niedziela, 8 lutego 2015

Chapter 19.

Bo jest paru ludzi,
 bo jest parę w życiu dobrych chwil,
 bo jest parę złudzeń, które warto mieć by żyć 

*S* 

Rudowłosa przez połowę filmu wyżerała popcorn, a gdy jej się skończył to pożyczała od ludzi, przy czym śmieszyła tym Stefana. Jeszcze nigdy nie spotkał się z dziewczyną, która jest taka inna. Taka dziwna, ale pociągająca zarazem. Odnosił wrażenie, że może nie jest taka zła, jak się wydaje. 
Albo po prostu była miła, bo byliście w tłumie innych ludzi?
 Drugą połowę filmu przesiedziała spokojnie i uważnie obserwowała, co się w nim dzieje. To był najdłuższy moment, w którym nie nadawała, jak spiker podczas konkursów. 
-Nudny był.-ziewnęła wychodząc z sali kinowej i po drodze wrzuciła puste pudełko do kosza.
-Przegapiłaś połowę, bo zajęłaś się żebraniem popcornu, więc nie dziwi mnie twoja opinia. Nie wkręciłaś się w klimat tego filmu.-puścił jej oczko i ruszył do przodu.
-Ej, Stefanek.-szła tuż za nim, ale i tak darła się na połowę korytarza. Odwrócił się i spiorunował ją wzrokiem.-Skoro jesteśmy na randce to gdzie romantyczna kolacja?-zrobiła minę zbitego psiaka. Uśmiechnął się. Dziewczyna miała w sobie coś takiego, że choć wkurzała go niemiłosiernie to uśmiechał się na każdą jej głupią minę.
Ooo kolego, stopuj kombajn! Widzisz ją dopiero drugi raz w swoim stefankowym życiu, a zaczynasz wielbić jakby była Królową Angielską.
Jeszcze trochę, a pomyślę, że przestałeś myśleć tym, co masz w spodniach, a zacząłeś głową.
-Postawiłem ci bilet do kina, kupiłem duży popcorn i cole, a ty się domagasz jeszcze jedzenia?
-Żałujesz mi?-zdziwiła się.
-Dbam o twoją figurę. Jak będziesz się tak opychać to sobie w życiu chłopaka nie znajdziesz i w końcu zarośniesz pierzynką z tłuszczu!
-Powiedział skoczek, który ciągle wpieprza sałatę, jak królik.-przewróciła oczami.
-Przynajmniej nie opycham się pustymi kaloriami dziewczyno. Za kilka lat będziesz wyglądać, jak trzy takie Ann.-wrzasnął, a na dodatek tupnął nogą.
-Kochanego ciałka nigdy za mało.-powiedziała dobitnie.
-Ciałka. Nie cielska.-poprawił.
-Czyli nie postawisz mi kolacji choć jesteśmy na randce?
-Nie ma mowy. Nie będę przyczyniał się do twojego tycia, jak wieloryb.-rzekł.
-Okey.-pokiwała głową. Przystawiła dwa palce do ust, z których wydobyło się głośne gwizdanie.-Hej dziewczyny! Stefan Kraft właśnie opiera się o ławkę!-krzyknęła na cały głos. Jego wzrok był tak przerażony, że nie wiedział, czy patrzeć na Ann, czy zmierzający tabun dziewczyn. Piski i donośne wrzaski drażniły jego uszy. Tylko tego mu brakowało. Stado napalonych na niego nastolatek, które chcą go zmacać i wyciągnąć podpisy na każdej części ciała. 
-Zabiję ją.-wyszeptał patrząc w stronę dziewczyny, która z uśmiechem się oddalała.

*** 

W mieszkaniu panowała zupełna cisza, którą wypełniała muzyka puszczona z radia. Delikatne dźwięki łatwo wpadały w ucho, a słowa od razu zakodowały się w mojej głowie i po chwili znałam cały tekst. Po raz setny czytałam karteczkę, którą zostawił Gregor i siedziałam w salonie popijając ciepłą herbatę.
Jak wspominałem-jestem na treningu.
Będę jakoś popołudniu. W kopercie masz klucze i trochę pieniędzy. Jak chcesz to zamów mi pizzę na potem. Chyba, że masz ochotę zrobić obiadek dla mojego pięknego brzuszka.
Kochany  Gregorek <3
Ten chłopak był chyba najlepszym lekarstwem na zły humor. Potrafił rozśmieszyć przez głupi podpis na kartce, a do tego jego koślawe pismo wyglądało, jak nieudolne pisanie przez czterolatka. Wyjęłam zawartość koperty i moim oczom ukazała się dość spora sumka pieniędzy. Skoro chce obiad, no to mu go zrobię. Nie mogę mieszkać tu, jak intruz i w żaden sposób się nie odwdzięczać. Najpierw zrobię mu zakupy, bo pewnie lodówka świeci pustkami, potem ugotuję coś dla jego "pięknego brzuszka", a na końcu ogarnę syf, który się tu nazbierał. Jak można żyć w takim bałaganie? Może nie powinnam wypowiadać się na ten temat, bo większość czasu spędziłam żyjąc na ulicy, ale tu było zdecydowanie gorzej. Po co on zasłaniał okna? Wampiry się boją światła, ale przecież gdyby nim był to nie wychodziłby na treningi o 7 rano. Tak, jak przypuszczałam-jego lodówka była pusta. Prawie, bo znajdował się w niej opróżniony karton po soku pomarańczowym, nadgryzione jabłko i napoczęty jogurt naturalny, którego wierzch pokrył się pleśnią.
-Boże, Gregor..-pokręciłam głową na samą myśl o chłopaku.-Jak można tak żyć?-ostrożnie wyjęłam opakowanie jogurtu i wrzuciłam je do stojącego nieopodal kosza na śmieci.-Gorzej niż neandertalczyk.-dodałam. 
Było minęło. Teraz jesteś ty i zmienisz tego chłopaka. Mam nadzieję, że na dobre.
Moja mała cholerna podświadomość lubiła odzywać się w nieodpowiednich momentach. W ogóle po co mi ona? Zamiast pomagać to tylko przeszkadza. Komplikuje i dobija. 
No dzięki stara. Nie spodziewałam się tylu ciepłych i serdecznych słów.
Założyłam moje buty, kurtkę, która zapewne należała do chłopaka po czym wzięłam klucze z pieniędzmi i wyszłam z mieszkania. Kierunek-zakupy.
Ahoj przygodo! Kapitan Sophie wkracza na pokład.
Albo na sklep spożywczy. Jak kto woli.

*A* 

Niemiłosierne słońce raziło go w jeszcze zaspane oczy, które co chwila przecierał, a i tak nadal widział, jak przez mgłę. Westchnął. Przekręcił się na brzuch i wtulił w poduszkę. Jego włosy były już stanowczo za długie, ponieważ wchodziły mu do oczu, ale nie miał czasu na wyjście do fryzjera. Ostatnimi czasy przestał się nawet golić. Zapuszczał się, ale to było spowodowane wewnętrznym lenistwem, a nie uczuciami jakie zaczynały się w nim odzywać.
-Braciszku wstawaj.-wystraszony głosem siostry omal nie spadł z łóżka. Tak, od niedawna stał się jakoś dziwnie bojaźliwy.-Nie bój się. Nie gryzę.-blondynka władowała się na jego łóżko i wsunęła pod kołdrę.
-Jasne.-mruknął w żółtą poduszkę.-Czuj się, jak u siebie.-dodał. Poczochrała go po i tak rozwalonych włosach.
-Młody wiesz, że fryzjer nie gryzie?-zapytała patrząc na końcówki jego włosów.
-Mnie gryzie.-jego twarz nadal tkwiła w miękkiej poduszce.
-Jeszcze chwila i się tam udusisz.-zaśmiała się.-Młody ruszaj tyłek i idziemy.
-Śpię.
-Gdybyś spał to byś nie rozmawiał.-rzekła ze śmiechem.
-Mam dar spania i mówienia.-zerknął na nią jednym okiem, po czym dodał.-Gdzie ty chcesz iść?
-Do centrum handlowego na rodzinne zakupy.-wyszczerzyła się, jak Kraus gdy uda mu się suchar.
-To bierz Tanję, starszych i udanych zakupów.-znów zatopił twarz w poduszce, a ta by go zmusić do spojrzenia na nią pociągnęła go za włosy.-Au.-jęknął.
-Na mniej rodzinne zakupy.-wyjaśniła.-Chcę żebyś poznał mojego chłopaka, a przy okazji zrobimy sobie zakupy, jak za dawnych czasów.
-Pokaż mi jego zdjęcie na fejsie, opowiedz biografię i wystarczy.
-Ale jednak nalegam byś go poznał.
-Stara, jak twój chłopak tak samo bardzo chce mnie poznać, jak ty mnie z nim to niech tu przyjdzie i się poznamy. Nie mam czasu i ochoty na łażenie z jakimś gogusiem i moją siostrą po wystawach w sklepach.
-Andiś..-westchnęła. Uśmiechnął się, bo uwielbiał jak zdrabniała w ten sposób jego imię. No i zawsze się na wszystko zgadzał, ale to była ta gorsza strona medalu.
-Nie ma szans.
-Andiś... A pamiętasz, jak na moich urodzinach chodziłeś nagi, a ja to wszystko nagrałam?-zapytała podejrzliwie.
-Będę za 10 minut na dole.-powiedział. Dziewczyna uśmiechnęła się i cmoknęła go w policzek, po czym opuściła jego pokój. Tak, nienawidził takich sytuacji, gdy ktoś miał coś, co mogłoby go skompromitować. Nienawidził za to swojej siostry. Ogólnie nienawidził, ze wyrosła z niej większa szuja od niego i to go bolało. Bo to on chciał być tym złym w rodzinie, a jednak miał konkurencję we własnej rodzonej siostrze.
Masz jeszcze Tanję. Ona jest normalna.
"Spieprzaj."
Okey, okey. Ubieraj się księżniczko, bo na zakupy nie zdążysz. A co do tego chłopaka to czuję, że to ściema. Chociaż w sumie... Pewnie kogoś tam ma, ale to jest tylko pretekst.
"Pretekst?"
Tak. Każdy zauważa, że zdziadziałeś i ona chce ci pomóc znormalnieć. Nie dziękuj za komplement. Idę spać. Pchły na noc.. Andiś.

-No i gdzie jest ten twój Kochaś?-powiedział z rezygnacją w głosie i kopnął leżącego kamyczka. Stracili dobre kilkanaście minut na czekanie, aż jej chłopak raczy się pojawić. Już zaczął myśleć, że to naprawdę ściema. Ale zmienił zdanie, gdy usłyszał głośny cmok i się odwrócił.
-Wank?!-oczy omal nie wyszły mu z orbit, a jego kolega i siostra promiennie się uśmiechnęli.-Chodzisz z tym debilem? Ty i Wank? Pogrzało cię?! Jak można się tak stoczyć? Julia!
-Wspominałeś, że może być ciężko, ale nie sądziłam, że aż tak.-zwróciła się do Andreasa.
-Miłość nie wybiera.-rozłożył bezradnie ręce, a dziewczyna przytaknęła.
-Człowieku ty nie masz pojęcia ile to pierwiastek z trzech, a masz mieć pojęcie o miłości? Julia kto ci zapłacił? Jaką sumę? Przysięgam, że dam ci dwa razy tyle, ale weź go dziewczyno zostaw!
-Andreas opanuj się.-uspokoił go kolega.-To jej sprawa z kim jest i w kim się kocha, a ty nie masz prawa jej wybierać chłopaków.-chciał poklepać go po ramieniu, lecz odsunął się na bezpieczną odległość.
-Jest moją siostrą i mam obowiązek o nią dbać. A co ważniejsza to mam chronić ją przed idiotami.-warknął.
-Andreas.-tym razem to siostra skarciła go i spojrzeniem, i tonem głosu.-Myślałam, ze ucieszysz się z tego, że jestem szczęśliwa i, że się zakochałam.-jej głos znacznie przycichł, a oczy zrobiły się smutne.-Jest mi przykro, że nie cieszysz się z mojego szczęścia..
-Cieszyłbym się jakbyś chodziła z kimś na poziomie. Nie mogłaś celować wyżej? Jak już chciałaś skoczka to było sobie Krausa wziąć. Albo Schlierenzauera, Fannemela, czy nawet Kota! 
-Ja nie krytykowałam twojego wyboru, gdy poznałeś mnie z Sophie.-powiedziała. W jego głowie zapaliła się czerwona lampka, że siostra wkracza na temat tabu.-Nie obrażałam jej, a tym bardziej twoich gustów. Polubiłam ją, choć była mi obca. A ty znasz go od lat i nie możesz pojąć tego, że jestem z nim szczęśliwa?
-Julia ja rozumiem wszystko, ale nie to. Nie z nim. Nie. No kurde nie zgadzam się na to! Masz urodę, intelekt, wszystkie inne walory, a podoba ci się surykatka?
-Zamknij się.-warknęła.-Lepiej pędź szukać swojej Sophie, która jest nie wiadomo gdzie.-powiedziała.-I wiesz co Andreas? Nie spodziewałam się, że mój brat jest takim płytkim i nietolerancyjnym ignorantem.-odwróciła się i pociągnęła Wanka za rękę w stronę centrum handlowego. Był wściekły. Nie dość, że jego życie prywatne były cholernym rollercoasterem to w dodatku jego siostra znalazła wielką miłość w człowieku, którego nie darzył zbytnią sympatią. Tylko dlaczego? A dlatego, że ponad półtora roku temu ten człowiek chciał mu odbić Sophie. Uraz pozostał. A czy uczucie do brunetki nadal tkwi skoro Andreas nadal reaguje tak na kolegę z kadry?

*G* 

Wszedł do mieszkania, a w jego głowie roiło się od przeróżnych myśli. Dużo rozmyślał o swojej nowej sytuacji życiowej. Dzięki obecności Soph nie czuł się sam. Nie myślał bez przerwy o Sandrze, a nawet spokojnie przespał ostatnią noc. Odłożył torbę na szafkę przeznaczoną na buty, po czym zdjął swoje Adidasy i kopnął w kąt. Osłupiał, gdy zobaczył część salonu. Czy był w szoku? I to jakim. Nawet, gdy mieszkała tu Sandra, to nigdy nie było tak czysto. Podłoga lśniła, świeże powietrze wlatywało przez uchylone okna, słońce oświetlało pomieszczenie, na meblach nie było ani krzty kurzu. Wszedł głębiej i zobaczył dziewczynę, która właśnie przecierała ramki ze zdjęciami Sandry. Uśmiechnął się. Na widok Sophie i na widok Sandry.
-Ja... Mieszkania chyba pomyliłem.-zaśmiał się. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i przywitała go promiennym uśmiechem.-Jak tu czysto.-przejechał opuszkiem  palca po szafce i dokładnie go obejrzał.
-W porównaniu do tego, co było wcześniej to jest perfekcyjnie czysto.-powiedziała i zeszła ze stołka.-Twój piękny brzuszek głodny?-zapytała idąc do kuchni. Podążył za nią i doznał kolejnego olśnienia. Tam również panowała czystość i świeżość. Nawet jego ukochany brelok ze smokiem leżał na stoliku.
-Gdzie ty go znalazłaś?-wziął go do ręki i patrzył na niego takim wzrokiem, jakby dopiero co znalazł swoją matkę, a nie zwykłą zawieszkę.
-Leżał sobie.. W zamrażalniku.-dodała i oboje zaczęli się śmiać.-Możesz zajrzeć do lodówki. Pozwalam.-puściła oczko. Dziewczyna skupiła się na szukaniu czegoś w koszyku z przyprawami, a on przyglądał się lodówce, która wypchana była po brzegi.
-Jeszcze jakieś niespodzianki?-skupił wzrok na dziewczynie.
-Siadaj.-rozkazała. Posłusznie usiadł na krześle i bawiąc się breloczkiem ciągle na nią patrzył. Podziwiał jej płynne ruchy jakie wykonywała po jego kuchni. Podobało mu się to, że czuje się jak u siebie.-Voilà.-postawiła przed nim naczynie z zapiekanką i wróciła po dwa talerze i sztućce.-Skorzystałam z twojego laptopa, bo tak wiem, że cię nie otruję.-zaśmiał się.
-Ładnie pachnie.-zaciągnął się zapachem.-Wiesz, że jak mi to posmakuje to będziesz musiała robić takie codziennie?-uniósł brew i wpakował do ust pierwszy kęs zapiekanki.-O mamusiu.-powiedział cicho.
-Gregor? Aż takie złe?
-Żartujesz? Dawno nie jadłem czegoś tak dobrego.-pokiwał głową.-Kobieto jesteś moją Królową.-zabrał się za zjadanie swojej porcji, a ona uśmiechała się pod nosem na ten widok. 
-Nie ma problemu, mogę ci robić takie codziennie.-dała odpowiedź na jego wcześniejsze słowa. Przerwał jedzenie, by napić się soku, a potem spojrzał na nią.
-Tylko wiesz..-zaczął.-Muszę trzymać dietę, więc mnie nie utucz.-parsknął śmiechem.
-Oj tam.-machnęła ręką.-Najwyżej upiekę cię któregoś pięknego dnia na ruszcie i oddam do jadłodajni.
-Miałbym branie.-stwierdził.-A teraz danie główne, czyli seksowny Gregor Schlierenzauer w sosie żurawinowym i zestawie surówek.
-Głupi jesteś.-powiedziała.
-Ale się śmiejesz, a ja lubię jak się śmiejesz, bo wtedy wyglądasz jeszcze ładniej.-powiedział bez namysłu. Dopiero w myślach skarcił się za to, co powiedział. Brunetka spuściła głowę i zajęła się jedzeniem swojej zapiekanki, a szatyn bił się z myślami.
Brawo Schlieri. Tak to bywa, jak się nie pomyśli.

Po obiedzie, który przyrządziła, udał się pod prysznic. Był zmęczony dzisiejszym treningiem, a w dodatku musiał jeszcze obejść kilka sklepów. Gdy wyszedł z łazienki i po drodze zgarnął swoją treningową torbę, udał się do salonu. Dziewczyna właśnie kończyła przecieranie ramek ze zdjęciami i skupiała na tym całą swoją uwagę. Usiadł na sofie i zabrał się za wypakowywanie rzeczy. Co chwile zerkał na nią ukradkiem i uśmiechał się pod nosem. Odkąd z jego ust padło te kilka słów, nie odzywała się do niego. Może była zła? Może zawstydzona? Może po prostu była zszokowana tym, że sam Gregor Schlierenzauer powiedział jej, że jest ładna? Z zamyślenia i to dość głębokiego, wyrwał go huk. Spojrzał w stronę dziewczyny i zobaczył ją leżącą na podłodze. Podbiegł do niej. Ogarnęła go panika, bo nie wiedział co robić, jak się zachować. Zaczął potrząsać jej kruchym ciałem, wpatrywał się w nią i co chwila krzyczał jej imię.
Zrób coś!
-Sophie, Soph.-klepał ją delikatnie po policzkach.-Sophie otwórz oczy. Soph!-odruchowo sprawdził puls na jej szyi. Był wyczuwalny. Sięgnął do kieszeni po telefon, by wezwać pogotowie.-Sophie otwórz oczy.-minęło trzy sygnały, a w słuchawce nadal panowała cisza.-Cholera jasna.-rzucił telefonem gdzieś na podłogę, po czym wsunął dłonie pod plecy dziewczyny i wziął ją na ręce. Poczuł wielką ulgę, gdy zobaczył, że rusza głową. Robiła to tak, jakby była opętana.
-Co jest?-szepnął zdezorientowany.-Sophie?-potrząsł jej ciałem. Wtedy słabo otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Potem zerknęła na niego. Patrzyła na niego takim wzrokiem jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.-Sophie, wszystko okey?
-Moja głowa.-wyszeptała.-Andreas... Gdzie on jest?
-Jedziemy na pogotowie.-stwierdził.
-Andreas..-powiedziała dość słabym tonem głosu, a na jej policzkach pojawiły się łzy...

*A* 

Siedział przed laptopem na swoim łóżku, a w jednej ręce trzymał butelkę piwa. Nie liczył która to już była. Nie obchodziło go to. Od ponad dwóch godzin siedział w tej samej pozycji, a jedyną czynnością jaką wykonywał było otwierane butelek. Od ponad dwóch godzin nie robił też nic innego prócz patrzenia na zdjęcia. Przejrzał je już z tysiąc razy tego wieczora, ale nadal było mu mało. Nadal chciał patrzeć na szczęście jakie przytrafiło mu się kiedyś. Piękne brązowe oczy, które wpatrywały się w jego niebieskie tęczówki. Brązowe włosy, które tak bardzo denerwowały go, gdy łaskotała go nimi po twarzy, ale i tak uwielbiał ich zapach. Te bladoróżowe wargi, które tak pragnął teraz pocałować. Przypomniał sobie, jak całował ją po raz pierwszy. Wtedy nie była pewna swoich uczuć co do niego, ale zapewniał ją, że jej nie skrzywdzi. Że zawsze będą razem. Pamiętał każdy ruch jaki wykonywał. Ten smak, którego tak łatwo nie da się zapomnieć. Doskonale pamiętał dzień, w którym pierwszy raz powiedział jej, że ją kocha. Pamięta, jak wtedy na jej policzkach pojawiły się łzy. Jak wtuliła się w niego i cicho łkała, a potem podziękowała, za to ze po prostu jest.
-Kocham cię Sophie...-pogładził kciukiem ekran laptopa, na którym widniało zdjęcie brunetki, a z oczu popłynęły łzy. Łzy miłości do niej, łzy pragnienia jej bliskości, łzy związane ze wspomnieniami. Łzy tęsknoty.

Każda tęsknota spowodowana rozłąką z ukochaną osobą jest bardzo bolesna. 
Ale zupełnie inaczej odczuwana jest ona, kiedy wiemy, że z ukochaną osobą możemy spotkać się już tylko w marzeniach i wspomnieniach.


  

10 komentarzy:

  1. oho ! czy Sophie przypomni sobie kim jest ? co ją łączyło z Andreasem ?
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Oby Sophie nic się nie stało.
    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie. http://potrafisz-latac.blogspot.com/
    Pś. Przepraszam za spam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Oczywiście dla mnie wygrała go Ann. :-)
    Gregor i Sophie? No cóż. .. czekam na sexy :-D
    Andreas? On jest strasznie pogubiony i już sam nie wie czego chce.
    Czekam na następny, Marta .
    Ps. Kraft z Ann będą razem mówię Wam to :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, Ann i jej zemsta za to, że Kraft nie kupił jej jedzenia :D
    Chciałabym być w tym tłumie, który na niego leciał :D
    Jak się ciesze, że Sophie zamieszkała z nim i w końcu z jego nory robi pałac, oby tak dalej, ale wraca jej pamięć.. A wraz z tym Andreas i wszystko inne. Ciekawa jestem jak to się potoczy i co będzie jak sobie przypomni.
    Andreas? Kocha ją, ale co z tego? Chyba za późno sobie to uświadomił, więc teraz niech cierpi i płacze przy jej zdjęciach. Już nawet nie jest mi go szkoda, bo sam sprawił sobie taki los ;)
    Czekam i weeeeeny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. zapraszamm, na czwórkę
    http://toniemojawinaa.blogspot.com/2015/02/rozdzia-4.html

    OdpowiedzUsuń
  6. O masz!
    Nie dowierzam.... Andreas uświadomił sobie, że kocha Sophie. Wspaniale! Tylko niech jeszcze coś zrobi w kierunku jej odnalezienia.
    A Soph przypomniała sobie o Andim. WOW. Jestem baaaaardzo ciekawa, co dalej!
    Weeny!

    OdpowiedzUsuń
  7. O mamusiu !
    To jest cudne :)
    Gregor w sosie żurawinowym haha :)
    Oby Sophie przypomniała sobie ostatnie momenty z życia z Andim, jak ją traktował, a nie te jak się poznali ;(
    Czekam na następny i weny życzę ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. CUDO!! *.*
    O matko!
    Gregora w sosie żurawinonwym hmm...z chęcią ,ale ma być duuużo tego sosu!
    Wellinger przypomniał sobie ,że kocha Sophie myślałam ,że to się nie stanie.
    A Wank jest z jego siostrą to nam się robi ciekawie. Nie powiem
    Najbardziej mnie zastanawia co Shop przypomni sobie o Andreasie?
    Ale nie zapomni o Gregorze?!
    Nie zapomni prawda?
    Nie może zapomnieć! Nie może.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    GosiaczeK :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno nie komentowałam, jakoś brakowało siły, ale teraz choć trochę postaram się to nadrobić. Na początku chciałabym zwrócić uwagę na te literki, które oznaczają perspektywę. Dopóki perspektywy były dwie czy trzy, bardzo łatwo można było się w tym połapać, ale kiedy wkroczyli do akcji bohaterowie o tych samych imionach (Severin, Stefan), idzie się pogubić. Byłaby możliwość jakiegoś rozwiązania tego? Na pewno ułatwiłoby to czytanie, przynajmniej mi.
    O ile jeszcze niedawno byłam przeciw łączeniu Ann z jakimś skoczkiem, to w tym momencie jestem "za". Cieszę się, że postąpiłaś, jak chciałaś, bo randka Stefana i Ann była naprawdę fajna. Oboje to całkowicie różne charaktery, a jednak mają pewien łączący ich punkt wspólny. Bez męczących sytuacji, kiedy nie można powiedzieć czegoś, co się myśli, bo "a nuż jeszcze się obrazi". Oboje szczerzy do bólu, oboje znający się na żartach. Miło przeczytać o takich ludziach.
    Miło patrzeć na Sophie, która powoli odradza się z popiołów. Gregor pomoże jej, ona pomoże jemu. Taki układ moim zdaniem jest dość uczciwy. Cieszę się, że ostatecznie dziewczyna zgodziła się na zamieszkanie u chłopaka, aż boli serce, gdy się wie, że takie sytuacje nie zdarzają się realnie.
    Siostra Andreasa próbuje pomóc bratu się ogarnąć, jak widzę. Każdy by zauważył, że coś z nim nie tak. Szkoda, że za "nie tak" jest uznawane, kiedy chłopak zaczyna mieć ludzkie uczucia, a nie wtedy, kiedy zachowuje się jak rozpuszczony małolat.
    Sophie nam zemdlała, straciła przytomność czy cholera wie co. To w sumie nie jest ważne, nie chodzi o przyczyny, ale skutki. A skutkiem jest to, że Sophie coś coś sobie przypomniała. Czy to coś trwalszego, czy jednak tylko mały przebłysk świadomości? Teraz jestem niezmiernie ciekawa.
    Na koniec chciałabym odpowiedzieć na pytanie zadane w ankiecie co do bohatera Twojego innego opowiadania. Zaznaczyłam dwie odpowiedzi, Wellingera i innego bohatera, a o innym bohaterze to myślę o Schlierenzauerze. Mi pasowałby jeden z tych dwóch, wtedy na pewno miałabyś we mnie czytelniczkę :-)
    Pozdrawiam (i zapraszam na nowy szósty rozdział do mnie na www.skok-do-niesmiertelnosci.blogspot.com)
    ~Frigusek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Zapraszam na czwórkę:)
    http://ucieczka-w-inna-przestrzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń