyszał jej głos. Po tylu dniach nie widzenia jej, zapomniał jakie jest uczucie, gdy przechodzi dreszcz na dźwięk czyjegoś głosu.-Coś cię gryzie.-dodała.
-Skąd to wiesz? To aż tak widać?-już nawet nie starał się zaprzeczać. Po prostu przyznał jej rację i spojrzał w jej ciemne oczy. Ciemne i piękne oczy.
-To da się wyczuć na kilometr. Co się dzieje?
-Nie no, nie będziemy gadać o mnie i moim popieprzonym życiu.-nagle zmienił temat, a dziewczyna uważnie lustrowała go spojrzeniem.-Paskudna pogoda, eh.-dodał.
-Czasami dobrze jest wygadać się komuś obcemu. Tobie będzie lżej, ja postaram się doradzić, a do tego masz stuprocentową pewność, że nikomu nie powiem.-delikatnie się uśmiechnęła.-Jedyne osoby jakie tu znam to ty, Ann, Anastas i ten twój kolega ze sklepu, którego nawet imienia nie znam.-wywróciła teatralnie oczyma, a chłopak się zaśmiał.
-To Stefan.-powiedział.
-Może być i Zygfryd, ale nie gadamy teraz o nim.-ucięła.-Więc dowiem się, co cię gryzie?
-Wszystko mi się sypie..-spuścił wzrok na dół. Dziewczyna patrzyła na wszystkie jego najdrobniejsze ruchy, tiki nerwowe. Marszczył czoło, jakby denerwował się tym, co może jej powiedzieć. Przymykał prawe oko tak, jakby raziło go słońce, lecz go nie było. Bawił się listkiem, który leżał tuż obok niego. Nic nie mówił. Trwał w ciszy, a jedyne co ją przerywało to spadający deszcz.-Nie mogę się skupić na skakaniu. Nie wychodzi mi to, a to jest najbardziej dobijające.-wyznał.-Chcę znaleźć moją starą formę, tę która była unormowana i nie musiałem się bać przed skokiem, czy on wyjdzie, czy nie. Boję się siadać na belce, bo od razu zaczynam myśleć, że i tak ten skok mi nie wyjdzie. Że lepiej poddać się na starcie i nie próbować.
-Nie można tak, Gregor.-usłyszał jej cichy, spokojny głos.-Jeśli się poddasz to stracisz wszystko. Nie spróbujesz, więc nie dowiesz się, jak mogło być. Znalazłeś się w pułapce, ale wyjdziesz z tego jeśli sam w siebie uwierzysz. Po prostu odblokuj te wszystkie emocje, które towarzyszyły ci kiedyś podczas skoków i skacz.
-Łatwiej mówić, trudniej zrobić. To nie jest takie proste.. Ja... Moje myśli są skomplikowane.
-Myśli nie mogą być skomplikowane. Myśli mogą być dziwne, gubiące nas, ale nigdy nie skomplikowane. Jeśli będziesz tak o nich mówił to nigdy nie wrócisz do starego skakania.-powiedziała.-Czy jest coś, co sprawia, że nie możesz się odblokować?
-Tak.-powiedział szybko.
-Powiesz mi?-spytała ostrożnie. Położyła dłoń na jego plecach, by w jakiś sposób dodać mu otuchy, a on spojrzał jej prosto w oczy i zaprzeczył. Nie mógł tak po prostu powiedzieć o swojej Sandrze pierwszej lepszej osobie. Bał się tego, że nie wytrzyma. Że uroni łzę, a ta osoba go wyśmieje. Łzy to nie wstyd, ale dla niego wydawało się to dziwne, by płakać przed kimś obcym.-Rozumiem. Szanuję.-poklepała go w plecy.-Muszę się zbierać, robi się późno.-powiedziała wymijająco i chciała wstać, lecz chłopak złapał ją za dłoń.
-Gdzie pójdziesz?
-W sumie to sama nie wiem..-westchnęła.-Anastas od kilku dni jest poza moim zasięgiem, a bez niego boję się spać w noclegowni.-skrzywiła się na samą myśl o tym miejscu, a on się uśmiechnął.
-Wysłuchałaś mnie, więc jestem ci winien przysługę.-powiedział tajemniczo.
-O czym mówisz?
-Zabiorę cię do siebie. Zjesz coś, prześpisz się na normalnym łóżku, dam ci jakieś świeże i suche ubrania.-złapał w palce skrawek jej mokrej bluzy.
-Nie. Nie mogę Gregor.-wyrwała dłoń z jego uścisku i po prostu wstała.-Nie mogę..
-Nie bój się mnie.-kiedy tylko zauważył strach w jej ciemnych oczach, od razu skarcił się w myślach za swoją propozycję.-Nic ci nie zrobię.-szepnął, podchodząc do niej.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. Dam ci dziś dach nad głową, a jeśli będziesz chciała wyjść to po prostu cię puszczę wolno. Nie mam prawa cię zatrzymywać we własnym domu, ale mam prawo ci się jakoś odwdzięczyć za kilka dobrych słów i to robię.-brunetka rozglądała się naokoło, jak gdyby ktoś miał zaraz wyskoczyć i zrobić jej krzywdę. Natomiast skoczek stał spokojnie i wlepiał spojrzenie w jej twarz. Była taka piękna. Taka bezbronna, niewinna.. Zupełnie jak Sandra.
Nie myśl o Sandrze, gdy obok ciebie jest Sophie. Człowieku ogarnij się. Wyłącz myśli o Sandrze i otwórz się na świat.
-A masz kakao?-podniósł wzrok na dziewczynę, która słabo się uśmiechała. Zaśmiał się.
-Mam.-dodał i wystawił w jej kierunku dłoń. Kiedy już ją złapała, to podążyli do jego samochodu i odjechali w stronę domu skoczka.
Wpuściwszy dziewczynę do środka, zapalił światło, a ona stanęła na środku przedpokoju i wpatrywała się we wnętrze mieszkania. Pomimo całego bałaganu, jaki panował, to nie wyglądało na złe. Meble doskonale komponowały się z kolorem ścian. Zasłony podkreślały urok, jaki miał panować w tym miejscu, a zdjęcia dodały charyzmy. Gregor speszył się, gdy zorientował się, że w jego mieszkaniu panuje nieporządek. Przez chwilę chciał zapaść się pod ziemię, lecz dziewczyna widząc to, po prostu się uśmiechnęła i machnęła dłonią.
-Idź do łazienki.-wskazał drzwi naprzeciwko nich.-A ja zaraz przyniosę ci ręcznik i jakieś ubrania.-dodał. Dziewczyna spokojnie podążyła w tamtym kierunku, a on udał się na górę. Otworzył drzwi garderoby, zapalił światło i zaczął rozglądać się za jakimiś rzeczami dla swojej towarzyszki. Natrafił na pudełko, gdzie zapakowane były rzeczy należące do jego Sandry, ale bał się ich ruszać. Bał się dawać ich dziewczynie, bo wtedy całkiem by się rozkleił. Zresztą nie mógłby oglądać nikogo innego w ciuchach, które nosiła blondynka. Nie zniósłby tego bólu. Sięgnął po pierwszą lepszą koszulkę i dobrał do tego jakieś dresy, które na niego były już od dawna za małe, a następnie wyciągnął z szafki fioletowy ręcznik i zszedł na dół. Położył rzeczy na szafce obok drzwi i zapukał do nich.
-Rzeczy są na szafce.-powiedział.-Chcesz to kakao?-uśmiechnął się na samą myśl o tym, jak dziewczyna zbiła go tym pytaniem w parku. Nie dostał odpowiedzi, bo woda spod prysznica zaczęła lecieć strumieniem. Dlatego udał się do kuchni, nastawił mleko, a do kubków nasypał odpowiednią ilość kakao i usiadł na stołku.
No i co Schlierenzauer?
"No i nic."
Nie zwal tego. Nie przestrasz jej.
"Ona się mnie boi, widzę to. A przecież nie robię nic złego, ani nie stosownego."
Może zapytaj ją delikatnie czemu tak reaguje. Czego to ja zawsze muszę myśleć za ciebie?
"Bo chyba od tego jesteś."
Już się tak nie mądrzyj Schlierenzauer, bo ci mleko zarazy wykipi.
Skoczek podniósł głowę ze stołu i spojrzał w stronę kuchenki, a tam zobaczył ją. Stała i spokojnie zalewała proszek mlekiem. Uśmiechnął się i podszedł do niej.
-Kiedy wyszłaś?-zdziwił się.
-Chwile temu. Nawet pytałam cię, co z tym kakaem, ale nie reagowałeś.-zaśmiała się i odstawiła garnek spowrotem na kuchenkę. Podała mu żółty kubek ze Smerfetką, a sama wzięła ten gdzie był Scooby Doo.-Kubki masz wywalone w kosmos.-chłopak musiał odstawić swój kubek na szafkę, bo tekst dziewczyny kompletnie go rozwalił.-No co? Dorosły facet i kubek ze Scooby Doo?
-Może po prostu lubię tę bajkę, co?-przedrzeźniał ją.
-Może po prostu przyznaj się, że masz dwójkę dzieci, ale na dzisiejszy wieczór sprzedałeś je sąsiadce.-posmutniał, a ona śmiała się w najlepsze. Z początku nie widziała jego miny. Ale gdy zauważyła, to od razu spoważniała. Skoczek biorąc kubek do ręki, udał się do salonu i usiadł na kanapie, a ona zrobiła to samo i usiadła na kanapie po drugiej stronie.-Przepraszam.-powiedziała cicho.
-Za co?
-Uraziłam cię tym tekstem z dziećmi.
-Nie, wcale nie.-wysilił się na słaby uśmiech, choć ona i tak się na niego nie nabrała. By nie dobijać go bardziej, zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Obserwował ją. Zauważył, gdy jej wzrok skupił się na kominku i zdjęciach nad nim. Dziewczyna z ciekawości wstała i zaczęła przyglądać się im bliżej. Wszędzie był on. On i jakaś blondynka. Blondynka bez niego.
-To twoja dziewczyna?-odwróciła się przodem do niego, a palcem wskazała na wiszące zdjęcia. Nie odpowiedział. Posmutniał jeszcze bardziej.-Opowiesz mi o niej?-usiadła obok chłopaka.
-Może kiedyś....
-Rozumiem, drażliwy temat.
-Po prostu... nie chcę mówić o tym nikomu... nie dziś... nigdy
-Dobra Gregor, to w takim razie dziękuję za kakao.-powiedziała.-Pójdę po swoje ubrania i zaraz mnie nie będzie.
-Obrażasz się na mnie za to, bo nie chcę mówić o swoim życiu i tej dziewczynie?
-Nie. Po prostu widzę, że to ciężko temat dla ciebie, a ja kolejny raz sprawiłam, że posmutniałeś, więc lepiej będzie jak dam ci spokój i sobie pójdę.
-Przestań gadać głupoty.-uśmiechnął się i znów złapał jej kruchą dłoń.-Nie puszczę cię o tej porze. Może przesadzam, ale w nocy po ulicy mogą chodzić zboczeńcy.-parsknął śmiechem i tym razem to ona straciła humor.-Widzę, że ty też masz coś za skórą.-powiedział spokojnie.-Opowiesz mi o tym kiedyś?
-Nie ma o czym, Greg.
Dziewczyna na spokojnie dopiła swoje kakao, a on ciągle starał się ją jakoś zabawić. Jednym słowem, był takim Schlierenzauerem, jak kiedyś. Rozśmieszał ją, wygłupiali się. Dobrze to na nią podziało, bo zapomniała o tym, co przeżyła z Thomasem i, że ciężki los ją teraz spotkał. Nie minęło sporo czasu, gdy zorientował się, że brunetka zasnęła na jego kolanach. Nie mógł powstrzymać się od dotknięcia jej policzków, od pogładzenia jej po włosach. Działało to na niego niczym magnez. Przyciągała go do siebie nawet wtedy, gdy spała. Chłopak trzymając jej głowę, powoli wstał. Następnie wziął ją na ręce i zaniósł na górę do swojego pokoju. Położył ją na swoje łóżko, okrył kołdrą i przysiadł na brzegu niego.
-Dziękuję za ten wieczór..-szepnął głaskając jej ramię, a jedna malutka łezka spłynęła z jego policzka. Skoczek zerknął na nią ostatni raz i wyszedł cicho zamykając drzwi.
Widzisz Gregor, jeśli chcesz to potrafisz być taki, jak kiedyś..
"Wiem."
Był tak padnięty, a zarazem dziwnie szczęśliwy, że szybko zasnął. Nie przeszkadzało mu to, że śpi na niezbyt wygodnej kanapie. Nawet myśli o Sandrze zniknęły. Czy stary Gregor Schlierenzauer powraca do żywych?
-Nie no, nie będziemy gadać o mnie i moim popieprzonym życiu.-nagle zmienił temat, a dziewczyna uważnie lustrowała go spojrzeniem.-Paskudna pogoda, eh.-dodał.
-Czasami dobrze jest wygadać się komuś obcemu. Tobie będzie lżej, ja postaram się doradzić, a do tego masz stuprocentową pewność, że nikomu nie powiem.-delikatnie się uśmiechnęła.-Jedyne osoby jakie tu znam to ty, Ann, Anastas i ten twój kolega ze sklepu, którego nawet imienia nie znam.-wywróciła teatralnie oczyma, a chłopak się zaśmiał.
-To Stefan.-powiedział.
-Może być i Zygfryd, ale nie gadamy teraz o nim.-ucięła.-Więc dowiem się, co cię gryzie?
-Wszystko mi się sypie..-spuścił wzrok na dół. Dziewczyna patrzyła na wszystkie jego najdrobniejsze ruchy, tiki nerwowe. Marszczył czoło, jakby denerwował się tym, co może jej powiedzieć. Przymykał prawe oko tak, jakby raziło go słońce, lecz go nie było. Bawił się listkiem, który leżał tuż obok niego. Nic nie mówił. Trwał w ciszy, a jedyne co ją przerywało to spadający deszcz.-Nie mogę się skupić na skakaniu. Nie wychodzi mi to, a to jest najbardziej dobijające.-wyznał.-Chcę znaleźć moją starą formę, tę która była unormowana i nie musiałem się bać przed skokiem, czy on wyjdzie, czy nie. Boję się siadać na belce, bo od razu zaczynam myśleć, że i tak ten skok mi nie wyjdzie. Że lepiej poddać się na starcie i nie próbować.
-Nie można tak, Gregor.-usłyszał jej cichy, spokojny głos.-Jeśli się poddasz to stracisz wszystko. Nie spróbujesz, więc nie dowiesz się, jak mogło być. Znalazłeś się w pułapce, ale wyjdziesz z tego jeśli sam w siebie uwierzysz. Po prostu odblokuj te wszystkie emocje, które towarzyszyły ci kiedyś podczas skoków i skacz.
-Łatwiej mówić, trudniej zrobić. To nie jest takie proste.. Ja... Moje myśli są skomplikowane.
-Myśli nie mogą być skomplikowane. Myśli mogą być dziwne, gubiące nas, ale nigdy nie skomplikowane. Jeśli będziesz tak o nich mówił to nigdy nie wrócisz do starego skakania.-powiedziała.-Czy jest coś, co sprawia, że nie możesz się odblokować?
-Tak.-powiedział szybko.
-Powiesz mi?-spytała ostrożnie. Położyła dłoń na jego plecach, by w jakiś sposób dodać mu otuchy, a on spojrzał jej prosto w oczy i zaprzeczył. Nie mógł tak po prostu powiedzieć o swojej Sandrze pierwszej lepszej osobie. Bał się tego, że nie wytrzyma. Że uroni łzę, a ta osoba go wyśmieje. Łzy to nie wstyd, ale dla niego wydawało się to dziwne, by płakać przed kimś obcym.-Rozumiem. Szanuję.-poklepała go w plecy.-Muszę się zbierać, robi się późno.-powiedziała wymijająco i chciała wstać, lecz chłopak złapał ją za dłoń.
-Gdzie pójdziesz?
-W sumie to sama nie wiem..-westchnęła.-Anastas od kilku dni jest poza moim zasięgiem, a bez niego boję się spać w noclegowni.-skrzywiła się na samą myśl o tym miejscu, a on się uśmiechnął.
-Wysłuchałaś mnie, więc jestem ci winien przysługę.-powiedział tajemniczo.
-O czym mówisz?
-Zabiorę cię do siebie. Zjesz coś, prześpisz się na normalnym łóżku, dam ci jakieś świeże i suche ubrania.-złapał w palce skrawek jej mokrej bluzy.
-Nie. Nie mogę Gregor.-wyrwała dłoń z jego uścisku i po prostu wstała.-Nie mogę..
-Nie bój się mnie.-kiedy tylko zauważył strach w jej ciemnych oczach, od razu skarcił się w myślach za swoją propozycję.-Nic ci nie zrobię.-szepnął, podchodząc do niej.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. Dam ci dziś dach nad głową, a jeśli będziesz chciała wyjść to po prostu cię puszczę wolno. Nie mam prawa cię zatrzymywać we własnym domu, ale mam prawo ci się jakoś odwdzięczyć za kilka dobrych słów i to robię.-brunetka rozglądała się naokoło, jak gdyby ktoś miał zaraz wyskoczyć i zrobić jej krzywdę. Natomiast skoczek stał spokojnie i wlepiał spojrzenie w jej twarz. Była taka piękna. Taka bezbronna, niewinna.. Zupełnie jak Sandra.
Nie myśl o Sandrze, gdy obok ciebie jest Sophie. Człowieku ogarnij się. Wyłącz myśli o Sandrze i otwórz się na świat.
-A masz kakao?-podniósł wzrok na dziewczynę, która słabo się uśmiechała. Zaśmiał się.
-Mam.-dodał i wystawił w jej kierunku dłoń. Kiedy już ją złapała, to podążyli do jego samochodu i odjechali w stronę domu skoczka.
Wpuściwszy dziewczynę do środka, zapalił światło, a ona stanęła na środku przedpokoju i wpatrywała się we wnętrze mieszkania. Pomimo całego bałaganu, jaki panował, to nie wyglądało na złe. Meble doskonale komponowały się z kolorem ścian. Zasłony podkreślały urok, jaki miał panować w tym miejscu, a zdjęcia dodały charyzmy. Gregor speszył się, gdy zorientował się, że w jego mieszkaniu panuje nieporządek. Przez chwilę chciał zapaść się pod ziemię, lecz dziewczyna widząc to, po prostu się uśmiechnęła i machnęła dłonią.
-Idź do łazienki.-wskazał drzwi naprzeciwko nich.-A ja zaraz przyniosę ci ręcznik i jakieś ubrania.-dodał. Dziewczyna spokojnie podążyła w tamtym kierunku, a on udał się na górę. Otworzył drzwi garderoby, zapalił światło i zaczął rozglądać się za jakimiś rzeczami dla swojej towarzyszki. Natrafił na pudełko, gdzie zapakowane były rzeczy należące do jego Sandry, ale bał się ich ruszać. Bał się dawać ich dziewczynie, bo wtedy całkiem by się rozkleił. Zresztą nie mógłby oglądać nikogo innego w ciuchach, które nosiła blondynka. Nie zniósłby tego bólu. Sięgnął po pierwszą lepszą koszulkę i dobrał do tego jakieś dresy, które na niego były już od dawna za małe, a następnie wyciągnął z szafki fioletowy ręcznik i zszedł na dół. Położył rzeczy na szafce obok drzwi i zapukał do nich.
-Rzeczy są na szafce.-powiedział.-Chcesz to kakao?-uśmiechnął się na samą myśl o tym, jak dziewczyna zbiła go tym pytaniem w parku. Nie dostał odpowiedzi, bo woda spod prysznica zaczęła lecieć strumieniem. Dlatego udał się do kuchni, nastawił mleko, a do kubków nasypał odpowiednią ilość kakao i usiadł na stołku.
No i co Schlierenzauer?
"No i nic."
Nie zwal tego. Nie przestrasz jej.
"Ona się mnie boi, widzę to. A przecież nie robię nic złego, ani nie stosownego."
Może zapytaj ją delikatnie czemu tak reaguje. Czego to ja zawsze muszę myśleć za ciebie?
"Bo chyba od tego jesteś."
Już się tak nie mądrzyj Schlierenzauer, bo ci mleko zarazy wykipi.
Skoczek podniósł głowę ze stołu i spojrzał w stronę kuchenki, a tam zobaczył ją. Stała i spokojnie zalewała proszek mlekiem. Uśmiechnął się i podszedł do niej.
-Kiedy wyszłaś?-zdziwił się.
-Chwile temu. Nawet pytałam cię, co z tym kakaem, ale nie reagowałeś.-zaśmiała się i odstawiła garnek spowrotem na kuchenkę. Podała mu żółty kubek ze Smerfetką, a sama wzięła ten gdzie był Scooby Doo.-Kubki masz wywalone w kosmos.-chłopak musiał odstawić swój kubek na szafkę, bo tekst dziewczyny kompletnie go rozwalił.-No co? Dorosły facet i kubek ze Scooby Doo?
-Może po prostu lubię tę bajkę, co?-przedrzeźniał ją.
-Może po prostu przyznaj się, że masz dwójkę dzieci, ale na dzisiejszy wieczór sprzedałeś je sąsiadce.-posmutniał, a ona śmiała się w najlepsze. Z początku nie widziała jego miny. Ale gdy zauważyła, to od razu spoważniała. Skoczek biorąc kubek do ręki, udał się do salonu i usiadł na kanapie, a ona zrobiła to samo i usiadła na kanapie po drugiej stronie.-Przepraszam.-powiedziała cicho.
-Za co?
-Uraziłam cię tym tekstem z dziećmi.
-Nie, wcale nie.-wysilił się na słaby uśmiech, choć ona i tak się na niego nie nabrała. By nie dobijać go bardziej, zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Obserwował ją. Zauważył, gdy jej wzrok skupił się na kominku i zdjęciach nad nim. Dziewczyna z ciekawości wstała i zaczęła przyglądać się im bliżej. Wszędzie był on. On i jakaś blondynka. Blondynka bez niego.
-To twoja dziewczyna?-odwróciła się przodem do niego, a palcem wskazała na wiszące zdjęcia. Nie odpowiedział. Posmutniał jeszcze bardziej.-Opowiesz mi o niej?-usiadła obok chłopaka.
-Może kiedyś....
-Rozumiem, drażliwy temat.
-Po prostu... nie chcę mówić o tym nikomu... nie dziś... nigdy
-Dobra Gregor, to w takim razie dziękuję za kakao.-powiedziała.-Pójdę po swoje ubrania i zaraz mnie nie będzie.
-Obrażasz się na mnie za to, bo nie chcę mówić o swoim życiu i tej dziewczynie?
-Nie. Po prostu widzę, że to ciężko temat dla ciebie, a ja kolejny raz sprawiłam, że posmutniałeś, więc lepiej będzie jak dam ci spokój i sobie pójdę.
-Przestań gadać głupoty.-uśmiechnął się i znów złapał jej kruchą dłoń.-Nie puszczę cię o tej porze. Może przesadzam, ale w nocy po ulicy mogą chodzić zboczeńcy.-parsknął śmiechem i tym razem to ona straciła humor.-Widzę, że ty też masz coś za skórą.-powiedział spokojnie.-Opowiesz mi o tym kiedyś?
-Nie ma o czym, Greg.
Dziewczyna na spokojnie dopiła swoje kakao, a on ciągle starał się ją jakoś zabawić. Jednym słowem, był takim Schlierenzauerem, jak kiedyś. Rozśmieszał ją, wygłupiali się. Dobrze to na nią podziało, bo zapomniała o tym, co przeżyła z Thomasem i, że ciężki los ją teraz spotkał. Nie minęło sporo czasu, gdy zorientował się, że brunetka zasnęła na jego kolanach. Nie mógł powstrzymać się od dotknięcia jej policzków, od pogładzenia jej po włosach. Działało to na niego niczym magnez. Przyciągała go do siebie nawet wtedy, gdy spała. Chłopak trzymając jej głowę, powoli wstał. Następnie wziął ją na ręce i zaniósł na górę do swojego pokoju. Położył ją na swoje łóżko, okrył kołdrą i przysiadł na brzegu niego.
-Dziękuję za ten wieczór..-szepnął głaskając jej ramię, a jedna malutka łezka spłynęła z jego policzka. Skoczek zerknął na nią ostatni raz i wyszedł cicho zamykając drzwi.
Widzisz Gregor, jeśli chcesz to potrafisz być taki, jak kiedyś..
"Wiem."
Był tak padnięty, a zarazem dziwnie szczęśliwy, że szybko zasnął. Nie przeszkadzało mu to, że śpi na niezbyt wygodnej kanapie. Nawet myśli o Sandrze zniknęły. Czy stary Gregor Schlierenzauer powraca do żywych?
***
Nie zanudziłam Was? :(
Miło pisało mi się ten rozdział.
I kurcze.... trudno uwierzyć, że to już 15! Pamiętam, jak jeszcze skupiałam myśli nad 5.. Szybko leci.
Miłego czytania kochani ;)
Pozdrawiam.