''To tylko pewnego rodzaju przykrość nie być kochanym,
prawdziwym nieszczęściem jest nie kochać.''
Kolejny dzień, kiedy to spędziłam trzy godziny na czekaniu pod skocznią na mojego chłopaka. Umówiliśmy się, że gdy skończę zajęcia, on będzie już gotowy i pojedziemy prosto do mojego domu, a potem ustalimy, co będziemy robić. Jak zwykle skończyło się na tym, że jak głupia czekałam na niego w aucie, a on nie raczył napisać głupiego sms'a, że przedłuża mu się trening. Zresztą nigdy tego nie robił, dlaczego miałby zacząć. Miewałam takie momenty w życiu, że na prawdę wątpiłam w nasz związek i zadawałam sobie pytanie, czy to ma sens. No bo co to za związek, w który angażuje się tylko jedno z nas? Miłość polega na zaufaniu, spędzonym razem czasie, na dawaniu i braniu, a u nas opierała się na kłótniach. Może nie kłóciliśmy się zawsze, ale kiedy doszło do tego to on nigdy nie przeprosił mnie pierwszy. Widział błędy moje i innych, a swoich nie zauważał. Był chyba bardziej zakochany w sobie niż we mnie, ale nie umiałam dobrać słów, by mu to przekazać. Rozmowa z nim przypominała trochę monolog człowieka ze zwykłą ścianą. Tak, Andreas przypominał sobie o mnie, jak coś potrzebował. A gdy nie byłam mu potrzebna to traktował mnie, jak powietrze. Czy to mnie bolało? Bolało, ale z czasem ten ból zmalał na sile. Nie czułam wewnętrznego żalu, nie odczuwałam potrzeby wylewania z siebie łez. Uświadomiłam sobie, że ten chłopak nie jest wart takiego zachodu. Ale, czy jest wart mej miłości?
-Możemy jechać.-jak gdyby nigdy nic usiadł na przednim fotelu mojego auta, a sportowa torba wylądowała na tyle.
-Mogłeś napisać, że długo ci się zejdzie. Czekałam.-powiedziałam z lekkim wyrzutem, a on machnął ręką i schował nos w swoim telefonie.-Odwiozę cię do domu i wracam do siebie.-dodałam, gdy wyjeżdżaliśmy już z parkingu skoczni.
-Dlaczego?
-Nie mam ochoty na spędzanie z tobą czasu.-powiedziałam cicho, sądząc że nie usłyszy, ale myliłam się.
-Znów coś zrobiłem? Znowu widzę masz jakiegoś focha. Boże, mam tego dość.-walnął w deskę rozdzielczą mojego samochodu i odwrócił twarz ku szybie.
Zupełnie nie rozumiałam jego wybuchu złości. To ja powinnam była się wściec, że straciłam trzy godziny, na czekaniu, aż on skończy trening. Ale co tam, poczekałam to poczekałam. Nic mi się nie stało. Andreas czasem irytował mnie tak bardzo, że miałam ochotę dać mu w twarz. Powstrzymywało mnie jedynie to, że może mi oddać. Był zdolny do wszystkiego, a do podniesienia ręki na kobietę szczególnie.
Rozwaliła mnie totalnie jego mina, gdy oderwał się od telefonu i zobaczył, że zaparkowałam pod jego rodzinnym domem. Patrzył na mnie i na dom przez kilka minut nim zorientował się, że ma wysiadać.
-Myślałem, że pojedziemy do ciebie i miło spędzimy czas.-wymruczał mi do ucha, a swoją dłoń położył na moim udzie i je masował.
-Ale plany się zmieniły i spędzimy miło czas tylko, że osobno.-odepchnęłam go lekko, a on poirytowany zaistniałą sytuacją odwrócił się do tyłu, by zabrać torbę i po chwili już go nie było. Szedł spokojnie w stronę werandy i kopał leżące na swojej ścieżce kamyczki, a ja z uśmiechem na twarzy podgłosiłam radio i odjechałam w stronę domu.
***
Skoczek leżał na łóżku w swoim pokoju i rozmyślał o swojej dziewczynie i jej dziwnym zachowaniu. Zawsze była w stosunku do niego posłuszna, a dziś po raz pierwszy postawiła mu się i to go bardzo zdziwiło. Czuł, że ją traci. Jego serce cierpiało, ale pieprzona podświadomość i głupi rozum myślały tylko o tym, że straci swoją taksówkę, darmowy hotel, prywatną panią do towarzystwa i kucharkę. Traktował ją przedmiotowo, tylko nie zauważał tego. Według niego i jego ojca to kobieta powinna mieć wszystko na uwadze, a mężczyzna powinien żyć, jak pan. Chłopak, by odgonić swoje myśli o dziewczynie, nie myśląc wiele wystukał numer do kolegi z kadry z pytaniem, czy nie ma ochoty na piwo. Kiedy tylko dostał twierdzącą wiadomość od Severina, starszego kolegi z kadry, natychmiast ubrał bluzę i opuścił dom oraz odgonił myśli o brunetce.
-A teraz mów, jaki jest powód naszego spotkania.-powiedział Severin i dopił trzecie z kolei piwo.
-Chcesz jeszcze jedno?-zadał pytanie zamiast odpowiedź swojemu koledze.
-Nie. Jutro trening, a wiesz, że mam bardzo słaby łeb. No więc?
-Denerwuje mnie.-rzucił krótką odpowiedź i zawołał kelnera, by zamówić kolejne piwo.-Mam jej cholernie dość i wiem, że któregoś dnia nie wytrzymam, a to może się źle skończyć.
-Ale o kim ty mówisz? Sophie coś zrobiła?
-Denerwuje mnie, jak mi się sprzeciwia, jak robi coś po swojej myśli, a ze mną tego nie uzgadnia.
-A czy ty z nią wszystko uzgadniasz?-podniósł lewą brew, a młodszy kolega od razu domyślił się, co sugeruje Severin.
-Nie mówmy o tym.-uciął tymi słowami temat i zaproponował skoczkowi grę na automatach.
Kolejną wadą Andreasa było to, że czasem lubił przegrać kupę kasy na automatach. Był od tego uzależniony, lecz jak na razie zauważyła to tylko "jego" dziewczyna.
***
Przyjemnie było spędzić popołudnie na sprzątaniu mieszkania, a potem zasłużonego odpoczynku na kanapie z pudełkiem lodów. Gdyby mój kochany chłopak to zobaczył, od razu zabrałby i wyrzucił lody do kosza, tłumacząc, że będę gruba i przestanę być atrakcyjna. Szanowany i rozpoznawalny niemiecki skoczek musi mieć dziewczynę, która będzie jego wizytówką, a nie brudnym, zaniedbanym kopciuszkiem. Szkoda tylko, że od czasu do czasu, gdy trafiała się jakaś gala, czy bankiet, on wtedy mnie zauważał. Kiedy tylko ktoś zapukał do moich drzwi, od razu pomyślałam o Andreasie. Nie zdziwię się, gdy otworzę drzwi i zobaczę, jak zalany ledwie stoi na nogach i popiera się o ścianę. Kilka razy widziałam go w takim stanie i o kilka za dużo. Pomyliłam się jednak w typowaniu mojego gościa, ponieważ okazał się nim Severin. Przyjaciel go przysłał, by dowiedzieć się czemu nie spędziłam z nim popołudnia? Czemu byłam dla niego nie miła?
-Severin, kto by się ciebie tu spodziewał..-zamknęłam za Niemcem drzwi i podążyłam za nim do dużego pokoju. Rozsiadł się na fotelu zakładając nogę na nogę i popatrzył na mnie wzrokiem, który nie wyrażał żadnego uczucia.
-Powiedz mi jedno. Czemu tak go traktujesz?-jego pytanie zbiło mnie z równowagi. Biedny Andreas poskarżył się na mnie, że to ja go źle traktuję. On czasami był głupi. Chociaż nazwanie go głupkiem to zbyt uboga nazwa, bo był kimś więcej. Szkoda, że wspomniał kolejny raz o moich błędach, a nie swoich. Wielka szkoda, szanowny panie Wellingerze.
-Jak ja go traktuję? Uwierz mi, że o niebo lepiej niż on mnie.
-Dlatego zatapia smutki w alkoholu?
-On zatapia się we wszystkim, co możliwe. Nie wiem, czemu wy go tak wszyscy bronicie. Nie widzicie, że to dwulicowy palant? Czego ze mnie robicie najgorszą, a jego nawet się nie czepicie, co?
-Andreas to dobry chłopak, czepiasz się go. Niejedna by dziękowała Bogu za takiego faceta, a ty robisz z niego nie wiadomo kogo. Powinnaś całować go po rękach, że chce być z takim czymś, jak ty.
-Jesteście ślepi.-warknęłam w stronę Niemca.-Tylko pogadamy, gdy na was też wypnie tyłek i zacznie po was jeździć. Wtedy zobaczysz, kto mówił prawdę.-dodałam.-A teraz się wynoś. Nie mam zamiaru marnować powietrza w domu twoim zapachem.
Freund z denerwującym mnie uśmieszkiem opuścił moje terytorium, a kiedy zostałam na dobre sama moje myśli ogarnął Andreas. Nie pozwolę, by ten dupek robił ze mnie jakąś idiotkę, kogoś kto go krzywdzi. Jest na odwrót i choćbym miała zapłacić za to życiem to go zniszczę. Moja miłość do niego odeszła chyba jakiś czas temu. Dzisiejsza rozmowa z Freundem utwierdziła mnie w przekonaniu, że ja i Andreas to temat skończony. Zamiast miłości do niego, pozostała tylko nienawiść za wszystko złe, jakie dostałam z jego strony. Jedno wiem na pewno: Wellinger niedługo straci uznanie i szacunek nie tylko u kolegów z kadry, ale i fanów. Postaram się o to.
***
Zataczał kółka przed blokiem swojej dziewczyny. W jednej ręce trzymał bukiet zerwanych kwiatów z miejskiego ogrodu, a w drugiej butelkę z kończącym się już winem. Po raz pierwszy w życiu upił się do tego stopnia, że nie wiedział jak się nazywa. Krzyczał jej imię, ale z każdą chwilą jego głos słabł. Alkohol dał się we znaki i tak o to niemiecki skoczek zasnął na wycieraczce przed blokiem numer 13.
-Severin, kto by się ciebie tu spodziewał..-zamknęłam za Niemcem drzwi i podążyłam za nim do dużego pokoju. Rozsiadł się na fotelu zakładając nogę na nogę i popatrzył na mnie wzrokiem, który nie wyrażał żadnego uczucia.
-Powiedz mi jedno. Czemu tak go traktujesz?-jego pytanie zbiło mnie z równowagi. Biedny Andreas poskarżył się na mnie, że to ja go źle traktuję. On czasami był głupi. Chociaż nazwanie go głupkiem to zbyt uboga nazwa, bo był kimś więcej. Szkoda, że wspomniał kolejny raz o moich błędach, a nie swoich. Wielka szkoda, szanowny panie Wellingerze.
-Jak ja go traktuję? Uwierz mi, że o niebo lepiej niż on mnie.
-Dlatego zatapia smutki w alkoholu?
-On zatapia się we wszystkim, co możliwe. Nie wiem, czemu wy go tak wszyscy bronicie. Nie widzicie, że to dwulicowy palant? Czego ze mnie robicie najgorszą, a jego nawet się nie czepicie, co?
-Andreas to dobry chłopak, czepiasz się go. Niejedna by dziękowała Bogu za takiego faceta, a ty robisz z niego nie wiadomo kogo. Powinnaś całować go po rękach, że chce być z takim czymś, jak ty.
-Jesteście ślepi.-warknęłam w stronę Niemca.-Tylko pogadamy, gdy na was też wypnie tyłek i zacznie po was jeździć. Wtedy zobaczysz, kto mówił prawdę.-dodałam.-A teraz się wynoś. Nie mam zamiaru marnować powietrza w domu twoim zapachem.
Freund z denerwującym mnie uśmieszkiem opuścił moje terytorium, a kiedy zostałam na dobre sama moje myśli ogarnął Andreas. Nie pozwolę, by ten dupek robił ze mnie jakąś idiotkę, kogoś kto go krzywdzi. Jest na odwrót i choćbym miała zapłacić za to życiem to go zniszczę. Moja miłość do niego odeszła chyba jakiś czas temu. Dzisiejsza rozmowa z Freundem utwierdziła mnie w przekonaniu, że ja i Andreas to temat skończony. Zamiast miłości do niego, pozostała tylko nienawiść za wszystko złe, jakie dostałam z jego strony. Jedno wiem na pewno: Wellinger niedługo straci uznanie i szacunek nie tylko u kolegów z kadry, ale i fanów. Postaram się o to.
***
Zataczał kółka przed blokiem swojej dziewczyny. W jednej ręce trzymał bukiet zerwanych kwiatów z miejskiego ogrodu, a w drugiej butelkę z kończącym się już winem. Po raz pierwszy w życiu upił się do tego stopnia, że nie wiedział jak się nazywa. Krzyczał jej imię, ale z każdą chwilą jego głos słabł. Alkohol dał się we znaki i tak o to niemiecki skoczek zasnął na wycieraczce przed blokiem numer 13.
_________
Miło mi powitać was na moim skromnym blogu! Co prawda rozdział może nie zachwyca, ale według mnie nie wyszedł zły. Mam nadzieję, że spodoba wam się blog i zostaniecie tu na dłużej. Zapraszam do czytania, oceniania i wspierania mnie duchowo! ^^
Miło mi powitać was na moim skromnym blogu! Co prawda rozdział może nie zachwyca, ale według mnie nie wyszedł zły. Mam nadzieję, że spodoba wam się blog i zostaniecie tu na dłużej. Zapraszam do czytania, oceniania i wspierania mnie duchowo! ^^