czwartek, 12 lutego 2015

Chapter 22.

Czy dla dwóch różnych planet
Co kręcą się wciąż
Jest przewidziane spotkanie
Czy sięgną swych rąk
Chce wierzyć w to 

*A* 

Szok, który teraz widniał w jego jasnych tęczówkach był wprost nie do opisania. Gryzł się z myślami, czy to naprawdę ona, czy po prostu zwykły sen. Przecież przez ostatnie kilka dni myślał tylko o niej, śnił tylko o niej, więc może zacząć wariować. I chyba ta opcja byłaby lepsza, bo gdy przywitała go chłodnym tonem głosu i zjechała spojrzeniem, poczuł się, jak nic nie warta rzecz.
Poczułeś się tak, jak ona, gdy zafundowałeś jej wycieczkę życia.
Stał przed nią kompletnie sparaliżowany i nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa. Tak łatwo było na nią patrzeć, a tak cholernie źle, by coś powiedzieć.
-Kiedyś byłeś bardziej wygadany.-znów to chłodne spojrzenie. Znów przeszły go ciarki, a umysł opanował chaos. Zamrugał kilka razy, jakby to miało w czymś pomóc i wreszcie wykonał jakiś ruch. Chciał dotknąć jej policzka, tak zwyczajnie go pogładzić, by do końca uświadomić sobie, że to jego Sophie. Że stoi tu i to nie jest żaden pieprzony żart. Że właśnie zabija go wzrokiem, ale to nadal te same oczy, które kochał.-Czyżbyś nagle zmienił się w cichą myszkę?-parsknęła śmiechem.
No co tam, Andiś? Nie masz nic do powiedzenia? Nagle ci mowę odebrało? Nagle taki cichutki chłopczyk z ciebie? No popatrz, popatrz.. Jakaś ironia losu?
-Sophie..-wyszeptał.
Serio, Wellinger? Stać cię tylko na tyle? Ona ma rację-kiedyś byłeś bardziej wygadanym chłopcem.
Dziewczyna pokiwała z politowaniem głową i zostawiła go samego. Tak po prostu. Odeszła do siedzących Austriaków, pogadała z nimi przez chwilę i opuściła lokal wraz ze Schlierenzauerem. A on stał na środku, jak ostatni idiota. Wpatrywał się w miejsce, w którym dopiero co stała i nadal nie wierzył, że to ona. 
Spodziewałeś się, że umrze? Że Thomas schowa ją w piwnicy i będzie wyciągał na specjalne okazje? Jesteś taki głupi, czy tylko stwarzasz pozory?

*** 

Przygotowywałam się na to, że w końcu go spotkam, ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko. Brałam pod uwagę, że rzucę się na niego i wydrapię mu oczy albo, że od razu walnę go w głowę jakimś łomem i zakopię, a ja po prostu zachowałam zimną krew i resztki opanowania. Może i pomysł z zemstą nie jest głupi, ale po co mam to robić? Mam zniżać się do poziomu tego dupka? Mam pokazać mu, że to co mi zrobił wywarło na mnie taką presję, zamiast pokazać, że przez to jestem jeszcze silniejsza?
-O czym myślisz?-zapytał Gregor leżąc na moim łóżku, podczas gdy ja stałam przy oknie i patrzyłam, jak nad Klingenthal zapada zmrok.
-O niczym ważnym.-ucięłam i odsunęłam się od okna. Usiadłam na pufie, spojrzałam na chłopaka i widziałam, że nurtuje go jakieś pytanie.-No zapytaj i miej to z głowy.-uśmiechnęłam się.
-Skąd ty wiesz, kiedy chcę o coś pytać?
-Zdążyłam cię poznać. No pytaj.
-Myślisz o nim?-spuściłam wzrok na swoje splecione dłonie.-Kochasz go, bo o nim myślisz.-parsknął, po czym usiadł i wbił we mnie spojrzenie.
-A jak myślę o tobie, czy o Ann to znaczy, że was kocham?-broniłam się najlepiej jak umiałam.
-Ze mną i Ann nie spędzasz tyle czasu, co kiedyś z nim, więc to zupełnie inna historia.
-O co ci chodzi, Gregor?
-O nic mi nie chodzi.-przewrócił oczyma i wstał. Był zły i zawiedziony, lecz chciał to jakoś zamaskować i zajął się bawieniem jakimś wazonem na kwiaty.
-Myślisz o Sandrze, więc ją kochasz, bo wiele razem przeszliście i jakoś nie reaguję na takie sytuacje tak, jak ty. Nic ci do mnie i do moich uczuć, rozumiesz? Jeśli chcę kochać tego dupka to będę go kochać i nie przestanę.-wycedziłam. Jego zachowanie ostatnio było dziwne. Niezrozumiałe dla mnie i dla niego chyba też. Zauważyłam, że robi się zły, gdy wspomnę o tym, co działo się w moim życiu kiedyś. Nie ma żadnych praw traktować mnie, jak swoją własność, a wydaje mi się, że ta znajomość do tego zmierza.
-Rozumiem.-pokiwał głową.-Twoje uczucia są zarezerwowane tylko dla Wellingera.. Szkoda, że nie pomyślisz o kimś innym..-ostatnie słowa powiedział tak cicho, że szło ich nie usłyszeć i po prostu sobie wyszedł. Z wielkim bólem na twarzy opuścił mój pokój, a ja zostałam ze swoim chorym umysłem, który kazał mi do niego lecieć i przepraszać za kilka słów.
Głupia jesteś.
Nie widzisz, że mu na tobie zależy? Czy ty w ogóle widziałaś jaki spięty był przez twoją pogawędkę z Freundem? Jak zaczęło go nosić, gdy wpadłaś na Wellingera? Wyrzuć tego pieprzonego blondyna z głowy i zajmij się szatynem. Wielokrotnie kazałaś Schlierenzauerowi się zakochać od nowa, a kiedy już to zrobił to tego nie widzisz. Zakochał się w tobie, kretynko...

*G*

Wszedł do swojego pokoju, który dzielił z Fettnerem i rzucił się na swoje łóżko. Z łazienki dobiegł odgłos puszczanej wody, co oznaczało, że brunet bierze właśnie prysznic, a on ma chwilę na uporządkowanie myśli. Cholernie było mu przykro, że Sophie nie zauważała jak się stara. Myślami siedziała przy Andreasie, przy tym co między nimi było, a to on chciał być w tych myślach. Brunetka była tą, dzięki której zapomniał o Sandrze, otworzył się na świat i stał się tym starym, pewnym siebie i śmiesznym Gregorem. Tym, którego uwielbiał każdy. Gdyby nie ona to nadal siedziałby w mieszkaniu i bił się z myślami.
-Stary, żyjesz?-Manuel pomachał mu dłonią przed oczyma. Ocknął się i odepchnął kolegę, który był zdecydowanie za blisko.
-Musisz się tak drzeć?
-Nie muszę, ale nie reagujesz, jak mówię spokojnym tonem. Coś za bardzo odpływasz..-uśmiechnął się tajemniczo i przysiadł obok chłopaka.-Co ta miłość z tobą robi.-zaśmiał się.
-Jaka miłość? Ja i to uczucie, to przeszłość.-wstał i podszedł do stołu, by napić się soku jabłkowego.
-Nie bajeruj mi tu, bo widzę, jak się patrzysz na Sophie.-powiedział.-Stary, nie ukryjesz przed światem, że się zakochałeś.
-Fettner, weź ty sprawdź, czy cię w Krafta walizce nie ma, okey?-Gregor rzucił mi błagalne spojrzenie, po czym wszedł do łazienki i zakluczył drzwi. Głupi Fettner zdążył zauważyć, że się w niej zakochał, a ona sama nie. Była aż tak zaślepiona Wellingerem, czy olewała to? Może wcale jej się nie podobał? Może traktowała go tylko i wyłącznie, jak przyjaciela? Miał tyle pytań w głowie i na żadne nie chciał znać odpowiedzi. Bo prawda bolałaby go gorzej, niż ukrywanie jej.
No i co ja mam z tobą zrobic, Schlieri? Rada, byś leciał po bombonierkę i bukiet róż to tu nie pasuje.. Po misia tak samo nie warto.. Po pierścionek tym bardziej, bo wypłoszysz dziewczynę jeszcze gorzej.. Jesteś w ciemnej dupie, za przeproszeniem. I jeśli nie pokażesz jej dobitnie, że się w niej zakochałeś to będzie masakra. Miej na uwadze, że mimo krzywdy jaką jej zafundował, mimo tego wszystkiego i mimo swoich zapewnień, że go nienawidzi to gdzieś tam w głębi jeszcze jakaś mała miłość siedzi. Spinaj schlierenzauerowe pośladeczki i staraj się, bo będzie za późno.

*A*

Kwalifikacje do niedzielnego konkursu przebiegły bez żadnych opóźnień, ani nieprzewidzianych zdarzeń. Dla niego ważne było to, że ma kwalifikację i teraz zostało pytanie, czy Schuster zmieni zdanie. Bardzo zależało mu na tym, by być w składzie do jutrzejszego konkursu drużynowego. Jego marzeniem było stanąć na podium z kolegami na pierwszym konkursie, a nie oglądać ich spod skoczni albo przed telewizorem.
Skoczek zmierzał właśnie do miasteczka skoczków. W Klingenthal panował już totalny klimat rozpoczynającego sezonu, a kibice dawali o sobie znać już od rana. Na sam widok wkradał się uśmiech, a serce pękało z dumy, że wśród tylu osób  są osoby, które trzymają za niego kciuki.
Pamiętasz, jak liczyło się dla ciebie, by tylko jedna osoba je trzymała? Ah, przecież ona była całym twoim światem, Andiś.
-Zamknij się.-warknął pod nosem.
-Jeszcze nic nie powiedziałam, a ty już mnie gasisz.-usłyszał za sobą dobrze znany swoim uszom głos.-Chyba jednak się nie zmieniłeś.-śmiech rozkazał mu odkręcić się i spojrzeć w jej tęczówki. Jej policzki były różowe od zimna. Na głowie miała czapkę z inicjałami GS, co oznaczało dla ciebie tylko jedno; Schlierenzauer skradł jej serce, które należało kiedyś do ciebie.
-Wyrosłaś tu, jak spod ziemi.-powiedział cicho.
-Wczoraj miałeś o wiele ciekawszą minę.-zaśmiała się. Zapanowała cisza, która była cholernie krępująca, ale brakło mu odwagi, by się odezwać. Ona zaś patrzyła na swoje buty i jedną nogą kopała dołek w małej kupce śniegu.-Dziwi cię to, że tu jestem, prawda?-spojrzała na niego spod byka. Zestresował się, bo tak właśnie było. Spodziewał się wszystkiego, ale nie jej tutaj.  Pokiwał twierdząco głową, a ta znów zajęła się oglądaniem butów.-Życie nas zaskakuje, jeszcze o tym nie wiesz? Ja spodziewałam się, że jak cię spotkam to obije cię buźkę za to, co mi zrobiłeś, ale życie mnie zaskoczyło i tego nie zrobiłam.-znów ten śmiech. Perfidnie się z niego śmiała, a on przyjmował to ze spokojem. Jeszcze do nie dawna był gotów dać jej za to w twarz, wykręcić nadgarstek, a teraz nic.
Uczucia wzięły górę nad naszym maleństwem?
-Jesteś zwykłym, egoistycznym sukinsynem, który myśli tylko o sobie i swoim tyłku.
Chyba ktoś tu cię obraził.. Może wyznaj, że ten sukinsyn ją nadal kocha i będzie po sprawie.
-Dobrze wiesz, że musiałem.-jego ton przybrał nieco na sile. Nie chciał dać się omamić podświadomości i poniżać słowami dziewczyny. To nie w jego stylu.
Stary Wellinger się już nie odrodzi, uwierz mi. Za bardzo ją kochasz żeby stać się tym samym draniem, którym byłeś.
-Ze współczucia mam rzucić ci się na szyję, czy od razu się rozpłakać, by wczuć się w twój dramat, co?
-Gdybym tego nie zrobił, to Thomas...
-Skopał by ci porządnie tyłek i tego się przestraszyłeś.-prychnęła.-Zakończyło by się na siniakach, kilku stróżkach krwi i byłoby po sprawie, ale nie, bo zawsze można oddać swoją dziewczynę i niech ona spłaca twoje grzechy.-spojrzała w jego niebieskie tęczówki. Widział w nich nienawiść. Zero smutku, zero bólu. Zwyczajna nienawiść do jego osoby i to wystarczyło, by zbić trochę jego pewności siebie.-Zakończyłam ten związek, więc po jaką cholerę mnie w to mieszałeś? Czy ty w ogóle pomyślałeś o tym, co może się ze mną stać? Co ten skurwiel może mi zrobić? No powiedz mi, pomyślałeś?
-Dużo razy o tym myślałem..
-Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, wiesz? Bo ty od dawna przestałeś liczyć się z moimi uczuciami, miałeś mnie w dupie i wisiało ci, co się dzieje w moim życiu. Lepiej było siedzieć w kasynie i przegrywać pieniądze albo szlajać się z Freundem po barach i zalewać w trupa. Dziewczyna była potrzebna ci do seksu, gotowania i przenocowania cię, i wiesz? Ja myślałam, że ty ciężko trenujesz, że może twoi rodzice nie dają ci zbyt wiele luzu, ale po czasie doszło do mnie, że problem leży w tobie, a nie w innych. To ty się zgubiłeś we własnym życiu, a wszyscy dookoła ciebie byli naiwni, że ci próbowali pomóc. Chociaż w sumie to ja byłam naiwna, bo jakoś większości nie obchodziłeś, a podobno to byli twoi wielcy przyjaciele.-powiedziała.
Raniła go tymi słowami, bo było w nich cholernie dużo prawdy. Ona zawsze miała rację. Zawsze. A on był życiowym błędem, który się pogubił.
-Nienawidzę cię za to, że pojawiłeś się w moim życiu, że rozkochałeś mnie w sobie i karmiłeś pustymi słowami, za to, że przez ciebie cierpiałam...-w jej oczach stanęły łzy. Zacisnęła powieki oraz dłonie w pięść i kontynuowała.-..jestem zerem, pieprzonym dupkiem bez uczuć.. Nienawidzę siebie, że dałam się omotać takiemu komuś, jak ty.. Ale jak spojrzę na to z innej strony to jednak ci dziękuję.-wyznała szeptem. Otworzył szerzej oczy ze zdziwienia.
-Za co?
-Bo gdyby nie twój strach o własny tyłek to nigdy nie poznałabym Gregora.-przygryzła wargę i się uśmiechnęła.-Zupełne przeciwieństwo ciebie, wiesz? Jednak na tym świecie są prawdziwi mężczyźni, a nie tacy nieudacznicy, jak ty.-powiedziała dobitnie i znów zostawiła go samego. Bolało go wszystko, co o nim powiedziała. Bolało go to, że miała rację, że zmieszała go z błotem mówiąc szczerą prawdę.
Jesteś zerem...
Może i za późno zrozumiał swój błąd. Może za późno odkrył uczucia. Może za późno uświadomił sobie, ze tak naprawdę to ona była najważniejsza w jego życiu i miał tylko ją. Jednak nic nie tłumaczyło tego, co zrobił. Nic, ani nikt nie mógł mu pomóc, bo zrobił to sam z siebie. Sam z siebie ją stracił i dlatego ma to, co ma. A teraz ma kilka słonawych łez na policzku, ból w sercu oraz nienawiść do samego siebie za spieprzone życie..

***

Na sercu czułam ogromną ulgę. Wyrzuciłam z siebie wszystko to, co miałam mu do powiedzenia i żadnego z tych słów nie żałowałam. Każde z nich było przesączone prawdziwością i żalem do niego. Chciałam sprawić, by czuł cierpienie na moich oczach. Osiągnęłam swój cel i nawet nie potrafię opisać tego, jaką euforię wtedy czułam. Widok Andreasa Wellingera, który z pewnego siebie chłopaka i udawanego cwaniaka nagle zmienia się w mięczaka, w oczach ma łzy i nie wie co robić. Ten widok był lepszy niż jakakolwiek komedia.
Nie liczył się już dla mnie. Andreas to skończony rozdział. Najgorszy i nieudany rozdział mojego życia. Teraz skupiam się na tym, co jest dla mnie ważne, czyli moja przyszłość, moje dziecko.. i Schlierenzauer. Podczas rozmowy z Wellingerem doszło do mnie to, że Gregorowi na mnie zależy, bo tylko to tłumaczy jego głupkowate zachowanie i wczorajsze słowa, które padły z jego ust, gdy opuszczał mój pokój.
-Zgadnij kto to!-ktoś, a raczej Stefan, zaszedł mnie od tyłu i zakrył oczy dłońmi.
-Pewnie Kasai.-powiedziałam ironicznie.
-Ktoś o wiele bardziej przystojniejszy.
-Fannemel?
-Wiesz co? Uważać Fannemela za przystojniaka, a mnie nie?-oburzony stanął przede mną z plastikowym kubkiem kawy, a na jego twarzy był szeroki uśmiech. Wzięłam od niego kubek bez pytania i napiłam się dwa łyki ciepłej cieczy, po czym oddałam mu go.
-Urodziło ci się dziecko, czy w końcu przysłali ci list z informacją, że przyjmą cię do cyrku?-zapytałam kąśliwie, a ten się zaśmiał.
-Spędzasz za dużo czasu z Ann. Ogranicz to kobieto, bo będziesz taka, jak ona.-odgryzł się.
-Ale nie zaprzeczysz, że zachowanie Ann cię pociąga.-zaśmiałam się. Na jego policzkach zagościł słodki rumieniec, który starał się ukryć chowając bardziej twarz w kołnierz kurtki.-Stefan Kraft się zakochał, no nie wierzę!-krzyknęłam, a po sekundzie dostałam za to małą kulką śniegu w nos.
-Nie drzyj się, bo pomyślą, że cię znam.-spiorunowałam go wzrokiem.-Słuchaj.. Bo prosiłem Gregora o małą przysługę, ale chyba o tym zapomniał..
-Chcesz numer do Ann, tak?-zapytałam ze śmiechem.-Da się z ciebie czytać, jak z otwartej księgi, Stefciu.
-Nienawidzę, jak mówisz do mnie Stefciu.
-Oj.-powiedziałam.-Chyba zaraz padnie mi bateria.-spojrzałam na ekran telefonu i zrobiłam smutną minę.
-Proszę.-pokręciłam przecząco.-Proszę...-znów zaprzeczyłam.-Proszę, proszę, proszę.-i kolejny raz nic. Chłopak oddał mi kubek z kończącą się kawą, ukląkł i spojrzał na mnie swoimi słodkimi oczkami. Nie mogłam się oprzeć i dałam mu numer do rudowłosej. Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, a i ja zaczęłam się cieszyć, że chociaż jedna osoba z mojego otoczenia wie czego chce i chce walczyć o swoje szczęście.
-Wiszę ci za to dużego miśka!-pocałował mnie w policzek, po czym odsunął się na kilka metrów.-Od wczoraj chodzi nabuzowany, jak wulkan na Sycylii, a na treningu wyrzucał sobie, że się zachował wobec ciebie źle.-powiedział.-Pogadaj z nim.-uścisnął moją dłoń i odszedł..

Szłam korytarzem, na którego końcu był pokój Schlierenzauera. Muszę z nim porozmawiać i to tak szczerze. Ale cholernie się boję. Nawet nie wiem, czy mam go przepraszać za wczoraj, czy zacząć luźną rozmowę, czy przytulić go..
-Miałem do ciebie iść..-powiedział nagle stając przede mną z jedną czerwoną różą.
-A ja idę właśnie do ciebie.-uśmiechnęłam się.
-Sophie..-podał mi różę, po czym złapał mnie za prawą dłoń i spojrzał w oczy.-Zakochałem się w tobie..


***
Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Mały rozgardiasz w domu, który związany jest z przyjazdem rodziny i od razu człowiek męczy się nad napisaniem jednego rozdziału..
Jednak są plusy dzisiejszego dnia, ponieważ nareszcie dostałam wyczekiwany autograf Piotrka Żyły ♥

No i moje kochane Misiaki.. jeszcze jeden rozdział i pozostał nam epilog :(

Maciej Kot i jego brat czekają na was tutaj: Uczucia nieznane

Miłego wieczoru z czytaniem rozdziału numer 22. :*


5 komentarzy:

  1. Ooo... <3
    Nie,nie mów że to już przedostatni rozdział. Ja nie chce, bardzo związałam się z tą historią. .. ale dobrze, że Soph wykrzyczala Andreasowi co myśli ... mam tylko nadzieję , że Ona będzie z Gregorem i stworzą rodzinę.
    A Kraft to chyba zakochał się po uszy w Ann. :-D
    Będą sexy jak nic. XD
    No cóż czekam na kolejny , Marta :-D
    Ps. A może przedłużysz tą historię?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie, nie!!!
    Ledwo nadrobiłam wszystko, a Ty mówisz,że jeden rozdział i epilog? :O Ja chcę więcej, więcej i więcej
    Twoje opowiadanie jest fenomenalne i zdecydowanie jednym z moich ulubionych. Rzadko kiedy aż tak wczuwam się w czytanie, a przy Twoim wczułam się i to bardzo! :D
    Bardzo podoba mi się to jak piszesz, ten blog jest GENIALNY!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty sobie żartujesz prawda?
    Jak to został jeden rozdział i epilog?!
    Rozdział fantastyczny :-)
    Gregor i Sophie <33 Oby zostali parą i założyli rodzinę.
    Andreas... W końcu mu wykrzyczała co o nim myśli.
    Stefan i Ann, kurcze oni muszą być razem :-)
    Czekam na następny i dużooooo weny życzę :-*
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Sophie wykrzyczala wszystko Andreasowi, bardzo dobrze! Myślę, że bedzie z Gregorem i wszystko sie ulozy. Ale lepiej nie bd myslec, bo w dzien wolny to zle wrozy ;D
    Stefaan! Nie wierzę, zakochany Stefciu ;**
    Ciezko mi bedzie sie pozegnac z tym opowiadaniem, bo naprawdę bardzo je polubilam i to jeden z moich ulubionych blogow. Dobrze, że mimo wszystko nie odchodzisz z bloggera, bo tego bym nie wytrzymala, odnalazla Cie i nwm, ale zrobilabym tak, zebys wrocila. Ale nie odchdzisz! I bardzo sie cieszę.
    Zycze weny, duzo weny, bo masz niesamowity talent ;)
    Buziakiii

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to już nawet nie wiem co mam pisać w tych komentarzach :D Jesteś po prostu geniusz i tyle <3 Kocham to opowowiadanie i ono nie może się już skończyç nooo!!! Czekam na kolejny rozdział wenyyyyyy mój geniuszu :*

    OdpowiedzUsuń