piątek, 6 lutego 2015

Chapter 18.

Nikt nie chce kochać,
wszys­cy kochać boją się,
 a każdy chce być kochany.

*G*

Kolejna noc, która została wpisana do tych nieprzespanych. Znów natłok cholernie dobijających go myśli. Ponowne zadręczanie się o to, co miało miejsce w przeszłości. Kolejny raz widział ją, gdy tylko zamknął oczy albo spojrzał na głupie drzwi. Wydawało się, że ona tu jest i, że patrzy na niego. Że czuwa nad nim i jego losem, jak mały Anioł Stróż. Ponownie wyobrażał sobie, co by było, gdyby teraz tu była. Gdyby byli razem tak, jak te głupie pół roku temu. Tak, to już pół roku, a on nadal jest w proszku. Wciąż się gnębi, wciąż odnajduje w sobie winę, wciąż rani się myślami. 
Oszalejesz przez te myśli. Gregor, ogarnij się. Zrób to dla niej, jak nie możesz tego zrobić dla siebie. Ona na pewno nie chciałaby, byś się dręczył. Byś robił z siebie najgorszego. Ona pragnęłaby twojego szczęścia. Chciałaby, byś znalazł miłość. Byś się zakochał bezgranicznie w kimś kto na to zasługuje. Byś na nowo otworzył swoje serce. Ja rozumiem, że jest ci ciężko. Że w tym sercu masz miejsce dla Sandry, ale czy to już nie czas? Czy to nie najwyższa pora na zmiany?
Skoczek z westchnięciem przekręcił się na drugi bok. Jego podświadomość powtarzała te słowa w kółko, ale on nie potrafił się nimi kierować. Może gdyby Sandra powiedziała mu takie słowa prosto w oczy.. Może wtedy otworzyłby się na ludzi i miłość. Ale teraz nawet nie ma dla kogo, by to zrobić.
Jak to nie? A Sophie? Spodobała ci się. Widać, jak na nią patrzysz i z jaką fascynacją to robisz. Imponuje ci jej styl bycia i życia. To, że mimo trudności losu, nadal jest twarda. Może nie wiesz o niej wszystkiego, a raczej większości, ale.. Spójrz, jesteście podobni. Szukaj jej, zawalcz, przekonaj do siebie.. Potrafisz to zrobić, Greg. Tylko uwierz w swoje siły i zdolności.
Podświadomość była jedynym jego przyjacielem. Opieprzała go wtedy, kiedy było trzeba. Nawet wtedy, kiedy było nie trzeba to też to robiła. Mógł na niej polegać, ale męczyły go jej dobre rady. Rady, których nawet nie jest w stanie spełnić. 
Jak ty wymyślasz Schlierenzauer! Gdybym mogła to wyszłabym z ciebie i nakopała do tyłka byś tylko coś zrozumiał. Jak z dzieckiem. Albo i gorzej.
Podniósł się do pozycji siedzącej. Po plecach przeszły go ciarki, bo zimno spotkało się z jego rozgrzanymi plecami. Zadrżał. Następnie zerknął w drzwi i znów wydawało mu się, że ją widzi. Znów z kubkiem, w szlafroku i z promiennym uśmiechem. 
Pokaż, że jesteś silny. Schlierenzauer się nie poddaje. NIGDY. 
Zacisnął dłonie na niebieskiej pościeli i spojrzał na miejsce obok. Kiedyś zajmowała je Sandra. Jej blond włosy układały się w taki sposób, że poduszka była ledwo widzialna.
Gregor, do cholery!
Pokręcił głową, by otrzeźwić umysł. Zdecydowanie za dużo myślał o tym, co było, ale to nie jego wina. Myśli same nawiedzały jego głowę  go wykańczały. Potrzebował kogoś kto byłby obok niego w każdej porze dnia i nocy, w każdej dobrej, jak i złej chwili. Kogoś kogo pokochałby tak, jak blondynkę. Kogoś, kto zaintrygował go od pierwszego wejrzenia. Kogoś, kto tak samo jak on potrzebuje miłości, ciepła, wsparcia i zaufania. Kogoś takiego, jak brunetka. Tylko pozostaje pytanie, czy ona by tego tego chciała. To znaczy tego wszystkiego, ale przy jego boku. 
W końcu myślisz od rzeczy, brawo.
Powodzenia Romeo!

***


Gościnność Ann nie miała granic, lecz nie mogłam jej nadużywać. I tak byłam wdzięczna jej i jej rodzicom za to, że pozwolili mi przenocować. Chociaż można to nazwać tak, że wymusili na mnie to, bym została. Gdy tylko rudowłosa zaczęła wyolbrzymiać, że źle się czuje i tak dalej, nie było odwrotu. Jej matka zajęła się mną, jak własną córką. Nie chcieli mnie wypuścić. Powiedzieli, że mogę zostać u nich, ale to nie byłoby fair. Poza tym nie mogłabym żyć na koszt obcych dla mnie ludzi, bo sumienie zeżarłoby mnie od środka. Dlatego wyszłam chwilę po śniadaniu, a rudowłosa powiedziała, że koniecznie musi mnie odprowadzić. Tylko dokąd?
-A może ty zadzwoń do tego swojego Gregorka, co kochana?-zaszła mi drogę z przodu i wpakowała do buzi połowę zbożowego batonika.
-Po pierwsze to nie jest mój Gregorek, a po drugie nie mam z czego.-wywróciłam oczyma i wyminęłam dziewczynę, która teraz bardziej przypominała mi chomika. Tak naładowanych puch to ja jeszcze nie widziałam.
-Już się go tak nie wypieraj.-wybełkotała.-Ja ci mówię, a ja zawsze mam rację. Jeszcze mnie zaprosisz na wasz ślub! Wspomnisz moje słowa.-pogroziła mi palcem i ponownie wgryzła się w batonika.
-Za dużo telenoweli?-poklepałam ją z litością po pomarańczowej czuprynie i się zaśmiałam.
-Musisz tak narzekać? Nie pasował ci maraton "Mody na sukces"?-teraz to ona wywróciła oczami i zrobiła minę typu "Boże, jesteś dziwniejsza niż królik na wyprzedaży." Westchnęłam. Na chwilę odpłynęłam we własnych myślach, a tamta zajadała się niekończącym się batonem. Może gdyby nie jej pisk to bardziej weszłabym w myśli o Gregorze i słowach Ann. Spojrzałam na nią, a ta stała zszokowana przed maską czerwonego, sportowego Audi. Po chwili wysiadł z niego kierowca. Znajoma twarz, żeby nie powiedzieć gęba.
-O Boże, to ty?-jęknęła.-Najpierw muszę ścierać podłogę w sklepie przez twoje łażenie, jak pokraka, a teraz chcesz we mnie wjechać?
-Ja chcę w ciebie wjechać? Dziewczyno sama się ładujesz pod koła.-wrzasnął.-Od chodzenia jest chodnik, a nie środek szosy!
-Musisz się tak drzeć? Każdemu się może zdarzyć.-powiedziała obojętnie i weszła na chodnik.-Pasuje hrabinie?
-Gdzie się takie baby rodzą to ja nie wiem.-kompletnie ją zignorował i odwrócił się w celu wejścia do auta. Rudowłosa doskonale usłyszała jego mruknięcie i niewiele myśląc rzuciła w niego nadgryzionym batonikiem.
-Strzał za sto punktów.-powiedziała z przekąsem, gdy batonik uderzył go w tył głowy.
-Pogrzało cię do reszty?-odwrócił się, a na jego twarzy malowała się wściekłość.-Uważaj żebym ja cię nie rzucił.-zagroził palcem.
-Nie jesteśmy razem Panie Skoczek.-wytknęła język.
-I mnie to bardzo cieszy. Skaczę do góry i merdam ogonkiem.-uśmiechnął się ironicznie.
-Tym z przodu?-zaciekawiła się.-Podobno skoczkom się kurczy od tych ciasnych kombinezonów.-obie się zaśmiałyśmy. Akurat to jej się udało. A Stefan? Zatkało go i nie miał żadnej riposty na odzew.-Ej, skoczek. Chodź no tu.-zawołała go. Na początku nie wiedział o co chodzi.-Spokojnie, nie będę ci sprawdzać ogonka.-parsknęła śmiechem i sama skierowała się w jego stronę. Nie słyszałam o czym gadali, bo robili to dość cicho, ale widziałam jak wyciąga od niego telefon i coś stuka na ekranie. Nieźle. Skacze na niego, jak zając na kapustę, a teraz daje mu swój numer. Ta dziewczyna mnie kompletnie zadziwia...

*G*


Od: Krafter
 Za 20 minut w Cafe Gritsch.
Nie spóźnij się, bo przegapisz mega okazję.
Pozdrawiam serdecznie - Ann. (Ta od Sophie)

Ann pisząca z telefonu Krafta? Co jest? Ostatnimi czasy tracił panowanie nad realnym światem i nie wiedział, co się dzieje wokoło niego. Za dużo czasu poświęcał na siedzenie w samotności i rozmyślanie o swoim nieudolnym życiu. Jak na dobrze prosperującego skoczka, który ma na koncie tyle osiągnięć w życiu zawodowym to w życiu prywatnym ma pod górkę i ciągle coś jest nie tak. Czemu na świecie istnieje takie coś, co nazywa się problemami? Kto napisał dla niego taki idiotyczny scenariusz?

Od: Krafter
No ruszaj dupsko. Nie będziemy wiecznie czekać. 

Spojrzał na kolejną wiadomość z numeru kolegi. Zdziwił się, że znów wciągnęły go myśli, a wyznaczone 20 minut już minęło. Natychmiast zdjął szare dresowe spodnie, a na ich miejsce ubrał zwykłe jeany. Nałożył pierwszą lepszą bluzę i zdjąwszy kurtkę z wieszaka, opuścił mieszkanie. 
Droga minęła mu dość szybko. Gnał z taką prędkością, że jutro jego skrzynka pocztowa zapełni się mandatami, ale to go nie obchodziło. W jego głowie siedziała myśl, że Sophie też tam jest. Że ją zobaczy. Że usłyszy jej delikatny głos.  Może to dziwne, ale potrzebował tego. Schlierenzauer zamknął pilotem swoje BMW, a następnie ruszył w stronę kawiarenki. Pchnął szklane drzwi, rozejrzał się po pomieszczeniu, a jego wzrok utkwił przy stoliku, który stał w samym kącie lokalu. Westchnął. Lekkie zdenerwowanie opanowało jego ciało, ale udał się do swojego kolegi i dwóch dziewczyn. Sophie siedziała tyłem, więc nie mogła go zobaczyć. Ann popijała sok i zerkała na niego ukradkiem, a Kraft zawzięcie czytał kartę dań.
-Cześć.-powiedział tak dziwnym głosem, że sam się zdziwił. Kiedy brunetka odwróciła się i spojrzała w jego oczy ten się uśmiechnął.
-Co ty tu robisz?-zapytała, a na jej twarz wkradła się nutka zdziwienia i podejrzenia. Spojrzał na Ann, która zatykała usta palcem. Zrozumiał o co chodzi.
-Przyjechałem na śniadanie. Mają tu cholernie dobre tosty.-wybrnął, po czym zdjął kurtkę i usiadł naprzeciw niej.
-Stefan, czy to nie twoje auto ktoś próbuje otworzyć?-rudowłosa zerknęła w okno. Kraft miał pytającą minę. Poczuł, jak kopnęła go w lewą nogę.
-A taaaaak.-powiedział.-To moje.-wstał i wziął z oparcia swoją kurtkę.-Zaraz wracam.-dodał.
-Poczekaj, pójdę z tobą, bo ty sobie sam z włamywaczem nie poradzisz.-odezwała się Ann i tak samo zabrała swoje rzeczy. Po chwili ich nie było, a Gregor został sam na sam z brunetką. Szczerze powiedziawszy to nie wiedział, co ma mówić. Nie układał sobie mowy na zorganizowane spotkanie. Zazwyczaj robił to na spontana i jakoś samo szło.
-Dlaczego uciekłaś?-pytanie wydobyło się z jego ust mimowolnie.
-Dlaczego o to pytasz?
-Chcę wiedzieć. Tak z ciekawości.-dodał.
-Głupio by mi było, jakbym siedziała na twoim garnuszku. Zresztą do tego trzeba dodać to, że się nie znamy, a ty wyskoczyłeś z taką propozycją jakbyśmy byli starymi znajomymi.
-Uraziłem cię?
-Nie, Gregor. Ale zrobiło mi się głupio na myśl, że mam być od kogoś zależna, że mam mieszkać i żyć pod jego dyktando..
-Uwierz mi, że zaproponowałem ci to tylko ze względu na to, bo mi się źle robi, jak patrzę, że taka dziewczyna, jak ty cierpi.-powiedział cicho. Przesiadł się ze swojego miejsca na miejsce, które wcześniej zajmował Stefan. Był tak blisko. Miał ochotę ją przytulić, ale nie mógł. Nie ufała mu i to widział. Czuł to.
-Ja nie cierpię. Ja cieszę się tym, co mam.-na jej twarz wkradł się wymuszony uśmiech, który miał przekonać go, że wszystko jest okey.
-Nie kłam. Nikt kto mieszka na ulicy nie może tak mówić. Sophie, nie oszukuj samej siebie.-powiedział. Spojrzała na niego urażona i chciała wstać, lecz złapał ją za rękę.-Przepraszam.-dodał cicho.-To nie miało tak zabrzmieć.
-Czego ty ode mnie chcesz?-zapytała wprost.
Miłości, ciepła, zaufania, szczęścia.... mam wymieniać dalej?
-Niczego.-powiedział.-Ale mam jedną prośbę.
-Jaką?
-Moja propozycja jest nadal aktualna.-spojrzał na jej ciemne oczy, które nie wyrażały teraz emocji.-Nadal chcę dać ci dach nad głową. Jeśli będzie ci źle to się wyprowadzisz, ale przynajmniej spróbuj. Chcę żebyś się czuła bezpieczna. Tylko tyle..
-Dlaczego się tak na to upierasz?
-Bo... Sam nie wiem.. Ale czuję, że powinienem ci pomóc.. Że przede wszystkim powinienem pomóc sam sobie..
-A sobie czemu?
-To skomplikowane..-wykręcił się.-Więc, jak Sophie? Dasz sobie pomóc?
Brawo, Schlieri. W końcu walczysz, a nie siedzisz i się użalasz. 

 *S*

Siedzieli w jego aucie. Między nimi panowała cisza, którą wypełniało chrupanie prażynek. Doprowadzało go to na szczyty irytacji, ale było to lepsze niż słuchanie jej wkurzającego tonu głosu i głupich docinków, które raziły jego męskie ego. Odjechali kilometr od kawiarni. Nie wiadomo po co, ale rudowłosa się na to uparła. Rozgryzienie, a tym bardziej zrozumienie jej logiki było nieosiągalne. Była zakręcona bardziej niż szwajcarski zegarek. Zupełnie jej nie rozumiał. Najbardziej dziwne było to, że swata obcego faceta z prawie obcą dla siebie dziewczyną, a swoim życiem uczuciowym się nie zajmie. Z innej strony, to jej nie znał. Może miała chłopaka? Może była zawodową swatką? 
 Może po prostu jesteś głupi, Stefan?
 -Musisz tak śmiecić?-zwrócił jej uwagę, kiedy zauważył, że strzepuje wszystkie okruszki na wykładzinę.-Zrobiłaś tu chlew, a wczoraj sprzątałem.-oburzył się.
 -To posprzątasz jeszcze raz. Może sobie tych chudych rączek w tyłku nie urobisz.-przewróciła oczyma, jak rozkapryszona dziewczynka i wzięła do ust jedną prażynkę.
 -Ja nie wiem, jak można robić burdel u kogoś w aucie.-pokręcił głową.
 -Ja nie wiem, jak można żyć z tobą pod jednym dachem, jak ty taki marudny jesteś.
 -Ale za to jaki przystojny.-powiedział z dumą. Zaśmiała się, a trochę śliny wydobyło się z jej ust i wylądowało na jego dłoni.-Boże, fuj.
 -Już nie bądź taki delikatny, bo pomyśle, że Kopciuszek spierdolił z bajki.-powiedziała patrząc na Stefana wycierającego dłoń o spodnie.
 -Lepiej być Kopciuszkiem niż Świnką Peppą.-odgryzł się.
 -Radziłabym przeanalizować ową bajkę, bo ta świnka była bardzo kulturalnym zwierzątkiem.-wysłała mu całusa, po czym kontynuowała zajadanie się prażynkami.-Ale wiesz...-przerwała, by przegryźć.-Prawy profil masz o wiele lepszy niż lewy. Serio.-dodała.
 -A to niby czemu? 
 -Tam ci trochę oko ucieka, masz źle wyregulowaną brew i masz pryszcze, a tutaj to dupka niemowlaczka.-zmięła pustą paczkę i chciała wrzucić ją pod siedzenie, lecz chłopak ją wyrwał i rzucił na tylne siedzenie, gdzie było pudełko na śmieci.-Wozisz w nim Papieża, że musi być tak czyściutko, czy po prostu jesteś pedantem?
 -Jestem facetem, który dopiero co wysprzątał swoją kobietę i nie mam zamiaru robić tego raz jeszcze. 
 -Jesteś gejem?
 -Skąd to pytanie?
 -Wydaje mi się, że Audi to samochód i ma rodzajnik męski, a ty określiłeś go jako swoją kobietę, więc robisz z siebie geja, a z niego jakiegoś idiotę.
 -A ty się musisz wszystkiego czepiać? Czep się bambusa, jak ci się tak nudzi, a nie mnie. W ogóle czemu nadal tu siedzisz? Nie masz domu? Albo swojego chlewu, prosiaku?
 -Przestań gadać, jak najęty, bo wtedy czoło ci się marszczy i wyglądasz, jak nieprzeruchana wiewiórka.-parsknęła śmiechem. On również. Mimo tego, że kolejny raz starała się go obrazić, to chyba zaczynał to lubić.
 -A ty jesteś przeruchaną wiewiórką?-podniósł brew, ale znowu zaniosła się swoim denerwującym, ale śmiesznym rechotem. 
 -Jak tak robisz to wytrzeszczasz oczy. Nie siedzisz na kiblu, więc to zbędne. 
 -Zabawna, jak szczypiór na wiosnę.-udał, że śmieje się z jej żartu, a potem odwrócił twarz ku szybie.
 -Umówisz się ze mną?-usłyszał ciche pytanie. Co czuł? Porządne zdziwienie i zakłopotanie. Myślał i trawił te słowa. Szukał racjonalnego wyjścia z tej sytuacji.-No żartuje przecież!-strzeliła go w ramię.-Niby skoczek, a mięsień gorszy niż u mnie.
 -Na pewno nie.-zaprzeczył.
 -Na pewno tak.
 -To pokaż.
 -Chciałbyś.
 -Bo nie masz.
 -Skończ.-powiedziała dobitnie. Zamilkł.-Ciekawe, jak tam nasi kochasie.. 
 -Randka z happy endem.-zaśmiał się.
 -Przynajmniej lepszy wypał niż nasza.-teraz to ona zaczęła się śmiać z jego głupiej miny, która wkradła się na twarz.-No co? Niewypał, jak cholera. Zamiast siedzieć w sali kinowej, to siedzimy w aucie. Zamiast opierać się o wygodne fotele i oglądać film, to muszę opierać się o siedzenie w Maluchu i oglądać twój chudy ryjek.
 -To Audi.-poprawił ją.-I gdybym wiedział, że to nasza randka to chociaż laptopa bym wziął żeby ci film włączyć.-dodał.
 -Nienawidzę cię.-powiedziała z uśmiechem. Takim ładnym. Takim słodkim. Taki, który sprawił, że też się zaczął uśmiechać. Taki, który pokazał, jak ładna jest, gdy się uśmiecha. 
 -Vice versa.-oboje się zaśmiali. Skoczek zerknął ukradkiem na jej złączone nogi, które okrywały krótkie spodenki. Jak na tę porę roku, to dość letnio się ubrała. Spiorunowała go wzrokiem, gdy zauważyła.
 -Patrzysz na mnie, jak na mięso.
 -Może mam ochotę, hm?-sparodiował jej piskliwy ton głosu.-Ale to nadal ty i moje podniecenie opada.-skrzywił się.
 -Tobie wszystko opada.-skarciła go.-Dokąd jedziesz?-spytała patrząc, jak chłopak wrzuca wsteczny.
 -Randka w kinie, to randka w kinie.-rzekł.-Masz. Wejdź na stronkę i ogarnij, co grają.-podał jej swojego smarta i skupił się na spokojnym cofaniu. Dziewczyna odblokowała telefon i zaczęła śmiać się z jego tapety. No bo kto normalny ma swoje selfie na tapecie?

*G*

 Przez rolety, których nie podnosił od bardzo dawna w jego mieszkaniu panowała ciemność. Nawet, gdy był dzień, to nie śpieszyło mu się wpuścić tu trochę słońca. Zapalił światło i zamknął za sobą drzwi. Dziewczyna powoli zdjęła jego kurtkę i odwiesiła ją na wolnym wieszaku. Następnie zsunęła przemoczone i podziurawione buty, które ostawiła w kąt i rozejrzała się po przedpokoju. Zerknął na nią. Niby ukradkiem, ale zdążył zauważyć jej niepewność, która mieszała się z jakimś innym uczuciem, którego nie był w stanie odgadnąć. Schylił się i wyjął z szuflady niebieskie kapcie. Kiedyś paradowała w nich Sandra, ale lepiej będzie, jak ktoś ich będzie używał, a nie będą leżeć i się kurzyć. Wsunęła w nie swoje zmarznięte stopy i podążyła za nim do kuchni. Chłopak zajął się przyrządzaniem herbaty, a ona nieśmiało lustrowała go wzrokiem. Czuł na sobie jej spojrzenie. Takie dziwne uczucie ogarnęło jego ciało i umysł.
 -Słodzisz?-nie odpowiedziała, więc postawił przed nią cukier i położył łyżeczkę nieopodal. Po chwili postawił dwa kubki z gorącą herbatą i podszedł do szafki.-Nie mam żadnych ciastek.-skrzywił się na widok pustej szafki.-W ogóle przydałoby się zrobić małe zakupy.-zaśmiał się i usiadł.-Hej, żyjesz?
 -Jak ja ci się za to odwdzięczę?-spojrzała w jego oczy. Przeszły go ciarki.
 -Nijak.-wzruszył ramionami.-Nie oczekuje niczego w zamian. No chyba, że masz talent kulinarny.-uśmiechnął się.-Mój brzuszek ciut przytył od śmieciowego jedzenia.-poklepał się po nim.
 -Rzuca się w oczy.-cicho się zaśmiała.
 -Chamsko, ale szczerze.-napił się gorącej herbaty i skrzywił się zaraz po tym, jak jego język sparzył się cieczą.-Cholera.-mruknął niezadowolony.
 -Taki duży chłopiec, a jeszcze sobie język parzy?-dziewczyna nie mogła powstrzymać tłumionego śmiechu.
 -Możesz się ze mnie nie nabijać? To boli.-mruknął. Wystawił język, jak pies i wachlował się dłońmi, jakby to miało coś zmienić.
 -Oh, no tak. Daj pocałuje.-powiedziała.-Gregor?-spojrzał na nią pytająco.-Wygodna jest ta kanapa?-wskazała na mebel stojący w salonie.-Chcę wiedzieć, bo spędzę na niej trochę czasu.-wyjaśniła.
 -No przecież nie położę cię w salonie.-powiedział.-Na górze jest jeszcze jeden pokój, więc tam cię ulokuje.
 -Gregor?
 -Tak mam prysznic, na górze jest wanna, są dwie toalety, łóżko jest miękkie, poduszek mam nad dostatkiem, bo zależy na ilu śpisz, jeden sąsiad jest wkurzający, ale da się wytrzymać, nie mam zwierzątek, więc nie masz o co pytać.-wyrecytował.
 -Chciałam ci tylko podziękować.-zamilkł.-Ale dzięki, przynajmniej będę wiedzieć na przyszłość.
-Jutro rano mam trening.-zdecydowanie szybko zmienił temat.-Poradzisz sobie sama, czy znowu mi zwiejesz?
-Sądzę, że dam sobie radę.-uśmiechnęła się.-No i może z nudów coś ugotuję. O ile masz jakieś produkty.
-No to mamy problem.-westchnął. Ziewnęła.-Pójdę ci przygotować łóżko, a ty skocz pod prysznic. Ręczniki są w dolnej szafce w łazience, a ciuchy przyniosę.-powiedział i wstał.-I nie zwiewaj mi przez okno.-pogroził palcem, po czym udał się na górę, by przygotować pokój dla brunetki. Czuł dziwny spokój, którego brakowało mu od ostatnich miesięcy. Samotność powoli zaczynała znikać, a na samą myśl o tym, że Sophie przyjęła jego propozycję, usta same się śmiały.
Widzisz Gregor? Jeszcze będzie dobrze. Ja ci to mówię, a jak ja coś powiem to musi tak być.
 "Już się tak nie przechwalaj."
Ktoś mnie musi dowartościować. Ty niestety tego nie robisz. Ale.. wiesz, że ci wybaczę? Zapunktowałeś w moich oczach staruszku. 
"O błagam, mam tylko 24 lata."
O błagam, zajmij się tym łóżkiem, a nie liczeniem swojego wieku, bo ci dziewczyna zwieje.
"Nie zwieje..."
Taką mam nadzieję. Pokazałeś, że masz jedno jajo, więc teraz pokaż że masz drugie i nie daj jej odejść. Bo obydwoje potrzebujecie siebie, ale ona pewnie o tym nie wie, a ty nie możesz tego pojąć. A teraz dobranoc. Jestem padnięta, bo siedzenie w tobie nieźle wykańcza. 

  
Aww, ale się tu słodko zrobiło.. Chyba aż za słodko.
Sophie u Gregora. Ann z Kraftem na "randce". Trzeba tu coś pogorszyć, nie uważacie? :D
No i starałam się, by było dużo Gregora, bo pod poprzednim rozdziałem zdarzyła się uwaga, że było go za mało.
Pozdrawiam i do następnego! ;*

10 komentarzy:

  1. Anni Stefan wygrali ten rozdział! Najpierw ta kłótnia na ulicy, później kawiarnia i na końcu akcja w samochodzie :D Kocham te ich docinki <3
    Super, że Sophie przyjęła w końcu propozycje Gregora :)
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny!
    Myślę, że pomiędzy Ann i Stefanem "coś" będzie. Niby się kłócą, ale jednak nie :-D
    Mam nadzieję, że ta ich "randka" wypali a potem seksy XD
    To samo z Gregorem i Sophie.
    Czekam na kolejny, Marta :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Randka Stefana i Ann genialna! Ale ciekawe czy cos z tego bedzie :D
    No i fajnie, ze Sophie w koncu zgodzila sie na mieszkanie ze Schlierim. Obojgu bedzie dobrze i moze dojda do wniosku i beda razem :D
    Czekam na kolejny /Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ! :*
    Stefan i Ann hahaha :)
    W końcu jestem szczęśliwa, Sophie zamieszkała z Gregorem i oby tak dalej ;)
    Czekam na następny rozdział i weny życzę :*
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Stefan i Ann wygrywają rozdział <33
    I Sophie zamieszkała z Gregorem, jak się cieszę ;) Ciekawe jednak, co z pamięcią Soph, jak sobie przypomni Wellingera...
    A tak wgl to nie było Andreasa ;( ani Severina,
    ale rozdział wiadomo- najwspanialszy ;*
    Nie niszcz mi tej sielanki, kochana, bo jest tak szcęśliwie, no alee, Twój ruch :D
    Buziaki i dużo weny życzę, z niecierpliwością czekam na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny jak zawsze! *.*
    Stefan i Ann wygrali rozdział.
    Ich docinki powalają. :D
    Sophie zgodziła się zamieszkać z Gregorem.
    A właśnie jest go duuużo dzisiaj.
    I bardzo dobrze. ^^
    Pozdrawiam i czekam na kolejny. :*

    P.S. Zapraszam do siebie na nowość.
    http://sztuka-zapominania.blogspot.com/2015/02/8urodziny-julii-czyli-robi-sie-ciekawie.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedno słowo opisujące cały rozdział -ZAJEBISTY <3 Z resztą jak cały ten blog. Przepraszam, za krótki kom. ale na tele jestem xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa no i jeszcze te docinki Stefana i Ann :D Prawie się udusiłam ze śmiechu. Chcesz mnie zabić? :D

      Usuń
  8. 59 yr old Engineer I Ira Chewter, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like Los Flamencos and Taekwondo. Took a trip to Historic City of Ayutthaya and drives a Delahaye 135 Competition Court Torpedo Roadster. przejdz do tej strony

    OdpowiedzUsuń