Wspomnienia są, były i zawsze będą, głęboko w nas, tam gdzieś daleko.
Wspomnienia, których nie da się wymazać,
serce jak dzwon - pozostawia
bałagan.
Jesienny poranek w Innsbrucku nie należał do czegoś, co stałoby się moją ulubioną rzeczą. Ziąb dawał się we znaki, a moje ciało wchłaniało zimno, jak gąbka wodę. Jeansy, które przetarte były w kilku miejscach, a jednak dawały trochę ciepła. Bluza, która wyglądała na więcej niż siedem nieszczęść, a jednak dawała jeszcze radę, by grzać. Buty, podziurawione, zupełnie zniszczone, dlatego łatwo przemakały, bo deszcz nie przestawał padać od poprzedniego dnia. Noc spędziłam w dość śmierdzącej i zaniedbanej piwnicy jakiegoś bloku. Spałam na stercie powyrzucanego styropianu, a za okrycie robił stary dziecięcy kocyk, który pachniał lawendowym płynem do prania. Nad ranem musiałam opuścić moją jednorazową noclegownię. Potem kręciłam się po mieście i zdążyłam przemoknąć do suchej nitki, a teraz siedziałam pomiędzy krzakami, a koszem. Założony kaptur przemókł już wcześniej, lecz wilgoć już nie robiła mi różnicy. W sumie mieszkanie na ulicy nie było takie złe. Przynajmniej wiedziałam co się na świecie dzieje, jak wyglądają ludzie, gdy coś im się przytrafi i jak się wtedy zachowują. Dobra, co ja pieprzę... Mieszkanie na ulicy było cholerną udręką. Codziennie modliłam się w duchu o jakiś dobry znak, o moją pamięć, o to żeby koszmar przestał trwać. Co z tego, że uwolniłam się od Thomasa? Jeśli nie ma się pamięci i jakichkolwiek informacji o sobie to już lepiej jest siedzieć na terytorium swojego kata i tańczyć, jak on zagra. Brakuje mi sił do tego. Nie mam ochoty na codzienną tułaczkę, spanie po kątach, głodowanie, marznięcie. Chcę umrzeć. Tak, o tym marzę. No bo po co mi pozostało? Nie potrafię tak żyć. Nie chcę. Nie umiem.
*A*
-Mamo, ale nie było truskawkowych.-jęknął i usiadł na krześle. Matka obdarowała go srogim spojrzeniem i pokręciła głową.-Ale wiesz, że cię kocham?-zamrugał oczkami, jak pięcioletnia dziewczyna, a następnie wstał i cmoknął matkę w policzek. Uśmiechnęła się.
-Andreas!-wrzask siostry przerwał miłą atmosferę jaką spowodował swoimi słowami. Wściekła blondynka zjawiła się w kuchni w mgnieniu oka, a przy okazji machała paczką wacików jakby to był miecz świetlny.-Nie używam takich. Jak mogłeś mi takie gówno kupić? Przecież ci mówiłam jakiej firmy chcę, czego ty mnie nigdy nie słuchasz?-wywaliła z siebie wszystkie pytania i rzuciła paczką w brata.
-Co za różnica jaką watką będziesz sobie twarz myła?-zrobił pytającą minę.-I tak jej nic nie pomoże.-wytknął siostrze język. Matka zaśmiała się pod nosem. Brakowało jej tych docinków jakie Andreas serwował siostrze. Jak siostry robiły harmider po całym domu, a on biedny musiał radzić sobie sam.
-Trzymajcie mnie, bo zamorduje!-warknęła.
-O Boże!-Andreas wywołał na swojej twarzy przerażenie.-O nie, mamo zmień mi pieluchę, bo popuściłem ze strachu.-parsknął śmiechem.
-Wiesz co Andreas? Wiesz? No wiesz?
-No powiedz mi w końcu to się dowiem.-wywróciwszy oczami, zanurzył palca w misce z masą śmietankową, a mama strzeliła go szmatką w dłoń.-Au.
-Cham jesteś i tyle ci powiem!
-Wow, stwierdzając twój iloraz inteligencji po kolorze włosów to nawet dużo mi powiedziałaś biedronko.
-Masz taki sam kolor, palancie.
-Tylko, że ja przełamuje stereotyp o głupich blondaskach, a ty nie.-zaśmiał się.
-A wiesz co Andreas?-ponownie zadała mu pytanie.
-Co? Tips ci się złamał? Cycki ci urosły?-siostra nie wytrzymując rzuciła w niego brudną ścierką. Na szczęście zrobił unik i nie został wymazany w białej masie.
-Kto nie ma w mózgu ten ma w cyckach albo w penisie.-powiedziała.-Więc mówisz, że jesteś mądry?-ścięła go pytaniem i po prostu wyszła z kuchni. Matka, która co chwilę tłukła się po garach też wyszła. A on został sam. Usiadł spokojnie na krześle i z nudów zaczął przyglądać się opakowaniu wacików. Były mu znane. To samo opakowanie. Ta sama firma.
Ups, czyżbyś widział takie u Sophie? Czyżbyś znów włączył tryb myślenia o niej? Zadziwiasz mnie. Ostatnimi czasy myślisz więcej niż kiedykolwiek. Ej, Andreas? A może ty tak Nobla za to dostaniesz, co? "Andreas Wellinger-złoty myśliciel " widzisz te tytuły?
-Zamknij się.-mruknął pod nosem.
Andreas niewiele myśląc, po prostu ubrał leżącą na stołku bluzę i wyszedł z domu. Zazwyczaj nie miał obranego celu, lecz dziś wiedział gdzie i po co chce iść. I z kim chce porozmawiać..
*S*
Wrócił do domu z wielkim misiem pod pachą i małym czerwonym pudełkiem w kieszeni. Czuł, że jeśli dziś tego nie zrobi to potem będzie mu ciężko się do tego zebrać. Poza tym rozmowa z małą dziewczynką dużo mu pomogła. Nie wiedział, że dzieci potrafią bardziej trafić w punkt niż dorośli. Nie wierzył, że da się kogoś podnieść na duchu, kiedy nawet się go nie zna. Wszedł do salonu, lecz jej nie było. To było dziwne. Zazwyczaj siedziała na kanapie i oglądała seriale albo krzątała się ze ścierką i ścierała kurze, których tak naprawdę już nie było. Codziennie to robiła. Codziennie meble były przetarte, obiad ugotowany, a na powitanie był ciepły uścisk i buziak. Udał się do kuchni, ale też jej nie było. W głowie zrodziła się myśl, że się wyprowadziła, że zostawiła go samego, że odeszła i nie wróci. Tylko, czy to byłoby w jej stylu? Wątpliwości dały mu do myślenia i poszedł na górę. Zobaczył ją, jak chodziła po ich sypialni. Najpierw obserwował ją przez lekko uchylone drzwi. Dopiero potem odważył się i wszedł do pokoju. Nie zwróciła na niego uwagi. Kompletnie go olała, bo czuła do niego żal, który spowodowany został jego gorzkimi słowami i zachowaniem.
-Caren...-wypowiedział cicho jej imię. Ta odwróciła się w jego stronę i popatrzyła w pełne smutku oczy.-Masz rację. Popadam w jakiś obłęd, ale czuję, że to moja siostra, taka część mnie i ja muszę jej pomóc. Musze ją znaleźć..-powiedział.-Wiem, że cię zaniedbałem. Zeszłaś na drugi plan, a ja kompletnie nie umiałem racjonalnie myśleć. Nic. Zero. Pustka.
-Rozumiem.
-Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką znam. Kochasz mnie za moje humorki, wady i zalety. Pomagasz mi nawet jak cię o to nie proszę. Jesteś zawsze obok i czuję twoją miłość, lecz czasem bywa, że w związku są gorsze momenty. I to był jeden z takich. Bardzo cię za to przepraszam..-spuścił głowę w dół, choć zerkał na nią ukradkiem. Uśmiechnęła się.-Caren, kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
-Ja ciebie też kocham Severin. Za wszystko, a nie tylko humorki, czy też zalety i wady.-powiedziała.-Boli mnie, jak na mnie krzyczysz. Jak schodzę na drugi plan, jak coś jest ważniejsze niż nasz związek...
-Nigdy więcej nie sprawię ci takiego bólu.-przerwał jej szybko. Dziewczyna nie zdążyła zareagować, a ten był już przy niej i mocno ją do siebie przytulał. Czuła jego bliskość, zaufanie, miłość. Wszystkie uczucia, jakie przekazują sobie zakochani.
-Wiesz, że cię kocham?-wyszeptała w jego ramię. Uśmiechnął się pod nosem i odsunął ją od siebie. Następnie sięgnął do kieszeni w spodniach, wyjął z niej pudełeczko i ukląkł.
-Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie wyobrażam sobie tej pustki bez ciebie. Nie chcę myśleć o tym, że na twoim miejscu mógłby być ktoś inny. Dlatego to z tobą chcę spędzić resztę życia... wyjdziesz za mnie?-otworzył pudełeczko i patrzył na nią z wyczekiwaniem.
-Tak.-powiedziała ze łzami w oczach, a potem rzuciła mu się na szyję.
*A*
Udał się w dobrze znane mu miejsce. Wcześniej bywał tu dość częstym gościem, ale treningi i problemy prywatne sprawiły, że trochę to ograniczył. Ochrona doskonale go znała. Został wpuszczony do środka bez żadnego legitymowania się. Obsługa patrzyła na niego, jak na ósmy cud świata, jakby był kimś niezwykle niezwykłym. Uśmiechali się do niego, ale szok w ich oczach i tak był widoczny. Chłopak poszedł do jednej z trzech sal, w której za kwadrans miała odbyć się pierwsza gra. Blond krupierka już przygotowywała karty. Była ubrana w dość kuse i pociągający ubrania, przez co jego myśli na chwilę zboczyły z toru.
No co, Andreas? Znasz tę panią dogłębnie, prawda?
Niegdyś ze sobą sypiali. Ona dawała mu wygrywać, on w zamian płacił jej w naturze.
Dawałeś się, jak męska dziwka.
Jednak kiedy to przerwał zaczął przegrywać. Zadłużał się u ludzi. Między innymi u Thomasa. Apropo niego. Chłopak spojrzał w głąb sali i ujrzał dobrze znanego mu łysola. Niegdyś dobrze się znali, to tamten zapoznał go z Thomasem. Teraz byli wrogami. Andreas niewiele myśląc, po prostu podszedł do grupki facetów. Stolik otoczony był łysymi i grubymi kolesiami, a na krześle siedział sam przywódca stada i jakiś chłopak, który wyglądał na normalnego.
-Proszę, proszę.-jeden z psów odwrócił się i zagwizdał na widok Andreasa.-Pan Wellinger się za nami stęsknił, szefie.-zasalutował w stronę stolika i się uśmiechnął.
-Przyszedłem pogadać z Thomasem.-powiedział twardo. Wtedy ten facet sam złapał go za rękę i wykręcił ją z taką siłą, że Andreas prawie stracił w niej czucie.
-Dla ciebie to pan Thomas.-warknął i go puścił.
-Manuel, zostawcie nas samych.-odezwał się sam szefunio.-Porozmawiamy sobie skoro pan Wellinger sam mnie odwiedził.
-Szef jest pewien?-upewnił się inny z nich wszystkich.
-Wyjdźcie.-warknął. Natychmiast zrobiło się pusto. No prawie, bo ten chłopak wciąż tam siedział.-A ty na co czekasz? Spierdalaj.-zwrócił się do niego. Na początku miał minę, jak wypłoszona sarna, ale w końcu ogarnął się i wyszedł, a raczej uciekł, bo po drodze potknął się o własne nogi i prawie runął na ziemię.-No to słucham.-rozsiadł się wygodnie na krześle, włożył do ust fajkę i czekał na jakiś odzew.
-Co z nią zrobiłeś?
-Przepraszam, ale moja pamięć ostatnio szwankuje.-gorzko się zaśmiał.-O kim mówisz chłopcze?
-Nie udawaj większego kretyna niż jesteś!
-Licz się ze słowami, bo skończysz, jak ta twoja panna.-uspokoił działające nerwy skoczka.
-Widzę, że jednak pamiętasz.
-Nie zapomina się kobiet, które tak dobrze robią ci loda.-westchnął z uśmiechem. Andreas miał ogromną ochotę obić mu twarz. Mimo tego, że nie byli już razem i nie miał nic do gadania to słowa Thomasa na niego podziałały.-Była cholernie dobra w łóżku. Ja się dziwię, że oddałeś taki skarb.-złość w nim wzrastała, ale starał się nad sobą panować.-Przy niej z dojściem nie było problemów.-kolejny raz usłyszał jego obleśny śmiech.
-Jak śmiesz tak o niej mówić?
-Co się stało, że teraz się taki troskliwy zrobiłeś? O ile pamiętam to dałeś mi ją na tacy z tekstem bierz sukę, nie potrzebuję jej.
-Co jej zrobiłeś gnojku?
-Nic takiego. Między nami było kilka ostrych momentów, kilka bójek, ale tak czasem bywa. Wiesz, jak jest.
-Żyje?
-Może tak, może nie.-wypuścił dym z ust, który dostał się do nozdrzy skoczka i wywołał grymas.-Zrobiłem z nią, co mi się żywnie podobało. Rozumiemy się?
-Gdzie ona jest?
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.-rzekł.-A ty chyba nie chcesz się znaleźć w tym piekle aniołku.
Andreas stał tam i wpatrywał się w mężczyznę. Jego pięści mimowolnie się zaciskały i były gotowe dać mu w twarz. Opanowywał się jedynie wtedy, gdy pomyślał, że on ma ze sobą pięciu debili i oni mogą zrobić z niego kalekę albo i trupa. Najgorsze było to, że nie dowiedział się nic. Liczył, że Thomas powie mu więcej. Że uda mu się coś wyciągnąć, a potem dać informacje Severinowi.
Chcesz zdobyć informacje o Sophie dla Severina? Czyżby? A to nie jest tak, że zżera cię strach i panika na myśl o tym, czy ona w ogóle żyje? Severin da sobie radę. Nie rozumiem po co wywijasz się nim, skoro mam rację.
-Coś jeszcze? Mój czas jest policzony dla takich, jak ty.
-Jesteś pieprzonym sukinsynem.-warknął, po czym złapał go za kołnierz satynowej koszuli.-Życzę ci żebyś zdechł.-dodał i puścił go. Wytarł ręce o bluzę i włożywszy je do kieszeni, opuścił budynek kasyna. Skierował się w stronę parku. Chciał teraz zebrać myśli i wszystko sobie poukładać. Powoli zaczynało docierać do niego to, co się stało. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, co zrobił i jak się zachował. I co było najlepsze? A to, że zaczynały męczyć go wyrzuty sumienia.
No i co ja mam z tobą zrobić chłopie.. Najpierw zgrywasz twardziele i wielkiego bad boya, potem jesteś nietykalnym robocopem, a teraz miękniesz. Jesteś, jak małża człowieku.
-Zamknij się.-mruknął.
Mam się zamknąć, bo mówię prawdę? Kochasz Sophie i czekam na dzień, kiedy w końcu sobie to uświadomisz.
"Nie kocham jej."
I dlatego poszedłeś do Thomasa nawet tego nie planując? Dlatego codziennie przed snem widzisz jej uśmiech? Dlatego myślisz o niej niespodziewanie? Dlatego każesz mi się zamknąć, bo cie to boli?
"Nie za dużo tych pytań?"
A co, nie wyrabiasz się w odpowiedzi? Mam ich więcej, ale nie będę ci zakręcać w głowie.
"To zamknij się i się więcej nie odzywaj, bo nie jesteś mi potrzebna!"
Ups, przepraszam panie i władco. Cieszę się z tego, że w końcu zrozumiałeś swój błąd, ale przykro mi, że mnie nie chcesz. Beze mnie będzie ci trudno, wspomnisz moje słowa, Andreas...
***
Gdyby nie Ann, to cały dzień spędziłabym na tym cholernym zimnie i deszczu. Rudowłosa najpierw zabrała mnie w jakieś odludne miejsce, a potem zaprosiła do swojego domu. Szczerze to nie miałam ochoty tam iść. Lepiej byłoby poznać jej rodzinę w jakichś normalnych ciuchach i z normalnym życiorysem, a ja miałam ciuchy, które wyglądały gorzej niż wyjęte z psiego gardła, a moja przeszłość to Thomas. Miałam na samym wstępie powiedzieć cześć jestem Sophie, straciłam pamięć, ale pamiętam, jak robiłam za dziwkę u jakiegoś napaleńca?
-Mama.-pokazała mi kartkę leżącą na stoliku i podeszła do lodówki.-Sok, czy piwo?-wyjęła to i to, i pokazała mi. Zanim sama zdążyłam zadecydować, rudowłosa wybrała piwo. Potem otworzyła dwie butelki i udałyśmy się do jej pokoju. Zwykły, a jednak przytulny pokój. Żółte ściany, które nadawały mu blasku. Ciemnobrązowe meble i duże łóżko. Do tego puchowy dywan i mnóstwo plakatów, które przedstawiały piłkarzy i drużyny piłkarskie.
-Fanka?-zapytałam patrząc na plakat z Ronaldinho.
-Mało powiedziane.-odpowiedziała i podała mi piwo. Obie usiadłyśmy na łóżku i dłuższy czas siedziałyśmy w grobowej ciszy.-Przepraszam, że zapytam, ale.. jak to jest mieszkać na ulicy?-spojrzałam na nią. Speszyła się i chyba zaczęła żałować, że w ogóle zapytała, ale wtedy się uśmiechnęłam.
-Nie jest kolorowo. Brak wody, ciepła, bezpieczeństwa.. Codziennie żyjesz z myślą, gdzie uda ci się spędzić noc albo, czy znajdziesz chociaż okruch chleba do jedzenia.-powiedziałam.-Nie polecam takiego życia. Nikomu.
-Jeśli chcesz to pogadam z rodzicami. Oni należą do takich osób, które pomagają każdemu, więc na pewno się zgodzą.-wyrwała się z propozycją.
-Nie. Dzięki za pomysł, ale nie skorzystam Ann.
-Czemu? Przecież to pomoc bliźniemu, więc nie ma co marudzić.-zaśmiała się.
-Tak, ale tu nie chodzi o to.-powiedziałam.-Mówiłam to samo Gregorowi i muszę to powtórzyć. Nie mam pieniędzy na dokładanie się do czynszu i tak dalej.
-Jak to mówiłaś Gregorowi? Co ty u niego spałaś?-poruszała zabawnie brwiami. Musiałam się zaśmiać.
-Jedna noc. Nic takiego.
-Ale w tym sensie, czy w tym lepszym sensie?-zaciekawiła się.
-W tym normalnym sensie. Spałam tylko na jego łóżku, a ona na dole w salonie.-dodałam.-Boże, ty myślisz tylko o jednym! A tak zbaczając z twojego zboczeństwa, to on zaproponował mi mieszkanie u siebie.
-Zgodziłaś się?
-Głupia jesteś?-zapytałam ironicznie.-Mam mieszkać z obcym dla siebie facetem?
-Coś w tym złego? Darmowy seks, no stara błagam.
-Ja to nie ty.
-Ale jednak mamy jedno życie i musimy z niego korzystać, więc bierz się za tego swojego Gregorka i nie marudź. Czy ty w ogóle widziałaś, jak się w ciebie wgapiał w tym sklepie? No naprawdę. Wyglądał jakby milion dolców zobaczył, a przy nich najnowszą Hondę.-zastanawiałam się kiedy ona ma czas złapać wdech, gdy tak długo mówi. A może ona ma jakieś skrzela, jak ryba? Nie zrozumiem dziewczyny.-Skoro facet proponuje ci mieszkanie to albo chce się z tobą pieprzyć na każdym kroku, albo mu się spodobałaś. I obstawiam tę drugą opcję, bo jego wzrok i zachowanie mówiły same za siebie.-zakończyła monolog wtedy, gdy przyłożyła do ust butelkę z piwem i się go napiła.
-Albo jest mu mnie żal i robi to z litości, a jak się odkuję to wywali mnie na bruk i nasza znajomość się skończy.-uśmiechnęłam się, jak jakiś chytry chochlik z bajek i również napiłam się swojego piwa.
-Marudzisz, jak stara baba.-rzuciła mnie beżową poduszką. Chciałam zrobić unik, ale przez swoją własną nieuwagę uderzyłam się w ścianę. Zabolało. Na moment zrobiło mi się ciemno przed oczami. Jakieś słabe prześwity pojawiały się w mojej głowie.
Andreas....
I nagle znikąd to imię opanowało moją głowę. O co chodzi?
-Wszystko okey?-zapytała Ann. Była widocznie przerażona, ale nie tylko ona.
Andreas....
-Tak... chyba tak..-odpowiedziałam krótko i złapałam się za głowę.
-Na pewno?
-Ann, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po prostu przygrzałam w tą ścianę i mnie zabolało.-wysiliłam się na słaby uśmiech, ale ruda się na niego nie nabrała. Od razu opuściła pokój i nie wiadomo dokąd poszła. A ja zostałam sama i zamknęłam oczy. Jasne plamy latały po dotychczasowej czarnej dziurze. Głos powtarzał jedno i to samo imię w kółko. Co jest do cholery? Mam się bać, czy cieszyć? Wraca mi pamięć, czy po prostu wariuję?
Andreas...
*A*
-Mamo, ale nie było truskawkowych.-jęknął i usiadł na krześle. Matka obdarowała go srogim spojrzeniem i pokręciła głową.-Ale wiesz, że cię kocham?-zamrugał oczkami, jak pięcioletnia dziewczyna, a następnie wstał i cmoknął matkę w policzek. Uśmiechnęła się.
-Andreas!-wrzask siostry przerwał miłą atmosferę jaką spowodował swoimi słowami. Wściekła blondynka zjawiła się w kuchni w mgnieniu oka, a przy okazji machała paczką wacików jakby to był miecz świetlny.-Nie używam takich. Jak mogłeś mi takie gówno kupić? Przecież ci mówiłam jakiej firmy chcę, czego ty mnie nigdy nie słuchasz?-wywaliła z siebie wszystkie pytania i rzuciła paczką w brata.
-Co za różnica jaką watką będziesz sobie twarz myła?-zrobił pytającą minę.-I tak jej nic nie pomoże.-wytknął siostrze język. Matka zaśmiała się pod nosem. Brakowało jej tych docinków jakie Andreas serwował siostrze. Jak siostry robiły harmider po całym domu, a on biedny musiał radzić sobie sam.
-Trzymajcie mnie, bo zamorduje!-warknęła.
-O Boże!-Andreas wywołał na swojej twarzy przerażenie.-O nie, mamo zmień mi pieluchę, bo popuściłem ze strachu.-parsknął śmiechem.
-Wiesz co Andreas? Wiesz? No wiesz?
-No powiedz mi w końcu to się dowiem.-wywróciwszy oczami, zanurzył palca w misce z masą śmietankową, a mama strzeliła go szmatką w dłoń.-Au.
-Cham jesteś i tyle ci powiem!
-Wow, stwierdzając twój iloraz inteligencji po kolorze włosów to nawet dużo mi powiedziałaś biedronko.
-Masz taki sam kolor, palancie.
-Tylko, że ja przełamuje stereotyp o głupich blondaskach, a ty nie.-zaśmiał się.
-A wiesz co Andreas?-ponownie zadała mu pytanie.
-Co? Tips ci się złamał? Cycki ci urosły?-siostra nie wytrzymując rzuciła w niego brudną ścierką. Na szczęście zrobił unik i nie został wymazany w białej masie.
-Kto nie ma w mózgu ten ma w cyckach albo w penisie.-powiedziała.-Więc mówisz, że jesteś mądry?-ścięła go pytaniem i po prostu wyszła z kuchni. Matka, która co chwilę tłukła się po garach też wyszła. A on został sam. Usiadł spokojnie na krześle i z nudów zaczął przyglądać się opakowaniu wacików. Były mu znane. To samo opakowanie. Ta sama firma.
Ups, czyżbyś widział takie u Sophie? Czyżbyś znów włączył tryb myślenia o niej? Zadziwiasz mnie. Ostatnimi czasy myślisz więcej niż kiedykolwiek. Ej, Andreas? A może ty tak Nobla za to dostaniesz, co? "Andreas Wellinger-złoty myśliciel " widzisz te tytuły?
-Zamknij się.-mruknął pod nosem.
Andreas niewiele myśląc, po prostu ubrał leżącą na stołku bluzę i wyszedł z domu. Zazwyczaj nie miał obranego celu, lecz dziś wiedział gdzie i po co chce iść. I z kim chce porozmawiać..
*S*
Wrócił do domu z wielkim misiem pod pachą i małym czerwonym pudełkiem w kieszeni. Czuł, że jeśli dziś tego nie zrobi to potem będzie mu ciężko się do tego zebrać. Poza tym rozmowa z małą dziewczynką dużo mu pomogła. Nie wiedział, że dzieci potrafią bardziej trafić w punkt niż dorośli. Nie wierzył, że da się kogoś podnieść na duchu, kiedy nawet się go nie zna. Wszedł do salonu, lecz jej nie było. To było dziwne. Zazwyczaj siedziała na kanapie i oglądała seriale albo krzątała się ze ścierką i ścierała kurze, których tak naprawdę już nie było. Codziennie to robiła. Codziennie meble były przetarte, obiad ugotowany, a na powitanie był ciepły uścisk i buziak. Udał się do kuchni, ale też jej nie było. W głowie zrodziła się myśl, że się wyprowadziła, że zostawiła go samego, że odeszła i nie wróci. Tylko, czy to byłoby w jej stylu? Wątpliwości dały mu do myślenia i poszedł na górę. Zobaczył ją, jak chodziła po ich sypialni. Najpierw obserwował ją przez lekko uchylone drzwi. Dopiero potem odważył się i wszedł do pokoju. Nie zwróciła na niego uwagi. Kompletnie go olała, bo czuła do niego żal, który spowodowany został jego gorzkimi słowami i zachowaniem.
-Caren...-wypowiedział cicho jej imię. Ta odwróciła się w jego stronę i popatrzyła w pełne smutku oczy.-Masz rację. Popadam w jakiś obłęd, ale czuję, że to moja siostra, taka część mnie i ja muszę jej pomóc. Musze ją znaleźć..-powiedział.-Wiem, że cię zaniedbałem. Zeszłaś na drugi plan, a ja kompletnie nie umiałem racjonalnie myśleć. Nic. Zero. Pustka.
-Rozumiem.
-Jesteś najcudowniejszą kobietą jaką znam. Kochasz mnie za moje humorki, wady i zalety. Pomagasz mi nawet jak cię o to nie proszę. Jesteś zawsze obok i czuję twoją miłość, lecz czasem bywa, że w związku są gorsze momenty. I to był jeden z takich. Bardzo cię za to przepraszam..-spuścił głowę w dół, choć zerkał na nią ukradkiem. Uśmiechnęła się.-Caren, kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
-Ja ciebie też kocham Severin. Za wszystko, a nie tylko humorki, czy też zalety i wady.-powiedziała.-Boli mnie, jak na mnie krzyczysz. Jak schodzę na drugi plan, jak coś jest ważniejsze niż nasz związek...
-Nigdy więcej nie sprawię ci takiego bólu.-przerwał jej szybko. Dziewczyna nie zdążyła zareagować, a ten był już przy niej i mocno ją do siebie przytulał. Czuła jego bliskość, zaufanie, miłość. Wszystkie uczucia, jakie przekazują sobie zakochani.
-Wiesz, że cię kocham?-wyszeptała w jego ramię. Uśmiechnął się pod nosem i odsunął ją od siebie. Następnie sięgnął do kieszeni w spodniach, wyjął z niej pudełeczko i ukląkł.
-Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nie wyobrażam sobie tej pustki bez ciebie. Nie chcę myśleć o tym, że na twoim miejscu mógłby być ktoś inny. Dlatego to z tobą chcę spędzić resztę życia... wyjdziesz za mnie?-otworzył pudełeczko i patrzył na nią z wyczekiwaniem.
-Tak.-powiedziała ze łzami w oczach, a potem rzuciła mu się na szyję.
*A*
Udał się w dobrze znane mu miejsce. Wcześniej bywał tu dość częstym gościem, ale treningi i problemy prywatne sprawiły, że trochę to ograniczył. Ochrona doskonale go znała. Został wpuszczony do środka bez żadnego legitymowania się. Obsługa patrzyła na niego, jak na ósmy cud świata, jakby był kimś niezwykle niezwykłym. Uśmiechali się do niego, ale szok w ich oczach i tak był widoczny. Chłopak poszedł do jednej z trzech sal, w której za kwadrans miała odbyć się pierwsza gra. Blond krupierka już przygotowywała karty. Była ubrana w dość kuse i pociągający ubrania, przez co jego myśli na chwilę zboczyły z toru.
No co, Andreas? Znasz tę panią dogłębnie, prawda?
Niegdyś ze sobą sypiali. Ona dawała mu wygrywać, on w zamian płacił jej w naturze.
Dawałeś się, jak męska dziwka.
Jednak kiedy to przerwał zaczął przegrywać. Zadłużał się u ludzi. Między innymi u Thomasa. Apropo niego. Chłopak spojrzał w głąb sali i ujrzał dobrze znanego mu łysola. Niegdyś dobrze się znali, to tamten zapoznał go z Thomasem. Teraz byli wrogami. Andreas niewiele myśląc, po prostu podszedł do grupki facetów. Stolik otoczony był łysymi i grubymi kolesiami, a na krześle siedział sam przywódca stada i jakiś chłopak, który wyglądał na normalnego.
-Proszę, proszę.-jeden z psów odwrócił się i zagwizdał na widok Andreasa.-Pan Wellinger się za nami stęsknił, szefie.-zasalutował w stronę stolika i się uśmiechnął.
-Przyszedłem pogadać z Thomasem.-powiedział twardo. Wtedy ten facet sam złapał go za rękę i wykręcił ją z taką siłą, że Andreas prawie stracił w niej czucie.
-Dla ciebie to pan Thomas.-warknął i go puścił.
-Manuel, zostawcie nas samych.-odezwał się sam szefunio.-Porozmawiamy sobie skoro pan Wellinger sam mnie odwiedził.
-Szef jest pewien?-upewnił się inny z nich wszystkich.
-Wyjdźcie.-warknął. Natychmiast zrobiło się pusto. No prawie, bo ten chłopak wciąż tam siedział.-A ty na co czekasz? Spierdalaj.-zwrócił się do niego. Na początku miał minę, jak wypłoszona sarna, ale w końcu ogarnął się i wyszedł, a raczej uciekł, bo po drodze potknął się o własne nogi i prawie runął na ziemię.-No to słucham.-rozsiadł się wygodnie na krześle, włożył do ust fajkę i czekał na jakiś odzew.
-Co z nią zrobiłeś?
-Przepraszam, ale moja pamięć ostatnio szwankuje.-gorzko się zaśmiał.-O kim mówisz chłopcze?
-Nie udawaj większego kretyna niż jesteś!
-Licz się ze słowami, bo skończysz, jak ta twoja panna.-uspokoił działające nerwy skoczka.
-Widzę, że jednak pamiętasz.
-Nie zapomina się kobiet, które tak dobrze robią ci loda.-westchnął z uśmiechem. Andreas miał ogromną ochotę obić mu twarz. Mimo tego, że nie byli już razem i nie miał nic do gadania to słowa Thomasa na niego podziałały.-Była cholernie dobra w łóżku. Ja się dziwię, że oddałeś taki skarb.-złość w nim wzrastała, ale starał się nad sobą panować.-Przy niej z dojściem nie było problemów.-kolejny raz usłyszał jego obleśny śmiech.
-Jak śmiesz tak o niej mówić?
-Co się stało, że teraz się taki troskliwy zrobiłeś? O ile pamiętam to dałeś mi ją na tacy z tekstem bierz sukę, nie potrzebuję jej.
-Co jej zrobiłeś gnojku?
-Nic takiego. Między nami było kilka ostrych momentów, kilka bójek, ale tak czasem bywa. Wiesz, jak jest.
-Żyje?
-Może tak, może nie.-wypuścił dym z ust, który dostał się do nozdrzy skoczka i wywołał grymas.-Zrobiłem z nią, co mi się żywnie podobało. Rozumiemy się?
-Gdzie ona jest?
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.-rzekł.-A ty chyba nie chcesz się znaleźć w tym piekle aniołku.
Andreas stał tam i wpatrywał się w mężczyznę. Jego pięści mimowolnie się zaciskały i były gotowe dać mu w twarz. Opanowywał się jedynie wtedy, gdy pomyślał, że on ma ze sobą pięciu debili i oni mogą zrobić z niego kalekę albo i trupa. Najgorsze było to, że nie dowiedział się nic. Liczył, że Thomas powie mu więcej. Że uda mu się coś wyciągnąć, a potem dać informacje Severinowi.
Chcesz zdobyć informacje o Sophie dla Severina? Czyżby? A to nie jest tak, że zżera cię strach i panika na myśl o tym, czy ona w ogóle żyje? Severin da sobie radę. Nie rozumiem po co wywijasz się nim, skoro mam rację.
-Coś jeszcze? Mój czas jest policzony dla takich, jak ty.
-Jesteś pieprzonym sukinsynem.-warknął, po czym złapał go za kołnierz satynowej koszuli.-Życzę ci żebyś zdechł.-dodał i puścił go. Wytarł ręce o bluzę i włożywszy je do kieszeni, opuścił budynek kasyna. Skierował się w stronę parku. Chciał teraz zebrać myśli i wszystko sobie poukładać. Powoli zaczynało docierać do niego to, co się stało. Zaczął zdawać sobie sprawę z tego, co zrobił i jak się zachował. I co było najlepsze? A to, że zaczynały męczyć go wyrzuty sumienia.
No i co ja mam z tobą zrobić chłopie.. Najpierw zgrywasz twardziele i wielkiego bad boya, potem jesteś nietykalnym robocopem, a teraz miękniesz. Jesteś, jak małża człowieku.
-Zamknij się.-mruknął.
Mam się zamknąć, bo mówię prawdę? Kochasz Sophie i czekam na dzień, kiedy w końcu sobie to uświadomisz.
"Nie kocham jej."
I dlatego poszedłeś do Thomasa nawet tego nie planując? Dlatego codziennie przed snem widzisz jej uśmiech? Dlatego myślisz o niej niespodziewanie? Dlatego każesz mi się zamknąć, bo cie to boli?
"Nie za dużo tych pytań?"
A co, nie wyrabiasz się w odpowiedzi? Mam ich więcej, ale nie będę ci zakręcać w głowie.
"To zamknij się i się więcej nie odzywaj, bo nie jesteś mi potrzebna!"
Ups, przepraszam panie i władco. Cieszę się z tego, że w końcu zrozumiałeś swój błąd, ale przykro mi, że mnie nie chcesz. Beze mnie będzie ci trudno, wspomnisz moje słowa, Andreas...
***
Gdyby nie Ann, to cały dzień spędziłabym na tym cholernym zimnie i deszczu. Rudowłosa najpierw zabrała mnie w jakieś odludne miejsce, a potem zaprosiła do swojego domu. Szczerze to nie miałam ochoty tam iść. Lepiej byłoby poznać jej rodzinę w jakichś normalnych ciuchach i z normalnym życiorysem, a ja miałam ciuchy, które wyglądały gorzej niż wyjęte z psiego gardła, a moja przeszłość to Thomas. Miałam na samym wstępie powiedzieć cześć jestem Sophie, straciłam pamięć, ale pamiętam, jak robiłam za dziwkę u jakiegoś napaleńca?
-Mama.-pokazała mi kartkę leżącą na stoliku i podeszła do lodówki.-Sok, czy piwo?-wyjęła to i to, i pokazała mi. Zanim sama zdążyłam zadecydować, rudowłosa wybrała piwo. Potem otworzyła dwie butelki i udałyśmy się do jej pokoju. Zwykły, a jednak przytulny pokój. Żółte ściany, które nadawały mu blasku. Ciemnobrązowe meble i duże łóżko. Do tego puchowy dywan i mnóstwo plakatów, które przedstawiały piłkarzy i drużyny piłkarskie.
-Fanka?-zapytałam patrząc na plakat z Ronaldinho.
-Mało powiedziane.-odpowiedziała i podała mi piwo. Obie usiadłyśmy na łóżku i dłuższy czas siedziałyśmy w grobowej ciszy.-Przepraszam, że zapytam, ale.. jak to jest mieszkać na ulicy?-spojrzałam na nią. Speszyła się i chyba zaczęła żałować, że w ogóle zapytała, ale wtedy się uśmiechnęłam.
-Nie jest kolorowo. Brak wody, ciepła, bezpieczeństwa.. Codziennie żyjesz z myślą, gdzie uda ci się spędzić noc albo, czy znajdziesz chociaż okruch chleba do jedzenia.-powiedziałam.-Nie polecam takiego życia. Nikomu.
-Jeśli chcesz to pogadam z rodzicami. Oni należą do takich osób, które pomagają każdemu, więc na pewno się zgodzą.-wyrwała się z propozycją.
-Nie. Dzięki za pomysł, ale nie skorzystam Ann.
-Czemu? Przecież to pomoc bliźniemu, więc nie ma co marudzić.-zaśmiała się.
-Tak, ale tu nie chodzi o to.-powiedziałam.-Mówiłam to samo Gregorowi i muszę to powtórzyć. Nie mam pieniędzy na dokładanie się do czynszu i tak dalej.
-Jak to mówiłaś Gregorowi? Co ty u niego spałaś?-poruszała zabawnie brwiami. Musiałam się zaśmiać.
-Jedna noc. Nic takiego.
-Ale w tym sensie, czy w tym lepszym sensie?-zaciekawiła się.
-W tym normalnym sensie. Spałam tylko na jego łóżku, a ona na dole w salonie.-dodałam.-Boże, ty myślisz tylko o jednym! A tak zbaczając z twojego zboczeństwa, to on zaproponował mi mieszkanie u siebie.
-Zgodziłaś się?
-Głupia jesteś?-zapytałam ironicznie.-Mam mieszkać z obcym dla siebie facetem?
-Coś w tym złego? Darmowy seks, no stara błagam.
-Ja to nie ty.
-Ale jednak mamy jedno życie i musimy z niego korzystać, więc bierz się za tego swojego Gregorka i nie marudź. Czy ty w ogóle widziałaś, jak się w ciebie wgapiał w tym sklepie? No naprawdę. Wyglądał jakby milion dolców zobaczył, a przy nich najnowszą Hondę.-zastanawiałam się kiedy ona ma czas złapać wdech, gdy tak długo mówi. A może ona ma jakieś skrzela, jak ryba? Nie zrozumiem dziewczyny.-Skoro facet proponuje ci mieszkanie to albo chce się z tobą pieprzyć na każdym kroku, albo mu się spodobałaś. I obstawiam tę drugą opcję, bo jego wzrok i zachowanie mówiły same za siebie.-zakończyła monolog wtedy, gdy przyłożyła do ust butelkę z piwem i się go napiła.
-Albo jest mu mnie żal i robi to z litości, a jak się odkuję to wywali mnie na bruk i nasza znajomość się skończy.-uśmiechnęłam się, jak jakiś chytry chochlik z bajek i również napiłam się swojego piwa.
-Marudzisz, jak stara baba.-rzuciła mnie beżową poduszką. Chciałam zrobić unik, ale przez swoją własną nieuwagę uderzyłam się w ścianę. Zabolało. Na moment zrobiło mi się ciemno przed oczami. Jakieś słabe prześwity pojawiały się w mojej głowie.
Andreas....
I nagle znikąd to imię opanowało moją głowę. O co chodzi?
-Wszystko okey?-zapytała Ann. Była widocznie przerażona, ale nie tylko ona.
Andreas....
-Tak... chyba tak..-odpowiedziałam krótko i złapałam się za głowę.
-Na pewno?
-Ann, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po prostu przygrzałam w tą ścianę i mnie zabolało.-wysiliłam się na słaby uśmiech, ale ruda się na niego nie nabrała. Od razu opuściła pokój i nie wiadomo dokąd poszła. A ja zostałam sama i zamknęłam oczy. Jasne plamy latały po dotychczasowej czarnej dziurze. Głos powtarzał jedno i to samo imię w kółko. Co jest do cholery? Mam się bać, czy cieszyć? Wraca mi pamięć, czy po prostu wariuję?
Andreas...
Wiesz że nie przepadam za Gregorem, ale ja się pytam gdzie w tym rozdziale jest Gregor?!?? No wiesz... Co do siostry Andisia... Pojechała mu po całości :D Brawa dla niej xD Severin.. Oh Severin sialalalala zwariowałam xD To słodkie że się jej oświadczył. Awwww <3 Thomas... Na miejscu Andreasa bym mu porządnie tą jego obleśną mordę obiła...Czyżby Sophie odzyskiwała pamięć? Fajnie by było :) Kiedy kolejny? :) Pozdrawiam no iiiii ANDI MA SREBRO <3 <3 <33333333333 Gratulacje dla niego <3
OdpowiedzUsuńObecność głownie ze względu na Grega , ale cieszy mnie to że nie jest on jednak dominującą postacią tego opowiadania co ukazuje ten rozdział.
OdpowiedzUsuńCzasami potrzebna jest chwila wytchnienia i trzeźwości umysłu nawet od tak urokliwej osobistości jaką jest Schlierenzauer.
Wszystko nadrobione , co zajęło mi kilka dni , ale warto było.
Jest Welii , który dziś poprawił mi znacznie humor , a i najważniejsze! Ann! Moja imienniczka!
Tak!♥
Czekam na kolejny zniecierpliwiona.;D
Ann.
http://du-sei-stark.blogspot.com/
Riposty siostry Wellingera mnie rozwaliły, tak na początku. Jejku, Severin się oświadczył oomfgdsubahsbnuybgf. Kochany! Mam nadzieje, że Sophie szybciutko odzyska pamięć. Weny życzę kochana:*
OdpowiedzUsuńJestem :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba , kilka razy się uśmiechałam do ekranu komórki dzięki niemu. Rozsmieszyly mnie Ann i siostra Andiego. Wiesz, że teraz będę miała więcej czasu na czytanie bo jestem chora. :-D
Dziś dopiero 4 dzień jak zaczął się nowy semestr, a ja już leżę w łóżku :-D
Oczywiście wolałabym być zdrowa, ale te lezenie mi się podoba... i to jak "wszyscy przy mnie skaczą" . :-)
Oczywiście dodam coś na bloga w weekend a przynajmniej się postaram.
Czekam na kolejny , Marta :-)
Siostra Welliego jest rozbrajająca! Jej riposta mnie powaliła :D
OdpowiedzUsuńNo i Andreas w końcu mądrzeje <3 wątpiłam w niego, ale teraz zaczynam wierzyć, że się chłopak ogarnie i zmieni.
Severin i oświadczyny, o jejku ♥♥♥ Cud, miód!
Mam nadzieję, że Sophie powoli zacznie odzyskiwać pamięć. Nie dziwię się, że imię Andiego ją prześladowało. W końcu przez niego to wszystko i to do niego ma największy żal..
Czekam na kolejny (z wielką nadzieją, że będzie Schlieri, bo dziś mi go zabrakło). Weny ;33
Wow... Mega... <3
OdpowiedzUsuńWszystko idzie moim zdaniem w dobrym kierunku... Do Andreasa dociera w końcu, że kocha Sophie, i o to mi chodziło! Musi w końcu sobie uświadomić, że ją kocha!
Sophie przypomniała sobie o Andreasie... w sumie to dobrze, odzyskuje pamięć. Andreas wyrządził jej krzywdę, ale sądzę, że musi sobie wszystko dokładnie o nim przypomnieć, nie tylko jego imię.
Severin.. wspaniale, że się oświadczył!
Czekam baaardzo niecierpliwie na kolejny, bo chcę aby Andreas w końcu zrozumiał swój błąd i zdziałał coś w kierunku odnalezienia Sophie.
Weeny!
Czemu skończyłaś w takim momencie?! I czyżby Sophie zaczynała wracać pamięć? Mam nadzieję, że tak :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny kochana!
Buziole ;***
Severin, Severin, Seeverin! <3 i mis przepros pomogl.
OdpowiedzUsuńAndreas i jego siostra, to wywoluje u mnie smiech. I to "biedronko" Andiego ooo *.*
Mam nadzieje, ze Sophie eroci pamiec, i ze przypomni sobie wszystko, lacznie z tym, co Andreas jej zrobil. Wybacz, ze tak pozno, ale mam ferie i moja mamuska wykorzystuje to na kazdym kroku :D
Czytalam wczesniej i juz nie moge doczekac sie nastepnego. Weeny kochana!
Buziaakii Bjørghild.
Jestem i ja!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ,że z opóźnieniem.
Przysięgam ,że wszystko nadrobiłam!
Oj ten Andi...ale wszystko ma na swoje własne życzenie.
Pozdrawiam i czekam na kolejny :*